Wpis z mikrobloga

Ja to tylko tu zostawię. Zrzut ekranu z grupy "beka z szefów na FB" grupa niestety jest prywatna oto link https://www.facebook.com/groups/508385370337401/permalink/1084452852730647/

Oraz tekst:
"Pracowałem dwa tygodnie w jednym z Gdańskich szpitali jako tzw goniec.
Moim zadaniem było przenoszenie pacjentów między oddziałami, zanoszenie dokumentów i przynoszenie sprzętu. Do tej pory myślałem że w szpitalach pomagają pacjentom, a tu niespodzianka. Już na samym początku nie pasowało mi to że zatrudnienie jest przez firmę sprzątającą a nie szpital.
Wymienię tylko kilka kwiatków, które doprowadziły do mojej rezygnacji.

Pacjenci na SORze nie byli obsługiwani między 1:00 a 5:00 w nocy. To był czas kiedy lekarze "załatwiali ważne sprawy" a w rzeczywistości spali albo grali na telefonie. Czasem z gabinetu było słychać jak oglądają film i się śmieją. Najbardziej mnie wkurzyło gdy pacjent z poważnie rozciętą dłonią, sam jeden jedyny siedział w poczekalni i zalewał krwią podłogę tylko dlatego że przyszedł chwilę po północy i lekarze sobie wcześniej zrobili kilku godzinną przerwę. Bardzo chciałem mu pomóc ale nie było mi wolno.

Pewnego dnia na SORze siedziała kobieta, która w karcie miała wpisane omdlenie i osłabienie. Miałem jej założyć wąsy tlenowe i podłączyć do zaworu w ścianie, ale broń boże nie odkręcać tlenu. Nie będziemy na nią marnować tlenu a ona niech se myśli że ma odkręcony. Kobieta wręcz "zjeżdżała" z krzesła więc później gdy nikt nie patrzał odkręciłem jej tlen na 2 litry/min. Nie było to dużo, ale pomogło kobiecie się lepiej poczuć i już była w stanie sama napić się wody.

Jeśli chodzi o tlen to też jest taka zasada dyktowana wytycznymi, że jeśli założona jest maska na twarz, to musi być odpowiedni przepływ tlenu, bo inaczej osoba będzie się dusić własnymi wydechami (dwutlenek węgla). Niestety każdy miał to w dupie. Idę na oddział po staruszkę. Praktycznie nieprzytomna, reaguje tylko na szturnięcia mamrotając bez sensu. Saturacja na monitorze 78% czyli tragedia (norma 95-100). Na twarzy maska tlenowa a reduktor ustawiony na 2L/min. Oczywiście też usłyszałem że po co marnować tlen skoro i tak raczej nie wyjdzie ze szpitala. Wioząc ją na jej łóżku na drugi koniec szpitala podłączyłem ją pod małe butle tlenowe, które mogliśmy brać do takich transferów. Świadom konsekwencji zaryzykowałem i odkręciłem butle na 9l/min. Jak wyciągałem jej łóżko z windy była ona w stanie ze mną normalnie rozmawiać, nawet podniosła się i poprawiła sobie poduszkę. Na nowym oddziale opowiedziałem co się stało i że zwiększyłem jej tlen to na to pielęgniarka odpowiedziała "dobra, niech se grzyb pooddycha chwilę przed śmiercią"

Inna sprawa. Rękawiczki i maseczki trzeba mieć swoje. Szpital nam nie zapewnia bo nie jesteśmy personelem medycznym. Niestety większość pacjentów leżących na oddziałach było przepoconych i przede wszystkim chorych na różne mniej lub bardziej zakaźne schorzenia. Rękawiczki kupowałem swoje, niestety zużywałem paczkę dziennie, a to już koszt 1/3 mojej dniówki.

Kilku pacjentów dziennie trzeba było zabrać na TK. Tam konieczne było aby pacjent odpowiednio leżał na metalowym stole. Niestety nie każdy był w stanie się tam położyć chociażby z bólu lub stanu pół-przytomności. Jak poprosiłem oddziałową o trzech do pomocy bo kobieta miała wpisany w kartę uraz miednicy to się #!$%@?ła i powiedziała dwóm Ukraińcom pracującym tam dłużej żeby pokazali mi jak to się robi. Przerzucili kobietę jak worek ziemniaków a jej krzyk było słuchać chyba na parkingu. To samo robiło się z innymi pacjentami, np ze złamaną nogą którzy sami nie byli w stanie przeskoczyć z łóżka na stół albo zajmowało im to zbyt długo.

Raz moim zadaniem było leżeć na starym dziadku który był agresywny i chciał uciec ale trzeba było mu zrobić RTG kolana. Na szczęście nie miał dużo sił. Leżałem na nim na 69, dłońmi dociskałem kolano i byłem przykryty fartuchem z ołowiem jak kołderką.

Każda moja próba zakwestionowania lub odmowy wykonania zadania kończyła się na dywaniku dyrektora z groźbą zwolnienia dyscyplinarnego i tekstem "coś tam na ciebie znajdziemy, świadków już mamy". Stwierdziłem że nie jest to warte 13zł/h i odszedłem póki mogłem.
Dwa miesiące później znalazłem się w tym samym szpitalu odbierając dokumenty matki. Dowiedziałem że się już nie ma żadnego polaka na stanowisku gońca.

Każdy pacjent był specjalnie traktowany tak żeby żałował że tam przyszedł. Wyśmiewany, wyzywany od np debili bo zrobił se krzywdę przypadkiem. Chamskie odzywki personelu medycznego sprawiły że coś w mnie się przestawiło. Zacząłem uśmiechać się do pacjentów których przenosiłem i zagadywać. Każdy odwzajemniał uśmiech bo byłem jedyną miłą osobą. Starsze osoby chętnie opowiadały co im się stało i największą radość im sprawiało że chciałem tego słuchać zamiast kazać im się zamknąć jak robiły to inne osoby. Niestety za to dostałem zjebki. Nie wolno nam rozmawiać z pacjentami. Bez powodu.

Zastanawiam się jakim cudem ludzie wykształceni, którzy złożyli przysięgę, że będą pomagać, wręcz szkodzą. Umyślnie i celowo działają przeciwnie do jakichkolwiek wytycznych i wskazań. Sami do tego się przyznawali mówiąc np "musi dostać ten lek jak najszybciej bo może nie dożyć rana, ale teraz mam przerwę. Jak nie zapomnę to dam mu za godzinę". Standardowo też jak w każdej firmie "powinno się robić tak, ale my tu robimy inaczej".

Serial "daleko od noszy" jednak pokazywał prawdę."
gyarados - Ja to tylko tu zostawię. Zrzut ekranu z grupy "beka z szefów na FB" grupa ...

źródło: temp_file5157038953920715277

Pobierz