Wpis z mikrobloga

#hotelparadise Cieszę się z powrotu Alicji, bo jako jedyna jest tam po to, by się bawić i flirtować, a nie knuć i obrzydzać pobyt innym uczestnikom. Dawno nie było tak dobrego odcinka, jak ten z jej powrotem, wygarnięciem wszystkiego, co jej leżało na wątrobie i zrobieniem imprezy bez muzyki.
Super, że Wojtek wygrał. Kolejny, co nie umie się bawić i ciśnie w konkurencjach, zamiast dać zwyciężyć szefowi. Posrana ekipka, która przedawkowała knucie, trzęsąca się, że Wojtek wybierze dziewczynę z ich paczki, była żałosna.
Mam nadzieję, że Łucja nie wróci po raz kolejny, bo to by było znęcanie się nad nią.
O multisportowcu już mi się nie chce pisać, jest odpychający w każdym aspekcie, podobnie jak jego świta.
Szkoda, że Jacek tak mocno potrzebuje akceptacji grupy. Wierzę, że to spoko chłopak, ale między wronami kracze, jak i one, co nie przysparza mu sympatii.
Kornelia to nieuleczalna plotkara i mącicielka, która nie potrafi przekazać informacji bez nadinterpretacji.
Sok była w programie dwa tygodnie, tyle samo już jej nie było, a zachowuje się, jak zazdrosna żona, rozliczająca męża po delegacji. Słabe to było, aż nieprzyjemnie się oglądało. Nieudolne udawanie miłości, by dojść do finału - o jeżu...
  • 3