Wpis z mikrobloga

@levelus: Przypomina mi się opowieść jednego z wykładowców. Kiedyś przyjechali na uczelnię goście z zagranicy, mieli być ugoszczeni w jakiejś poznańskiej knajpie. Daniem dnia były szyjki raków w jakimśtam sosie, tyle, że restauracja chciała oszczędzić na tłumaczu i danie dla gości brzmiało mniej więcej "Cervical cancer in a sos" czyli w wolnym tłumaczeniu "Rak szyjki macicy w sosie".