Wpis z mikrobloga

Spotkałem na dworcu typa z uszkodzoną ręką i powybijanymi zębami. Twierdził, że spadł ze źle zmontowanego rusztowania na budowie bloku. Kierownik budowy dał mu do ręki parę tysięcy, zakazał mówić co i gdzie mu się stało i kazał iść do najbliższego szpitala. To był szpital prywatny, ale zlitowali się nad nim i przewieźli go ich własną karetką do państwowego. Nie miał ubezpieczenia, ale mu na SOR pomogli. Na dworcu szukał pomocy w postaci pół litra wódki i żeby ktoś mu zamówił Ubera. Jakiś facet na dworcu spełnił jego życzenia. Tylko dlaczego, skoro dostał kasę od pracodawcy, to szukał kogoś kto mu to kupi. Tego nie wiem.
  • 6
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@farbowanylisek: @Msciwy_pterodaktyl Zauważyłem w tej opowieści ciekawą technikę manipulacji. Myślę, że o tym że "prywatny szpital się nad nim zlitował" powiedział po to żeby zawstydzić i spowodować wyrzuty sumienia "skoro ktoś inny mu bezinteresownie pomógł, to wstyd nie pomóc". Podobała mi się ta historia. Takiej wielowątkowej jeszcze w podobnych okolicznościach nie słyszałem.
  • Odpowiedz
@WladcaPiorunow wszystko nawiną na uszy, bylebyś zwrócił uwagę i się zatrzymał

Od historii, że zostali oszukani przez pracodawcę po jakieś bajeczki że służyli w wojsku ale przejęli im konto bankowe itd xD nawet jak powiesz w obcym języku coś do nich to oni w tym języku będą kontynuować (tu mówię akurat o takich najtrwalszych bywalcach dworców)
  • Odpowiedz