Wpis z mikrobloga

Chciałbym zasięgnąć waszej opinii. Otóż uczestniczyłem w dziwnej dla mnie sytuacji, ale jako że wiele ‎wydarzeń tego dnia było dla mnie tak nietypowych i niecodziennych to nie jestem pewny czy takie ‎zachowanie było miejscu czy ktoś wykorzystał moją niewiedzę.‎
Słowem wprowadzenia, urodziłem się i wychowałem na prowincji stąd brak mi ogólnego obycia jeśli ‎chodzi o zwyczaje dużych miast. Pech chciał, że z przyczyn ode mnie niezależnych musiałem odbyć ‎mój pierwszy w życiu lot, żeby dostać się do rodziny która aktualnie przebywa w Anglii. Mniejsza o ‎powody, bo to jakby totalnie niezwiązane z moim pytaniem do was. ‎

Może to być dla was śmieszne, ale strasznie się tą całą podróżą stresowałem, na domiar złego ‎miałem ją odbyć samotnie i nie miał mnie kto zawieźć na lotnisko. Leciałem z Krakowa, w którym przy ‎okazji jakiejś wycieczki szkolnej byłem, ale poza tym miasto totalnie dla mnie obce. Wysiadałem na ‎dworcu głównym i byłem przygotowany, przynajmniej w teorii, jak dostać się stamtąd na Balice. ‎Wszystko może przebiegło by gładko, bo zgodnie z rozkładem miałem być na lotnisku na trzy godziny ‎przed lotem, ale nie przewidziałem awarii busa którym jechałem… Ostatecznie do Krakowa dotarłem ‎na godzinę do lotu i w tamtym momencie byłem już spanikowany, pociąg którym planowałem jechać ‎kursuje co pół godziny i bałem się, że nie zdążę nim dojechać dlatego postanowiłem skorzystać z ‎taksówki.‎

Bezproblemowo dotarłem na postój taxi, wsiadłem w pierwszą i ruszyliśmy w drogę. Kierowca ‎wydawał się bardzo miły, pokrótce powiedziałem mu jak się sprawy mają i uspokajał mnie, że na ‎pewno zdążę. Droga przebiegła sprawnie po jakichś 25 minutach byliśmy na miejscu. Wyszło ponad ‎‎150 złotych, także dużo więcej niż planowałem wydać na przejazd pociągiem, ale też dużo mniej niż ‎straciłbym gdybym nie zdążył. ‎

I tu zaczyna się robić dziwnie, bo po tym jak zapłaciłem i chciałem wysiąść biec w stronę terminala ‎kierowca zatrzymał mnie łapiąc za rękaw kurtki pytając co robię. Na to zdezorientowany zapytałem ‎czy coś nie tak. Wtedy on powiedział, jakby to było oczywiste, że jesteśmy na postoju Kiss&Fly. I ‎faktycznie widziałem taką tabliczkę, ale nie miałem pojęcia co to z tego wynika. Wtedy on powiedział, ‎że musimy się pocałować (?). Normalnie pewnie bym protestował, ale cały ten dzień to był jeden ‎wielki zamęt poza tym nie miałem czasu się wykłócać także pocałowałem go (trwało to maksymalnie ‎‎20 sekund) i pobiegłem na samolot.‎

Mieliście kiedyś podobną sytuację?‎

#heheszki #krakow #kiciochpyta
  • 6
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Kamiljudym: Miałem identyczną sytuację, tylko że to był kierowca autobusu, który wysadzał mnie pod dworcem PKP. Dodam też, że dla odmiany to pasażerowie autobusu zaczęli klaskać, mimo że autobus miał już opóźnienie z powodu trwającego blisko 6 minut pocałunku,
  • Odpowiedz