Wpis z mikrobloga

Jakiś czas temu zdałem sobie nagle sprawę z występującego wśród moich znajomych denerwującego zachowania, i jestem ciekawy czy u Was też tak jest, Mirki. Podejrzewam, że jest na to szansa, bowiem wszyscy moi znajomi, którzy się tego tyczą, pochodzą z zupełnie różnych, że tak powiem, "kręgów" znajomości.

Otóż zauważyłem, że osoby, które naprawdę świetnie znają język angielski z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu wplatają pierdyliard niepotrzebnych wstawek z tego języka. I nie mam tu na myśli wplatania jakichś anglojęzycznych słów czy co bardziej popularniejszych zwrotów (typu chociażby "WTF") - nie, chodzi o to że raz na jakiś czas taka osoba zwyczajnie mówi z d--y jakieś zdanie albo część zdania po angielsku. Inb4 masz ból d--y, ale tak po prawdzie - dlaczego, po co? Ot, choćby autentyk z dawna, który jakoś siedzi mi w pamięci: "Czy mógłbyś otworzyć okno? Zaraz się uduszę. Oh, that's a lot better!".

I to się nie tyczy ludzi, którzy np. mieszkali ileś tam czasu za granicą i przeprowadzili się do Polski, mówimy o jak najbardziej polskich Polakach, którzy po prostu nauczyli się angielskiego na bardzo wysokim poziomie.

Jak dla mnie takie wciskanie angielskich zdań jest gorsze niż typowo Facebookowe "zagranico" :S to tylko u mnie tak czy jest to zjawisko występujące powszechniej?

#zagranico #januszejezykowobcych #cociludzie
  • 36
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Marmite: Mnie czasem szybciej do głowy przychodzi angielski zwrot niż polski. Jeśli jestem w otoczeniu, które mnie zrozumie, to po co mam się powstrzymywać?
  • Odpowiedz
@Keffiro: (#) Dla mnie taka sytuacja jest zrozumiała tylko wtedy jeśli używa się angielskiego więcej niż polskiego. Ale jeśli się po prostu zna bardzo dobrze angielski ale na co dzień mówi po polsku to nie potrafię sobie wyobrazić czemu część zdań wypowiadać po angielsku. W tym sęk, nie chodzi o angielski zwrot, tylko o całe zdanie. I jak to jest, mówisz 2 zdania po polsku a potem 3. formuje Ci
  • Odpowiedz
@Marmite: Nie zdania. Bardziej, jak pisałem, zwroty. No i też oczywiście wyrazy, czasem spolszczone. Najczęściej w takiej sytuacji jest tak, że pierw przychodzi mi do głowy coś po angielsku i po prostu tu mówię. Zdarza się też tak, że najzwyczajniej w świecie angielskie sformułowanie lepiej oddaje to, co chcę powiedzieć – w takim wypadku nie jest to działanie impulsywne, lecz w pełni świadome.
  • Odpowiedz
@Marmite: Roznie bywa. W pracy zdecydowana wiekszosc po angielsku, w domu prawie tylko po polsku. Ale jak zostalem w domu na dwa tygodnie sam i 99% moich kontaktow z ludzmi to byla praca, to jak sie w pewnym momencie jeble w palec to klnalem po angielsku....

Poza tym... funkcjonujac w takim srodowisku nie da sie calkowicie uniknac wplywow przenikania sie jezykow.
  • Odpowiedz
@Keffiro: (#) Ale ja mówię o zdaniach właśnie. To że często zwroty jakieś przychodzą jako pierwsze jest dla mnie akurat w pełni zrozumiałe, bowiem sam jestem tego ofiarą - ale internet i to że pracuję w dużej części z językiem angielskim ma na to zapewne jasny wpływ. Natomiast chodzi mi o sytuacje podobne do przykładu, który opisałem. Ktoś mówi 2 zdania, a potem zupełnie świadomie, 3. wypowiada w pełni po
  • Odpowiedz
@Marmite: Podejrzewam, że niektórzy mogą to robić dla szpanu. Myślą, że są tacy światowi, że ludzie będą im zazdrościć znajomości języka. Wcale nie chodzi im o łatwiejszą komunikację.

Chciałbym jeszcze zaznaczyć, że według mnie takie nieszpanerskie wtrącenia nie są absolutnie niczym złym. Ja je lubię właśnie dlatego, że, jak napisałem, ułatwiają porozumiewanie się.
  • Odpowiedz
@msq: (#) Ale Ty, zdaje się, mieszkasz w Irlandii - a ja mówię o ludziach mieszkających w Polsce, rozmawiających po polsku i o tym, że w pełni świadomie (bo średnio mi to wygląda na impulsywne działanie) wplatają oni w swoje wypowiedzi dużo, dużo więcej niż przeciętna osoba.
  • Odpowiedz
@Keffiro: (#) Ja także chciałbym to samo podkreślić - w pracy chodzę na daily, robię ludziom code review i tak dalej, przecież nie zacznę tego tłumaczyć bo to tylko utrudni porozumiewanie się :P ale nigdy nie zdarzyło mi się powiedzieć komuś w środku wypowiedzi całego zdania po angielsku.
  • Odpowiedz
@staa: (#) Wygląda na to, że nie podkreśliłem tego w poście zbyt dobrze - ja naprawdę nie mam tutaj na myśli używania krótkich zapożyczeń typu przytoczone "what the fuck", sam czasem łapię się na tym że dużo łatwiej jest mi wyrazić pewną rzecz po angielsku, bo np. jest to słowo które ma jakieś bardziej trafne znaczenie niż wszystkie polskie odpowiedniki. Ale właśnie, rzecz tyczy się pojedynczych słów czy zwrotów, nigdy
  • Odpowiedz
@Marmite: ja mam kilka swoich...powiedzonek , które gadam po angielsku - co najlepsze denerwuje mnie to bardzo bo sama nie lubie takiego wtrącania, ale robie to z automatu :D

po prostu oglądając seriale 24/7 wcinały mi się same takie gówniane teksty typu: or something like that, whatever i kilka innych dłuższych, których nawet nie umiem napisac xD
  • Odpowiedz