Wpis z mikrobloga

#zwiazki #psychologia #pieklomezczyzn #pieklokobiet #pytaniedoeksperta

Od dłuższego czasu mam sytuację w związku, która sprawia że kompletnie się pogubiłem w emocjach i potrzebuję zrobić taki długi post żeby zebrać myśli. Nie wiem, czy to ja jestem 'tym złym', czy powinienem zerwać, czy się leczyć, i będę wdzięczny za poradę + chętnie odpowiem na wszelkie pytania pomocnicze

Zacznijmy od tego że jestem bardzo dobrze zarabiającym (programista 15k) 26-letnim mężczyzną z Gdańska z zainteresowaniami i pasjami, oceniam swój wygląd na jakieś 6-7/10, i jestem w związku od 1.5 roku z 23 letnią dziewczyną, i może na starcie wymienię zalety i wady jej żeby nie było że tylko narzekam:

1 Jest bardzo ładna i inteligentna, ma dobrą pracę i studia
2 Mamy podobne plany na przyszłość, podobne poglądy na życie i świat, chcemy mieć dzieci
3 Ma dobre relacje ze swoją rodziną, lubi też moich znajomych i moją rodzinę
4 Generalnie jej ufam i wierzę że mnie ma ochoty ani zamiaru mnie zdradzać czy coś
5 Przyjemnie spędza się nam razem czas i mamy to 'flow' i pewien własny język kiedy już jesteśmy obok
6 Potrafi sprzątać, gotować, itp

a teraz przejdźmy do wad:

1 Bardzo duże problemy w komunikacji kiedy nie ma nas akurat przy sobie - ja przez życie wyrobiłem sobie zwyczaj szybkiego odpisywania na wiadomości od bliskich, dzielenia się ze swoją dziewczyną różnymi przemyśleniami czy zdjęciami jak gdzieś wyjadę, mówieniem jak akurat widziałem coś fajnego albo coś co może ją zainteresować, i jeżeli się nie widzimy to nie mam problemu z zadzwonienem od czasu do czasu kiedy zatęsknię.
Ona z kolei jest niemalże odwrotnym typem, i to już w zasadzie od początku związku - kiedy jest w pracy to praktycznie nie ma z nią kontaktu (mimo że w jej pracy dużo osób nie ma problemu z wyciąganiem telefonu), po pracy w zasadzie też kompletnie nie zwraca uwagi na telefon, nie mówiąc już o pomyśleniu żeby spytać co tam u mnie albo zadzwonieniu. Często piszę jej kilka spraw z całego dnia a ona odpisuje kilkoma słowami na jedną-dwie po kilku godzinach. Zdarzało się że wracała z pracy i czekało na nią 5 wiadomości z całego dnia gdzie może 2 były na serio ważne dotyczące tego co robimy dzisiaj albo kiedy wróci żeby można było coś zorganizować, i wracała z pracy koło 19 jak już cały plan był przedawniony i mówiła 'przepraszam, gadałam z mamą przez telefon odkąd wyszłam z pracy i nie widziałam że pisałeś' xd jakby do tego nie służyły powiadomienia
Zdarzały się sytuacje (bardzo rzadko mam coś takiego) że stało się coś co sprawiło że się rozklejałem i potrzebowałem z kimś pogadać i nie mogłem na nią liczyć bo przez pół dnia nie odbierała żeby potem mówić 'przepraszam byłam zajęta/oglądałam coś/uczyłam się/jechałam autobusem/nie widziałam że dzwonisz', i jedyne co mogłem zrobić to mieć poczucie że 'eh, znowu zostałem z czymś sam' albo liczyć na kolegów/koleżanki, co też jednak jest dla mnie nienaturalne będąc w związku. Kiedy z nią o tym rozmawiam i mówię jak mnie to boli, to ona mi z reguły obiecuje że się zmieni, i przez 2-3 dni jest lepiej ale potem znowu wraca brak kontaktu, i tak w kółko.

2. Przez powyższe, nasz standardowy dzień wygląda tak - budzę się o 8 rano kiedy ona już wyszła do pracy, o 16 kończę pracę, ona wraca do domu koło 18, mamy 5-10 minut na small talk i streszczenie co się działo w pracy, potem ona idzie na zakupy (jeśli się nie dołączę to nie spędzimy razem czasu), idzie gotować (jeśli nie będę stał wtedy przy niej to nie spędzimy razem czasu), idzie poczytać albo się pouczyć (me-time, nie przeszkadzać), i nagle jest godzina 21 i mamy może pół godziny/godzinę które spędzamy razem przed snem, pillow talk z reguły ograniczony bo ona musi iść spać. Może to jest normalne w wielu związkach, ale tutaj przez nasz pattern w komunikacji na odległość kiedy się nie widzimy przez pozostałe 23 godziny czuję się po prostu samotny i mogę sobie pogadać z kolegami/koleżankami co najwyżej. Jedynie w weekendy mamy trochę więcej czasu o ile akurat nikt z nas nie robi czegoś do czego druga osoba nie może się przyłączyć

3. Jej przywiązanie do rozwoju i robienia kariery - mimo że ona deklaruje, że rodzina i partner jest dla niej na pierwszym miejscu, to widzę że robienie kariery (w zawodzie w którym jest 90% mężczyzn) jest jednym z jej priorytetów - połowa naszych rozmów jest o jej pracy (co mi nie przeszkadza bo lubię jej słuchać) i często powtarza że pieniądze są dla niej bardzo ważne. Często wspominała że chciałaby zrobić doktorat w innym mieście jak będzie mieć macierzyński lub później (co mnie trochę przeraża przez punkt 1, long-distance byłby dla mnie na jakiś czas spoko jeżeli byłaby zaangażowana w pisanie/dzwonienie tak jak ja, a tak nie będzie raczej nigdy). Jak ja podjąłem wiele miesięcy temu decyzję żeby kupić mieszkanie to ona mi regularnie wspomina że ona też sobie chce kupić w takim razie żeby mieć na wynajem, nie mam z tym problemu ale przez to mam wrażenie że robi się nam taka rywalizacja w związku o to kto więcej będzie miał/zarabiał i boję się że w pewnym momencie zostanę programistą który poza etatem jeszcze w większości się opiekuje dziećmi jak ona się będzie realizować

4. Duża różnica w libido - u mnie jest to jakieś 5-7 razy w tygodniu (spada lekko po honeymoon phase do jakichś 4 razy w tygodniu), a u niej mniej więcej 1-2 razy w tygodniu. Bardzo często słyszę przez to odmowę w tych sprawach, na tyle, że już sam przestałem prosić i czekam na jej inicjatywę

5. Jej poprzednie związki - w zasadzie ona zawsze wybierała sobie 'zaradnych' mężczyzn którzy zarabiali dużo więcej niż średnia krajowa, a jej najdłuższym związkiem był kilkuletni związek z chłopakiem z którym zerwała po tym jak przez cały rok mieszkali razem zachowując się wobec siebie jak współlokatorzy. Pomiędzy nim a mną miała jeszcze 2-3 próby trwające kilka miesięcy, które kończyły się 'ucieczką' faceta (zdradzanie lub przestanie się odzywać do niej)

Czy to ma szansę wypalić jeszcze? Na początku związku twierdziłem że 'musimy się dotrzeć i będzie ok', potem że jak skończy studia to będzie lepiej, potem, że jak się wprowadzimy do siebie to powyższe problemy znikną, a obecnie od 3 miesięcy mieszkamy razem i dalej mam ten niekomfortowy 'gut feeling' że coś tutaj nie gra. Obecnie przeprowadziliśmy się tymczasowo do pruszcza gdańskiego żeby ona miała bliżej do pracy i muszę dojeżdżać komunikacją miejską albo autem żeby mieć jakiekolwiek życie społeczne ze swoimi starymi znajomymi i nie czuję się wcale lepiej w zamian dostając dziewczynę, która jest często nieobecna/na me-time/w pracy. Myślę że jestem na etapie gdzie muszę pójść w jedną (muszę się ogarnąć) albo w drugą (muszę zerwać) stronę, jednocześnie jest we mnie ogromny strach że to byłby bardzo duży błąd i to ze mną jest coś nie tak i mój kolejny związek (o ile zaistnieje) będzie tak samo wyglądał lub gorzej (w końcu nikt nie jest idealny), nie chcę jej też ranić bo wiem że niczego nie robi specjalnie przeciwko mnie. Pomimo powyższych wad, widzę w mojej obecnej dziewczynie mnóstwo zalet i głupio mi zrywać, bo bycie z nią (jak już jest obok) jest przyjemne, czuję się przy niej z reguły kochany i zaopiekowany.

Byłem wcześniej w jednym kilkuletnim związku, w którym te rzeczy związanie z komunikacją (bo to chyba najbardziej mnie boli) grały bardzo dobrze, często sobie pisaliśmy o głupotkach i nie tylko i nie czułem się nigdy samotny. Na tyle, że moja ex mogła wyjeżdżać na miesiąc-dwa i się cieszyłem z jej szczęścia że sobie podróżuje.
Przed nią spotykałem się 2 miesiące z inną dziewczyną (i kilka lat temu też miałem tą samą sytuację) która nie chciała tego kontynuować bo, uwaga - za rzadko do niej pisałem/dzwoniłem/odpisywałem i miała tego dosyć (w 2 przypadku też), więc też ciężko mi powiedzieć żebym był tutaj w jakiś sposób skrajny, skoro nawet mnie tacy ludzie odpychają, chociaż też nie wydaje mi się żebym którąś z nich kochał bo tylko się spotykaliśmy, więc to powoduje u mnie paranoję jakoby moja obecna dziewczyna też mnie nie kochała, mimo że codziennie mi mówi że mnie kocha.
  • 36
@Throwaway2137PL2: Z nią było więcej problemów wiesz o których nie chce tutaj pisać, to jest jeden z elementów. Uważam że to była dobra decyzja. Ja jestem typem który preferuje samotność jak coś nie gra ale cena tego jest bardzo wysoka.

Ja bym inaczej poszedł do tego. Zadaj sobie pytanie, tak szczerze czy ty ja kochasz. Jeśli tak to nie ma sensu imo odchodzić. Jeśli nie to warto ryzykować.

Każdy ma jakieś
@Throwaway2137PL2: Przeczytałem całość i wygląda to tak, jakby twoja dziewczyna nie była tobą zbytnio zainteresowana. Jest z tobą w związku bo tak jakoś wyszło i tkwi w nim siłą rozpędu, może z przyzwyczajenia?

Jak wygląda jej zaangażowanie w sprawy "związkowe" takie jak: planowanie wspólnego weekendu; aktywności domowych gotowania, sprzątania (dołącza do ciebie, sprzątacie, gotujecie razem); proponuje wyjście na spacer/obiad; jakiś kurs (np. tańca)? Czy w sprawach dotyczących rozwoju jej kariery uwzględnia
@Tryt_on: wszystko na tak, uwzględnia mnie we wszystkich planach, razem planowaliśmy wakacje i wspólne wycieczki, aktywności domowe dzielimy mniej więcej po równo, proponuje wyjścia, i karierę też planuje w sposób który uwzglęnia moje plany (przynajmniej narazie)
@Throwaway2137PL2: Wiesz że tu może być tak że ona nie potrzebuje takiego kontaktu jak ty. Ja ze swoją żoną jak wychodzę do pracy to do powrotu do domu zazwyczaj nie piszemy do siebie ani słowa. Po prostu nie mamy takiej potrzeby. I po prostu jesteście na tym punkcie niedopasowani.

To że w prawdziwym życiu jest mało czasu dla siebie nawzajem to też normalne. Dzień nie jest z gumy.

Ten punkt z
@Throwaway2137PL2:
Proponuję zmienić trochę perspektywę. 50 lat temu jak ktoś wychodził z domu, to nie było z nim kompletnie kontaktu, dopóki nie wrócił. Można było próbować się dodzwonić w miejsce, gdzie akurat był, ale musiałby stać przy telefonie i rozmawiać, więc nie miało to sensu - chyba że było to coś ważnego.

Zamiast do niej wysyłać zdjęcia na bieżąco, możesz jej te zdjęcia pokazać jak wróci, a o tym co widziałeś,
@Throwaway2137PL2: Jak to jest z tym czytaniem i "me time"? Zamyka się w pokoju i masz nie wchodzić? Może robi to w ten sposób dlatego, bo jeśli robi to przy tobie, to ignorujesz fakt, że jest zajęta i zaczynasz do niej mówić lub rozpraszasz ją w jakiś inny sposób?
Może cały myk w tym, żeby się nie izolowała, gdy się uczy, ale żebyś w tym samym czasie jej nie przeszkadzał? Dzięki
wszystko na tak, uwzględnia mnie we wszystkich planach


@Throwaway2137PL2: to wychodzi na to że jest ok. Myślę, że macie różne podejście do wzajemnego kontaktu w ciągu dnia. Ty potrzebujesz go znacznie więcej niż on może ci dać.
Zgadzam się z @Nemayu że forma kontaktu może mieć znaczenie. Lubisz pisać często krótkie wiadomości, ale twoja dziewczyna może tego nie lubić, ale krótka rozmowa telefoniczna byłaby możliwa do realizacji. Skoro potrafi gadać (nie
@Nemayu: i z mojej perspektywy te 50 lat temu ludzie w związkach by się zabili za możliwość swobodnego pogadania z drugą połówką na odległość tak jak jest to możliwe dzisiaj

- największym problemem jest że do tej pory będąc w związkach (biorąc za przykład mój najdłuższy) wiedziałem, że jeżeli miałbym jakąś sprawę albo problem to mogę napisać lub zadzwonić i druga osoba jest na wyciągnięcie ręki (co daje poczucie bezpieczeństwa), więc
@Tryt_on: zgadzam się, ale to wszystko mi się wtedy wydaje takie sztuczne, jakbym był nikim dla drugiej osoby, kiedy muszę się prosić o ten kontakt. I tak to robię i się proszę, a potem nienawidzę samego siebie bo się czuję że do czegoś ją zmuszam, czuję się mało wartościowy, nieważny i czuję brak jakiejś sprawczości
@Tryt_on: dopiero zacząłem, byłem na 2 wizytach - narazie jeszcze nic konkretnego, usłyszałem rzeczywiście że może to być coś lękowego, ale jednocześnie chcieliśmy przeanalizować na przyszłych wizytach czy ta relacja w ogóle się dla mnie opłaca

tak jak też pisałem - w poprzednich związkach nie miałem tych problemów, a czasami nawet nie wchodziłem w związki bo nie podobał mi się tak intensywny kontakt