Wpis z mikrobloga

Powiedzcie mi, że nie jestem osamotniony w swojej opinii? Zachęcony płynącymi z różnych stron - i to naprawdę różnych, od recenzji książkowych, przez opinie na sklepach, po youtuberów zwykle nie zajmujących się książkami - sięgnąłem po te nowe tłumaczenie Lovecrafta, "Zgroza w Dunwich" wydawnictwa Vesper. I jest... jakieś takie... nie wiem. Stare, znane wszystkim tłumaczenia Ryszardy Grzybowskiej i Roberta P. Lipskiego może nie są najdokładniejsze, a czasami wręcz pomijają wyrazy obecne w oryginale, ale są "literackie". Mają odpowiednie tempo, brzmienie, ciężar horroru, dobrze się je po prostu czyta (poza dialogami). Natomiast nowe tłumaczenie Macieja Płazy jest "sterylne". Nieustannie mam wrażenie, jakbym czytał tekst wypluty z translatora, jakby autor w ogóle nie zwracał uwagi na to co właściwie tłumaczy. Zacząłem kilka opowiadań i żadnego nie byłem w stanie skończyć, ciągle łapałem się na tym, że nie pamiętam co przed chwilą przeczytałem albo gubiłem wątek. To nie jest technicznie złe tłumaczenie, ale jest po prostu nudne i nie do przeczytania.
#ksiazki #lovecraft
Goryptic - Powiedzcie mi, że nie jestem osamotniony w swojej opinii? Zachęcony płynąc...

źródło: zgroza-w-dunwich-i-inne-przerazajace-opowiesci-b-iext146907926

Pobierz
  • 2
@Goryptic: Widocznie po prostu Ci nie podeszło, zdarza się. Może być też tak, że do tego stopnia kojarzysz klimat opowiadań Lovecrafta ze starszymi tłumaczeniami, że przeskok na inne tłumaczenie, dobre czy kiepskie, zwyczajnie psuje Ci odbiór i koniec - tak też czasem bywa. Mózg często woli to, co znane ¯\(ツ)/¯

Osobiście bardzo lubię tłumaczenie Płazy. Jak dla mnie, jest lepsze od wszystkich poprzednich i spośród nich wszystkich ma klimat najbardziej zbliżony