Wpis z mikrobloga

#carnivore
I tak mija dzień 14! Na ketogrypę czekałam, czekałam, się nie doczekałam, trochę mnie kości bolały chwilami jakoś trzeciego dnia, ale nic poważnego. Mam wrażenie, że fakt, że piłam dużo wody gazowanej na początku pomógł mi w uniknięciu skurczów. Wczoraj objadłam się wołowiny, ale wejszła też jajecznica na masełku/tłuszczu powołowinowym, bo jestem pod koniec cyklu, więc wiadomo, że mnie nosi i jest to ogólnie zawsze trudny moment w kontekście trzymania się diety, który wymaga ode mnie jeszcze większej porcji samokontroli... Alergia mnie atakuje głównie porankami, cała twarz mnie swędzi, dzisiaj chyba było najgorzej od początku pylenia, ale po prysznicu w zasadzie prawie nie mam objawów. Libido... Ech, no niestety bez zmian, póki co jest to czynnik, który najbardziej zniechęca mnie do kontynuacji, bo nie mogę myśleć za bardzo i skupić się na robocie. No oczywiście standardowo, najbardziej satysfakcjonującym skutkiem jest spadek wagi, zmniejszenie wzdęć, ale nic to zaskakującego.
  • Odpowiedz