Wpis z mikrobloga

Tak naprawdę teraz żałuję, że wspomniałem o tym, bo czuję się zażenowany i jest to z deka kompromitujące, ale nic, jedziemy. Będzie długo. Chyba.

Dziś woziłem dziadka do jakiegoś tam okulisty w Lublinie. Wstałem o 6, bo wpół do 7 mieliśmy wyjeżdżać. Do Lublina mam ~50km.

Zajechałem na miejsce, znaleźliśmy tego lekarza, poszliśmy i ogarnęliśmy co i jak. Jechała jeszcze ze mną babcia i mama. Oni we trójkę tam zostali, a ja ruszyłem na miasto. Miałem zamiar odwiedzić Media Markt, Plazę itp.

Przed odjazdem z tej przychodni poczułem coś niepokojącego.


Już się śmiejecie? To jeszcze nic w porównaniu co będzie dalej.

Na początku w ogóle nie pomyślałem, żeby rozglądać się za łazienką, bo byłem pewien, że zaraz przejdzie, że to takie delikatnie ostrzeżenie.

Wróciłem do samochodu. Oczywiście musiałem uiścić opłatę za parkink w wysokości 3zł, za hmm, ~5 minut postoju. No nic, zasady to zasady.

Wsiadłem, i...


I to taka już konkretniejsza, już się zaniepokoiłem, bo nie wiedziałem co zrobić. Wydaje się błahostka, ale #!$%@? byłem bezsilny.

Wpadłem na, wydaje się, najrozsądniejszy pomysł. Jadę, jak miałem w planach, do Media Markt, pójdę do łazienki, wysram się i będzie git.

Jadę.

Nawet nie wiecie, jak w pewnych momentach żałowałem, że nie mam automatu, bo wciskanie sprzęgła i zmienianie biegów, było baaaardzo męczące i bolesne. Poważnie.

Cisnęło mnie jak Barcelona Guardioli Inter Mourinho. Czyli cisnęło, a nic nie w(y)padło. Na szczęście.

Jest. Jestem pod Media Markt, parking, wychodzę z samochodu.

Spokojniej! Bo nadchodzi kolejna fala. #!$%@?, nawet nie wiecie co poczułem jak się okazało, że MM otwarty jest od 9, a jest dopiero nieco po 8. Ja #!$%@?.

Co tu robić? Obok jest Eleclerc! Jadę tam. W akcie desperacji nie pomyślałem, że szybciej będzie dojść piechotą, bo to na sąsiedniej ulicy.

Gdyby jeszcze bez problemu można było dojechać to luz, ale jak się okazało, że jest nakaz skrętu w prawo to już nie było tak kolorowo. Tzn, wcześniej też nie było.

Zanim dojechałem do ronda, gdzie mogłem zawrócić i wróciłem z powrotem to myślałem w kilku momentach, że mnie rozsadzi i


Śmieszne?:) Jedziemy dalej, najlepsze przed nami.

Zaparkowałem gdzieś tam w okolicach Eclerca, jeszcze przed zaparkowaniem zauważyłem, że ten sklep jest otwarty również o 9, ale sobie przypomniałem, że tu zaraz jest blisko jest jakaś pizzeria, w której jakiś czas temu byłem i była tam łazienka.

Czyli jakby to powiedział Aberworthy "obrałem azymut na pizzerię". Oczywiście była zamknięta. No jak pizzeria otwarta o 8?

Czuję, że jest mi gorąco. Pocę się. Miałem chyba ze 40*C. Jest! Mam pomysł! Pochodzę gdzieś po okolicy, może będzie coś otwartego z kiblem.

Idę. Jest ciężko. I nieciekawie. Bardzo nieciekawie. Ogólnie nie polecam.

Jest! Jakaś przychodnia, lekarz jakiś, #!$%@? wie co, ale wchodzę. Pacjenci siedzą, szybkie rozeznanie w terenie gdzie jest kibel.

I tu się #!$%@? zaczyna taka żenada, że nie wiem jak to określić. Wchodzę, bez żadnego pukania. Nawet o tym nie pomyślałem.

A tam jakaś stara baba wstaje z kibla, naciągając majty na dupę i mnie przeprasza. Ja #!$%@?! Nie wiem czy się śmiać czy płakać.

Wychodzę bez słowa, siadam na krześle. Oczywiście robiąc dobrą minę do złej gry. Wychodzi baba z kibla, ja tylko spuściłem głowę, żeby mnie tylko nie rozpoznała.

Wychodzi i zamyka drzwi na klucz. No oczywiście, przecież na drzwiach jak byk widnieje napis "tylko dla pacjentów". Jakiś starszy typ ją uprzedza, bierze klucz i wchodzi po niej.

Nie wytrzymałem, nerwowo, fizycznie, psychicznie i #!$%@? wie jak jeszcze. Wyszedłem.

Chodzę i szukam dalej. #!$%@?, zaczyna się robić tragicznie. Bardzo tragicznie. W jakimś budynku zauważyłem jakichś ludzi, jakaś kuchnia to była czy coś.

Byłem tak zdesperowany, że poszedłem się spytać, czy mogę skorzystać z łazienki. Pozwolenia brak :( Tłumaczyli się jakimiś książeczkami, czy coś takiego.

Nie wiedziałem już co sądzić o tej sytuacji. Chciałem nasrać do śmietnika, gdzieś pod jakiś samochód, obojętnie, aby tylko się wysrać!

Wracam do samochodu. Innego pomysłu nie miałem, nawet nie miałem przy sobie żadnych chusteczek, papieru czy coś. Więc krzaki odpadały. Nawet nie było odpowiednich w okolicy.

Po drodze mijam otwarty sklep z urządzeniami sanitarnymi, sedesy, umywalki itd. Wystarczyło wejść, zdjąć spodnie i siąść. Kibel był na wyciągnięcie ręki.

Wchodzę.

Oczywiście nie z takim zamiarem, ale znów się spytać jak człowiek, czy mogę skorzystać z łazienki. Wyszła jakaś kobieta. Pozwolenia brak.

Najprędzej wzięła mnie za jakiegoś narkomana, choć nie wyglądam. Co prawda wczoraj obciąłem się prawie na łyso, ale zawsze się tak obcinam.

Wychodzę zażenowany, ale jednocześnie zrozpaczony obrotem spraw. Podążam w kierunku samochodu. Po drodze zaczepia mnie jakiś żul w marynarce i torbie i do mnie z tekstem, czy kierownik nie poratuje.

#!$%@?, człowieku, wiesz co ja przeżywam? Ty mnie poratuj jakoś. Odpowiadam, że nie mam żadnej kasy przy sobie. A on do mnie, że nie chce kasy, tylko (jeśli dobrze pamiętam, bo nie bardzo go, z racji zaistniałej sytuacji, słuchałem), żebym mu kupił bułkę czy coś.

Ja tak patrzę na niego i mówię:

"Przepraszam, ale śpieszę się. Srać mi się bardzo chce".

Jak sobie teraz przypomnę jego minę, to tryskam śmiechem. Tak zaskoczonego człowieka i zdezorientowanego nie widziałem nigdy.

Wsiadam do samochodu, wyciągam telefon, odpalam Mapy Google, w zakładce Lokalne wpisuję "szalet".

Miałem wybór jechać szukać czegoś, albo przeczekać te pół godziny do 9. #!$%@? jadę, nie wysiedzę.

Gdyby ktoś nagrał moją jazdę, starty spod świateł to bym trafił na główną wykopu z płomieniem.

Jako "Kolejny kierowca wariat z Rosji". A, w wynikach do "szalet" na pierwszym miejcu wyskoczył mi McDonald. Pięknie #!$%@?, nie mam wyjścia.

Jadę, jestem na miejscu. Oczywiście po drodzę męczyłem się niesamowicie. Myślę, że zwieracze mam tak mocne, że bym tira pociągnął szybciej niż Pudzian.

Parking? Płatny, #!$%@?, mam drobne. Szybko do parkomatu, wrzucam 5zł, innych nominałów nie miałem. I szybkim, ale niepodejrzanym kierukiem idę do McDonalda.

Wchodzę, szybki zwiad. Jest WC. Na górę, jakoś się "doczołgałem", na szczęście niezajęte.

Nawet nie wiecie jaka to ulga. Oczywiście w tym momencie musiałem napisać "trailer" tego cool story na mirko, gdzie wpisało się dużo osób, które wołam poniżej.

Dobrze, że był papier :) Oczywiście po akcie wypróżniania, od razu wyszedłem jak gdyby nigdy nic, bo czułem, że jestem głównym obiektem zainteresowania.

W samochodzie myślałem, że się popłaczę ze szczęścia.

Także nauczka dla mnie i dla was na przyszłość. Srajcie rano przed wyjściem z domu, bo nie znacie dnia, ani godziny :)

Przepraszam za wulgaryzmy i może chaotyczną opowieść, ale nie mam talentu pisarskiego. Koniec :)

#coolstory #pasta #maxlegenda #byloaledobre
  • 5