Wpis z mikrobloga

Mam mieszane uczucia jeśli chodzi o nową Miss Hanoweru.

Ja zdaję sobie sprawę, że organizowanie konkursu piękności w Niemczech to zadanie dosyć karkołomne. I to nie tylko z powodu mocno wysublimowanej urody niemieckich kobiet, którą ciężko docenić prymitywom o plebejskich gustach. Przede wszystkim dlatego, że w takiej Ameryce, a nawet w Polsce taka miska in spe, zapytana o czym marzy, może śmiało odpowiedzieć, powstrzymując łezkę wzruszenia, że o pokoju na świecie. I potem jury po prostu wybiera tą, która marzy w najbardziej przekonujący sposób. I można iść do domu w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.

W Niemczech nie ma tak łatwo. Wszak wiadomo, że każdy Niemiec – niemieckich kobiet nie wyłączając – marzy tylko i wyłącznie o pokoju na świecie. Nie ma więc sensu ich o to pytać, nie? A to oznacza, że dokonać wyboru jest znacznie trudniej.

Jak sobie poradzili z tym jurorzy z Hanoweru?

Z jednej strony jury pokazało, że idzie z duchem czasu i wybrało feministkę. I to taką, że człowiek tylko spojrzy i od razu wie, że ją patriarchat uciska – i nawet nie musiałem używać swojej, mocno ograniczonej, znajomości teutońskiego żeby to potwierdzić.

Także fakt, że Miss Hanower wygląda – jak to ślicznie Pierestrojka ujęła – jak Miss Hangover należy zapisać jurorom po stronie zasług. Mamy wszak 2017 rok i najwyższy czas skończyć z seksistowskim i patriarchalnym przekonaniem, że kobieta ma ładnie wyglądać. A trudno wyobrazić sobie mocniejszy cios w ten katofaszystowski aksjomat niż wybranie kobiety o mocno wysublimowanej urodzie na królową piękności. Wszak Anna Dryjańska stwierdziła jakiś czas temu, że równość to będzie dopiero wtedy, jak samce będą się ślinić na widok brzydkich bab tak samo mocno jak na widok ładnych. O ile wiem jeszcze się nie ślinią – o ile ta banda szowinistycznych mizoginów z jaką chodzę na wódkę jest grupą reprezentatywną – ale to na pewno krok w dobrym kierunku.

I w zasadzie to wszystko dobre, co o wyborze jurorów można powiedzieć. I nie zrozumcie mnie źle – widać, że intencje mieli dobre. Ale nie tak łatwo zrzucić z siebie lata patriarchalnej tresury – i niestety widać, że jury z Hanoweru nie do końca się to udało.

Zacznijmy od rzeczy najmniej ważnej. Dlaczego wygrał taki chudzielec? Wszak feministki uczą nas , że wszystkie kobiety są piękne. Nawet te, które mają swoje własne pola grawitacyjne. A ocenianie kobiet pod względem masy ciała to faszyzm, nazizm i mizoginia. I tutaj jurorzy dali ciała po całości – bo nie tylko samej missce przydałoby się trochę wegańskiego żarcia podesłać, ale w całym finale nie ma ani jednej kandydatki plus size. Szejm on ju.

Uznałem to za najmniejsze przewinienie, bo być może zrobili to celowo. Żeby zwrócić uwagę na ofiary polskich obozów zagłady. Jak już pisałem, niemiecki znam kiepsko, mogłem nie załapać niuansów. Następne przewiny będę więc wymieniał już w kolejności losowej, bez faszystowskiej segregacji na mniejsze i większe.

Przejdźmy więc do kolejnego potknięcia hanowerskich jurorów. Dlaczego nowa miss jest ogolona? I nie chodzi mi tutaj o fryzurę – w tym wypadku fryzura „na ofiarę nowotworu” to odważna demonstracja i środkowy palec w stronę patriarchalnych prymitywów, co to uważają, że kobieta powinna mieć długie włosy. Coby łatwiej było ją zaciągnąć do jaskini po daniu w łeb maczugą.

Ale nieodłącznym elementem każdego konkursu piękności, nawet w tak postępowym kraju jak Niemcy, jest prezentacja kandydatek w bikini. I wyraźnie widać, że zwyciężczyni także poniżej głowy jest gładko ogolona. A przecież wszyscy wiemy, że golenie nóg czy pach przez kobiety to forma opresji kulturowej narzucona przez bogatych, białych samców. I że kiedyś depilator będzie się tak samo źle kojarzył jak bat, którym poganiano niewolników na plantacjach bawełny. Miss Hanower najwyraźniej tego nie wie – a jurorzy, dając jej tytuł, nagradzają ją za ignorancję.

Żeby chociaż skorzystała z okazji i na swoich wygolonych nogach freebleeding zaprezentowała, to mniej by to bolało. I nie kupuję wytłumaczenia, że może nie miała akurat tych dni. Mogła się keczupem wysmarować. Dla sprawy!

Albo żeby chociaż wąsa miała. Byłoby to wielkie zwycięstwo ruchu feministycznego – a tak to dupa zbita. Przez patriarchat.

A w ogóle to dlaczego miss musiała zostać kobieta? Na chwilę obecną mamy przecież 63 oficjalne płcie – tymczasem do konkursu dopuszczono jedynie kobiety, i to klasyfikowane na podstawie katofaszystowskich chromosomów. Czyż nie byłoby pięknie jakby Miss Hanoveru zostało intergender, travesti n-b, allagender, neutrois czy nawet butch? Albo ostatecznie chociaż mężczyzna, który czuje się kobietą. Co oznacza, że jest kobietą – wszak płeć to konstrukt społeczny.

A w ogóle to dlaczego taka blada? Wszak wszyscy wiedzą, że biali ludzie to źródło wszelkiego zła. I zamiast stawać w blasku jupiterów i wyciągać rękę po zaszczyty, to powinni do końca świata przepraszać i płacić reparacje. Co więcej, wybór białej misski zupełnie nie idzie w parze z trendami demograficznymi. Niemcy wprawdzie mają rekordowo wysoki przyrost naturalny obecnie, ale białe kobiety nadal rodzą mniej niż półtora dziecka – a granica zastępowalności pokoleń wynosi 2,1 dziecka na kobietę. Co oznacza, że wprawdzie Niemcy niestety dalej są przeważająco białym krajem, jednak wkrótce to się zmieni – i Neue Deutsche, czytając kiedyś w podręczniku do historii o tych wyborach, mogą się poczuć zdyskryminowani. Pod tym względem jurorzy z Hanoweru zdecydowanie powinni się uczyć od jurorów z Helsinek.

Tutaj zresztą znajduję okoliczność łagodzącą. Nowa misska ma bowiem nieco turecko brzmiące nazwisko – Palamarcuk. Mogli się pomylić. Ale przecież wystarczy spojrzeć na te wysublimowane rysy twarzy, które mogłyby wyjść spod dłuta Fidiasza, i człowiek od razu wie, że Niemka czystej krwi. No chyba, że w ramach wyrównywania szans na rynku pracy stanowiska jurorów powierzono niewidomym.

Do teczki panie Joannie nie zaglądałem – nie jestem w końcu jakimś nienawistnikiem z IPNu – więc nic wam nie powiem o jej wyznaniu i orientacji. Ale że każdy jest niewinny póki mu się winy nie udowodni, to zakładam, że jest lesbijką która codziennie chodzi do meczetu.

Podsumowując – jurorzy z Hanoweru wiedzieli, że dzwoni, ale nie wiedzieli w którym kościele, że użyję popularnego katofaszystowskiego zwrotu. Chcieli dobrze, ale zabrakło im odwagi. Ale nie traćmy nadziei – wybory miss są w końcu co roku. I być może już w przyszłym nową miss zostanie transseksualny, homoseksualny uchodźca.

Ale co innego mnie martwi bardziej. Niemiecka prasa donosi bowiem, że te wybory wywołały prawdziwy Scheisesturm w całych Niemczech. I że nawet tak postępowe społeczeństwo burzy się, że królowa piękności powinna być piękna.

Wprawdzie w ostatnich wyborach wygrała Mutti Multikulti, ale to nic nie znaczy. Bo towarzysz Shultz z kameraden zaliczył największy od lat spadek poparcia, a trzecie miejsce zajęli naziści z AfD. A do tego Niemcy się oburzają na postępową – umiarkowanie, Q.E.D. - Miss Hanower. Czyżby to miało znaczyć, że nasi zachodni przyjaciele nie dorośli do demokracji?

****
PS: tekst o szczepionkach, który kilku z was obiecałem, pójdzie na dniach. Trudny temat, a chcę to zrobić porządnie.

#pasta