Aktywne Wpisy
mickpl +1142
cytmirka +151
Ostatnie zdjęcie Rudzika, zrobiłam je kilkanaście minut przed eutanazją… To była moja pierwsza eutanazja podopiecznego psiaka.
Skąd się wziął Rudzik? Jakiś czas temu jego opiekun został oddany do domu starców, a rodzina niestety nie poczuła się ani trochę odpowiedzialna za Rudzika i drugiego psiaka, więc obydwoje trafili pod naszą opiekę.
Rudzik miał chore nerki i kamień na zębach, usunięcie kamienia miało mieć miejsce teraz w piątek, ale już nie doczekał. Według weterynarz i tak nie wybudziłby się po zabiegu, bo wyszło, że serduszko również słabe.
Stan
Skąd się wziął Rudzik? Jakiś czas temu jego opiekun został oddany do domu starców, a rodzina niestety nie poczuła się ani trochę odpowiedzialna za Rudzika i drugiego psiaka, więc obydwoje trafili pod naszą opiekę.
Rudzik miał chore nerki i kamień na zębach, usunięcie kamienia miało mieć miejsce teraz w piątek, ale już nie doczekał. Według weterynarz i tak nie wybudziłby się po zabiegu, bo wyszło, że serduszko również słabe.
Stan
Okres w jakim się teraz znajduje niejako ciągnie mnie w dół i powoduje, że zaczynam rozpamiętywać pewne sprawy. Swoje życie, swoje wybory i analizuję jak do tego doszło, że jestem w tym miejscu jakim jestem.
W mojej poprzedniej pracy, czasu na myślenie miałem sporo. Mimo że to co robiłem do najłatwiejszych zadań nie należało, to jednak gdy wpadłem w pewien rytm i potrafiłem robić to co muszę zrobić. Zacząłem pracować mechanicznie, monotonnie, a mózg był całkowicie odciążony. Mogłem pozwolić sobie na słuchanie audiobooków, muzyki itp. W ciągu tygodnia mogłem odsłuchać ze dwie, a nawet trzy książki, lecz po czasie zaczęło mnie to nużyć i zostałem sam na sam z moimi myślami.
Pracowałem wtedy i myślałem. Co poszło nie tak, że moje życie wygląda tak jak wygląda. Dlaczego tak się nienawidzę, po co ja żyje? Myślałem i myślałem. Sporo. Babrałem się w mojej przeszłości i próbowałem znaleźć jakieś dobre wspomnienia, cokolwiek. Jednak jedyne co znajdywałem to płacz, ból i cierpienie.
Historii mam mnóstwo, jednak to co najbardziej mnie ,,zabiło“ była kara moich rodziców.
Z biegiem lat jak sobie myślę, to był to właśnie początek mojej depresji. Miałem piętnaście lat, a ona rozwijała się powoli przez wcześniejsze lata, aż w końcu jakby ktoś pstryknął palcami dostałem depresji. Nie chciało mi się nic, chciałem umrzeć. Idąc na autobus myślałem tylko o tym, żeby się rzucić pod nadjeżdżającego tira.
Rodzice zauważyli to, że coś jest nie tak. Oceny się pogorszyły, nie interesowałem się szkołą i tym że coś muszę zrobić bądź nie, więc uznali że coś jest nie tak i zaczęli ze mną ,,rozmawiać“. Był to ostatni rok gimnazjum, niedługo egzamin i ja musiałem dostać się do dobrej szkoły, więc za wszelką cenę musieli coś z tym zrobić. Nie mogli pozwolić żeby ich syn poszedł do zawodówki i często potem słyszałem od ojca, że jeśli nie pójdę do technikum, albo liceum to mam wyp****ć z domu. Nie pamiętam przebiegu ,,rozmowy“ to był zawsze monolog mojej matki, a ja bałem się odezwać, bo każde słowo mogło zostać użyte przeciwko mnie. Na pewno powiedziałem że nie chcę się już uczyć. Mama zbladła, ojciec stał w drzwiach i w sumie nie widziałem jego reakcji. Moja rodzicielka po prostu wstała, poszła i powiedziała ojcu, żeby był cicho, żeby sąsiedzi nie słyszeli, a potem wyszła z mieszkania.
Ojciec wyciągnął wtedy pasek i kazał mi się położyć na łóżku. Bił mnie tym pasem po dupie, aż zwijałem się z bólu, płakałem i nie mogłem się ruszyć. Miał krzepę, ćwiczył wtedy i na pewno miałem po tym rany. Bił mnie, darł się i kazał mi przestać płakać żeby nikt nie słyszał. Pytał się mnie czy będę się uczył i raz po raz bił mnie dalej, aż w końcu wymusił na mnie obietnicę, że uczyć się jednak będę. Po wszystkim stwierdził iż dobrze że w końcu obiecałem, bo go ręka zaczęła boleć.
Oprócz tego dostałem karę. Nie mogłem grać, oglądać telewizji, jeść słodyczy i ogólnie robić wszystkiego co sprawia mi radość, oprócz tego nie wolno mi było wychodzić z pokoju. Mogłem jedynie chodzić do szkoły i do toalety. Z czasem kara ewoluowała i było jeszcze gorzej, bo wracałem do domu i przesypiałem resztę swojego czasu. Szkoła, sen, szkoła, sen.
Wtedy zacząłem dostawać od ojca pasem, pieszczotliwie nazywanym przez niego ,,wpi*m“ każdego dnia gdy wracałem do domu, a potem kazał mi siadać przy biurku i się uczyć. Siedziałem wtedy po prostu przy biurku i gapiłem się w otwartą książkę.
Najgorsze były weekendy... Nie było szkoły ja miałem rano pobudkę i jedyne co mogłem to się uczyć. Pamiętam że czytałem wtedy książki, ale one też były mi zabierane jeśli nie były lekturą szkolną. Więc chyba jestem jedną z niewielu osób, która przeczytała Pana Tadeusza, Krzyżaków itp. Chociaż mimo mojego kiepskiego położenia nie dałem rady ich przeczytać.
Myślałem o śmierci codziennie. Chciałem umrzeć. Gdy wracałem ze szkoły to siadałem na przystanku i płakałem, a potem szedłem do domu, po codzienną dawkę ,,wpi**“.
Któregoś dnia miałem już całkowicie wszystko gdzieś. Moi rodzice zabili mnie, wyssali mi duszę i sprawili, że nienawidziłem siebie. Mimo tego wszystkiego nie dawałem się. Słabe oceny to był mój jedyny przejaw buntu i jedyne czym mogłem się im sprzeciwić.
Ojciec zaczął się na mnie drżeć, mówił że jestem śmieciem, nic nie wartym. Że by mnie zabił, bo jestem bezużytecznym gnojem. Bydlakiem. Odpowiedziałem mu wtedy i był to jedyny raz w moim życiu, kiedy się mu postawiłem i odpyskowałem. Powiedziałem mu wtedy:
Wdałem się w ojca
Popadł wtedy w taką furię, że myślałem że mnie wtedy zabije i wcale bym nie rozpaczał, ale mój instynkt samozachowawczy kazał mi zasłonić twarz rękoma i ustać pod ścianą. Ciosy padały ze wszystkich stron. Z góry, dołu, boków. Bił mnie, aż dostał zadyszki, a ja stałem pod tą ścianą, dając się bić przez mojego ojca. Raz po raz, bez opamiętania. Jedynie zmęczenie dało mu się we znaki i przestał. Wyszedł z pokoju i to był chyba ostatni raz, kiedy mnie uderzył.
Chociaż znalazł jeszcze jeden sposób by mi dokuczyć za tę zniewagę. Interesowałem się informatyką i chciałem iść w tym kierunku do technikum. Gdy wybierałem szkołę, mój stary stał nade mną z pasem w ręku i zabronił mi iść na informatykę. Obserwował i patrzył jakie szkoły wybieram. Mogłem iść na wszystko. Dosłownie wszystko, ale nie mogłem iść na jeden jedyny kierunek jaki chciałem.
Więcej moich myśli, przeżyć i historii możecie znaleźć na tym tagu:
#przegryw
@aversxx: sorry ale to brzmi jak bajkopisarstwo.
Jaki miałeś problem żeby jednak złożyć papiery na informatyke? Stary by rejtanem się położył w drzwiach dziekanatu?
Jak można kontrolować wybór studiów dorosłemu człowiekowi? Chodzi mi o metode, sposób. Kajdankami syna do kaloryfera przykuć?
Tylko ja kilka dni po maturze wziąłem plecak i nigdy już nie wróciłem do domu rodzinnego, nawet w odwiedziny.
Wiem że moge popełniać błąd poznawczy i patrzeć na sprawy ze swojej ograniczonej perspektywy ale w takich sytuacjach zawsze chodzi mi po głowie hasło "nie ma męczenników, są
Nawet na pogrzeb nie masz obowiazku iść , dla mnie to już by byli całkowicie obcy ludzie mimo
Boże gdybym wiedziała że tacy ludzie mieszkają koło mnie to bym ich #!$%@?ła na kawałki i nasłała wszystkie organizacje jakie są