Wpis z mikrobloga

Za dzieciaka miałem w bloku taką Olę, moją równolatkę. Ola mieszkała z mamą, dziadkiem i starszą siostrą.
Przed blokiem mieliśmy ławeczkę, huśtawkę i taki jakby malutki skwer do zabawy. W przedszkolu, okresie ed. wczesnoszkolnej spędzaliśmy tam sporo czasu. Często siedząc na tej ławeczce z bloku wychodził jej dziadek, który szedł akurat na bazarek/do lekarza/do apteki/na pocztę itd.
No i za każdym razem jak wychodził z klatki mówił do nas "do widzenia". Gdy był już oddalony od nas o jakieś 10-20m to Ola mówiła pod nosem "kup se trąbkę do pierdzenia" xD
Wtedy wydawało mi się to taką rutyną.
Dziś jak to sobie przypominam to gniję z tej powtarzalności:
- dziadek mówiący do 2. smyków "do widzenia" jakby miał zniknąć na co najmniej 24h, chociaż zwykle wracał po 20-30 min. A czynność tę powtarzał czasami kilkukrotnie na dzień.
- wnuczka gadająca "kup se trąbkę do pierdzenia" xD
i tak za KAŻDYM razem
Teraz siedzę i kisnę z tego

rales - Za dzieciaka miałem w bloku taką Olę, moją równolatkę. Ola mieszkała z mamą, ...

źródło: 60f66bd2389a7_o_large

Pobierz
  • 2