Wpis z mikrobloga

#codziennadruzynapierscienia

14. marca 3019 roku Trzeciej Ery

Pracowici jak mrówki orkowie krzątali się, kopali w olbrzymim kręgu głębokie rowy, na strzał z łuku odległe od murów grodu; gdy rowy były gotowe, zapalono w nich ognie, nie wiadomo jaką sztuką czy diabelskim czarem, bo nie gromadzono ani nie dorzucano drew czy też innego paliwa. Przez cały dzień nie ustawała robota, a ludzie z Minas Tirith przyglądali się jej bezsilnie, nie mogąc w niczym przeszkodzić. Kiedy wszystkie rowy osiągnęły wyznaczoną długość, nadjechały ogromne kryte wozy. Wkrótce nowe oddziały nieprzyjacielskie zaczęły się spiesznie krzątać ustawiając pod osłoną okopów wielkie machiny do miotania pocisków. W grodzie nie było machin równie potężnych, zdolnych sięgnąć pociskiem tak daleko i zahamować złowrogie przygotowania.


Wkrótce rozpoczęto ostrzał z machin oblężniczych, a spadające pociski eksplodowały ogniem i wzniecały pożary w wielu punktach miasta. Nieprzyjaciel zasypywał również miasto odciętymi głowami obrońców Osgiliath i tych, którzy polegli na przedpolach. Chciał w ten sposób złamać ducha mieszkańców Minas Tirith. Raz po raz nad miastem pojawiały się także Nazgûle, które siały strach swymi przeraźliwymi krzykami. Czarne godziny wisiały nad stolicą potomków Numenoru.
Denethor w tym czasie czuwał nad nieprzytomnym Faramirem i pogrążał się w rozpaczy, tracąc kontrolę nad armią. Dowództwo nad obroną przejął wobec tego Gandalf wespół z Imrahilem. Namiestnik wreszcie, widząc nieuchronną porażkę, podjął decyzję, iż wraz z synem wstąpi na stos. Pippin wobec opuścił Denethora, u boku którego stale przebywał i zszedł do miasta, szukać pomocy u Gandalfa.

Król Théoden tego dnia spotkał się z człowiekiem imieniem Ghan-buri-Ghan, wodzem Wosów,


Nieprzyjaciel jest na drodze, nie wśród gór [rzekł Elfhelm do Merry’ego]. Słyszysz bębny Wosów, Dzikich Leśnych Ludzi, oni w ten sposób porozumiewają się między sobą na odległość. Podobno zamieszkują jeszcze lasy Druadan. To już tylko szczątek prastarego plemienia, niewielu ich jest i żyją w ukryciu, dzicy i czujni – jak leśne zwierzęta. Nie biorą udziału w wojnach przeciw Gondorowi lub Marchii. Teraz zaniepokoiły ich ciemności i nadejście w te strony band orków; boją się powrotu Czarnych Lat, który wydaje się dość prawdopodobny. Dziękujmy losowi, że nie na nas polują, mają bowiem zatrute strzały, a jak chodzą słuchy, myśliwcy z nich są niezrównani. Ale ofiarowali swoje usługi Théodenowi. Właśnie w tej chwili ich przywódcę prowadzą na rozmowę z królem.


Dzicy Ludzie nienawidzili orków i chcieli pomóc Wolnym Ludziom. Nie walczyli, nie prowadzili wojen, lecz zaoferowali pomoc w ominięciu oddziałów Nieprzyjaciela, które blokowały gościniec. Ruszyli więc górskimi ścieżkami, które znali tylko Dzicy Ludzie, a po których mogły podróżować i konie. Kilka godzin zajął przemarsz armii przez Dolinę Kamiennych Wozów, lecz wreszcie dotarli do wylotu i mogli rozstawić szyki. Od tego miejsca aż do zewnętrznych murów Minas Tirith, do których mieli siedem staj drogi, nie było między nimi żadnych nieprzyjaciół.
Zwiadowcy Rohanu znaleźli jeszcze nieopodal dwa końskie truchła i dwa ciała bez głowy. Wszystko wskazywało na to, iż był to Hirgon oraz drugi goniec, zatem wyglądało, iż Denethor nie otrzymał wieści, iż Rohan spieszy z pomocą.
Théoden zarządził odpoczynek i wyjazd nocą, by nad ranem dotrzeć na pola Pelennoru.
Aragorn tego dnia ranem z kolei wyruszył flotą w stronę Minas Tirith, a wraz z nim płynęło wielu żołnierzy Gondoru. Angbor lądem prowadził zaś jeźdźców.

Samwise tymczasem odzyskał przytomność. Chwilę mu zajęło, nim przypomniał sobie wszystko, co wydarzyło się poprzedniego dnia. W poczuciu beznadziei postanowił dostać się za wszelką cenę do wieży i ocalić Froda. – „Najbardziej prawdopodobne, że zginę, to zresztą najłatwiejsze” – z takim postanowieniem szukał innego wejścia do wieży. Wspinał się wysoko, by przebyć górskie szczyty i gdy stanął na grani, przed sobą mając Mordor jak na dłoni, znów włożył Pierścień.

Natychmiast poczuł ogromny ciężar tego brzemienia i jeszcze silniej, jeszcze bardziej paląco niż przedtem złośliwość Oka Mordoru; szukało skarbu, usiłowało przeniknąć ciemności, które Nieprzyjaciel dla własnej osłony zesłał, lecz które mu teraz przeszkadzały, potęgując jego niepokój i wątpliwości.


Z pomocą Pierścienia przejrzał okolicę i dostrzegł, że w wieży Cirith Ungol trwa walka orków. Orkowie z garnizonu wieży pod komendą Szagrata walczyli z oddziałem Gorbaga – ci dwaj znaleźli Froda, teraz zaś rozlewali krew w sporze o miecz i kolczugę hobbita. Sam dostrzegł w tym szansę dla siebie i powodowany strachem zdjął Pierścień z palca, po czym ruszył ku wieży. Gdy zdjął artefakt, wszystko widział znów normalnie. W tamtej chwili ujrzał Górę Przeznaczenia, a Pierścień począł go kusić. Mógłby posiąść cały Mordor we władanie, zgromadzić ogromną armię i zapisać się w historii świata jako największy z największych. Samwise jednak oparł się tej próbie powodowany przyjaźnią do Froda oraz zwykłą hobbicką poczciwością. Zdawał sobie sprawę, iż nie potrzebuje bogactw i potęgi, a jedynie kawałka ziemi i spokoju. I wiedział, iż Pierścień kłamie.
Ruszył więc między skałami w stronę wieży. Gdy był już blisko, przez bramę wypadło dwóch orków, którzy zostali zaraz zastrzeleni z łuków przez swoich towarzyszy. Walka wewnątrz trwała w najlepsze.
Przemknął wreszcie niezauważony przez bramę. Na dziedzińcu i w wieży znalazł wielu martwych orków. Mimo paraliżującego strachu szedł na przód. Okazało się, że w wieży przy życiu pozostał jedynie Szagrat i jego żołnierz, Snaga. No i wreszcie, po splotach wielu okoliczności przechytrzył Szagrata oraz zabił Snagę, by wreszcie odnaleźć Froda. Hobbit, gdy Sam go odnalazł, był skrajnie wyczerpany, lecz przytomny.
W pierwszej chwili ucieszył się, gdy Gamgee powiedział, iż ma ze sobą Pierścień, lecz zaraz wpadł w złość i rozkazał Samowi oddać klejnot, nazywając go złodziejem. Dopiero po chwili dotarło do niego, co uczynił i począł przepraszać towarzysza.
Siedzieli tak jeszcze chwilę, pozwalając opaść emocjom, a Sam opowiadał Frodowi o wszystkim, co zaszło w ostatnich godzinach. Wreszcie zostawił Bagginsa w pustej komnacie i wyruszył na poszukiwanie odzieży, w której Frodo, niestety nagi w tamtej chwili, mógł niepostrzeżenie wejść do Mordoru.

Trzeba dodać jeszcze, iż Szagrat umknął z wieży z łupami, to jest z mieczem, kolczugą i płaszczem Froda, a udał się z tym wszystkim prosto do Barad-Dûr.

tłumaczenie cytatu: Maria Skibniewska

Na ilustracji „The Siege of Minas Tirith” autor: Stephen Hickman


#lotr #wladcapierscieni #ciekawostki
Majku - #codziennadruzynapierscienia

14. marca 3019 roku Trzeciej Ery
    Pracowici ...

źródło: Stephen_Hickman_-_Siege_of_Minas_Tirith

Pobierz
  • 9
Denethor w tym czasie czuwał nad nieprzytomnym Faramirem i pogrążał się w rozpaczy, tracąc kontrolę nad armią. Dowództwo nad obroną przejął wobec tego Gandalf wespół z Imrahilem. Namiestnik wreszcie, widząc nieuchronną porażkę, podjął decyzję, iż wraz z synem wstąpi na stos. Pippin wobec opuścił Denethora, u boku którego stale przebywał i zszedł do miasta, szukać pomocy u Gandalfa.


@Majku_: i tak beciak Faramir był mniej kochanym synem
bartton - >Denethor w tym czasie czuwał nad nieprzytomnym Faramirem i pogrążał się w ...

źródło: lotr 9 ulubiony syn

Pobierz