Aktywne Wpisy
Potifara +50
Dobry wieczór po dość gorzko-słodkim wydarzeniu. Ten, o którego najbardziej się obawiałem, wraca na tarczy. Natomiast cieszą wygrane Amadeusza Ferrariego, „Guzika" i Normana Parke'a. Jak pisałem wczoraj w okolicach godziny trzynastej i czternastej, Natanowi udało się wyjść do utworu stworzonego przez wyżej wspomnianego Roślika. Wątpiłem w to do końca, ale spokojnie ponad milion widzów wreszcie usłyszało Bobiego Szmerda aka its tajm to merda. Potwierdzenie, że Marcoń wychodzi do tego kawałka otrzymałem w
Wrrronika +37
Daj mi plusa a napisze Ci jakis antyromantyczny wierszyk [max do 3:40]
Październikowe zaległości. Jesienno-kolorystyczne klimaty o tej porze roku kierują mnie w stronę lasów liściastych. Celem jest dotarcie do ambony, którą wypatrzyłem sobie na zdjęciu lotniczym i do której nie prowadzi żadna droga. Zjeżdżam z leśnego duktu na ścieżkę, która szybko znika w zaroślach. Ponieważ honor eksploratora nie pozwala mi zawrócić, prę przez półtorametrowe chaszcze dosłownie ciągnąc rower, który plącze się o trawsko każdym swoim wystającym elementem. Po walce z ciernistymi pnączami docieram do strumienia, który w założeniach miałem przekroczyć jednym długim susem. Niestety natura postanowiła ulokować w tym miejscu rozlewisko. Cały misterny plan w pi... Przebijam się zatem do celu nieco okrężnym sposobem. Jeszcze tylko kawałek przez pole, kawałek po czynnych torach i jest owa ambona.
I w tym momencie słyszę: "sssssssss". No ładnie. Bite pół godziny pcham rower przez krzaki, a teraz jeszcze przebita dętka. Przerwana seria 4378 km bez kapcia. Kolejne pół godziny idzie na wymianę dętki i macanie opony, czy kolec nie został. Jako że liczba zapasowych dętek spadła do zera, udaję się w drogę powrotną do domu - kilometr po świeżo obsianym polu, a potem już spokojnie asfaltami.
#rowerowyrownik #jesien
Skrypt | Statystyki