Wpis z mikrobloga

#serbia #wybory #europa

Zachód ma w Serbii jeden główny problem: trudno tam znaleźć antyrosyjski ruch nacjonalistyczny. Antysowiecki - proste, jest ich tam mnóstwo, ale zarówno dla Czerwonych Serbów, jak i serbskich nacjonalistów, Rosja i Rosjanie są siłą, na której opiera się serbska niepodległość. I dobrze o tym tam pamiętają. Pamiętają również dobrze rolę nacjonalistycznych formacji swoich sąsiadów - Chorwatów, Bośniaków i Albańczyków - podczas II wojny światowej i podczas rozpadu Jugosławii.

A bez nacjonalistów-radykałów to nie ma sensu: nie ma nikogo, kto mógłby stworzyć siły bojowe, które rozpoczęłyby poważną konfrontację z policją. Ten sam ruch kibicowski w Serbii jest bardziej skłonny wyjść na ulice z zamiarem ponownego pobicia Chorwatów, ale z pewnością nie obalenia ich rządu, nawet jeśli nie jest on najbardziej szanowany, w interesie Zachodu. Zwłaszcza gdy stawką jest, nazywając rzeczy po imieniu, udział Serbii w wojnie z Rosją.

Tak więc w tych warunkach nie możemy oczekiwać klasycznego scenariusza Majdanu, kiedy "pokojowi" protestujący są wspierani przez zjednoczone grupy nacjonalistyczno-radykalne. Zastanawiam się nawet, na kogo w tym przypadku postawili zachodni specjaliści, aby rozwiązać ten problem.
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach