Wpis z mikrobloga

Czy wy też układacie sobie w głowie każdą dłuższą wypowiedź czy wystąpienie, bo inaczej te wszystkie myśli i wątki, które chcielibyście poruszyć zlewają wam się i nie wiecie, co powiedzieć, czy tylko ja tak muszę robić? Jeśli mam mówić kilkanaście minut i mam do poruszenia więcej niż 2-3 tematy, to jeśli sobie nie wypunktuję tego wcześniej, nie zobaczę struktury, to czuję się, jakby mi fruwały po głowie setki chaotycznych, niepowiązanych ze sobą informacji. Oczywiście takie uporządkowanie korzystnie odbija się na słuchaczach, bo potem często słyszę, że się dużo dowiedzieli dzięki temu, że wszystko było logicznie ułożone i połączone jedno z drugim. Ale kiedy – mając za zadanie oprowadzić w pracy gości z zagranicy i opowiedzieć im o paru sprawach – dwa dni wcześniej wypisywałem wszystko w punktach i podpunktach, łączyłem strzałkami itp., to uznałem, że jednak trochę mi to przeszkadza w życiu codziennym.

W ogóle nie wyobrażam sobie pracy jako wykładowca (zwłaszcza humanistycznego przedmiotu, gdzie nie przechodzi się od wzoru do wzoru, tylko bardziej prowadzi się jakąś narrację) i mówienia tak po prostu przez 45 minut przez cały dzień, codziennie. Nie chodzi o to, że nie byłbym w stanie zatrzymać tyle wiedzy w głowie, bo pamięć mam dobrą, ale o to, że chyba oszalałbym od natłoku różnych myśli, które co sekundę by się zderzały ze sobą i rywalizowały, która akurat ma wybrzmieć.

#rozkminy #psychologia #przemyslenia
  • 9
@Clermont: ja sobie potrafię sam robić wykłady z tego co przeczytam. Jakby mój mózg potrzebował sobie opowiedzieć historię o tym co przyswoił. Z drugiej strony nie rozrysowuję tego nigdy i nie mam problemu z mówieniem. Mogę komuś przez 2h opowiadać o np tradycji hezychastycznej i dawać długie dygresje, ale na koniec wywód i tak jest spójny. Niby mam ASD, ale nie wiem czy to od tego w sumie.
@iamNadia: to nie jest technika nauki, bo to się dzieje nieświadomie. Znaczy jak się skapnę, że głowa mówi, to mogę to zatrzymać, ale to jest jakby proces w tle. A pamiętać potrafię latami. Mary Boyce czytałem jakoś w 2018 a w 2022, z koleżanką na spacerze, opowiadałem jej przez półtorej godziny o mazdaistycznym substracie manicheizmu.

Miałem tak wielokrotnie. Była dziewczyna mi mówiła, że jak zaczynam gadać na temat, który mnie pasjonuje,
@iamNadia: Właściwie to trudno powiedzieć, jak mi idzie. Przywykłem do tego, że trzeba wszystko (psychikę też) "mądrze" wyjaśnić, nazwać, sklasyfikować, ująć w jakieś teoretyczne prawa i potem zastosować to w życiu. Jakoś nie potrafię się przyzwyczaić do tego, że mam zwrócić uwagę na to, co czuję, a takie ogólne pytanie, jak "co dla Pana znaczy X?" to już w ogóle często jest dla mnie abstrakcja. Więc czasami czuję, że to nie
Hmm czyli nieświadomie powtarzasz to, co przeczytałeś? Jesteś w stanie robić w trakcie tego ,,opowiadania” robić inne czynności?

Uznaje to za nieświadomy proces zapamiętywania :D


@iamNadia: tak. Mogę np. w międzyczasie zmywać naczynia czy iść z psem na spacer albo nawet pracować a w tym czasie moja głowa sobie gada o tym kim jest Melek Taus dla Jazydów. Od kied się wkręciłem w medytację i zacząłem zauważać bardzo dużo procesów umysłowych
@iamNadia: Teraz mi się przypomniało, że jak się uczyłem hiszpańskiego w 2012 roku to robiłem to z Assimila. I tam były takie krótkie czytanki (dosłownie od 10 do 30 zdań). I jak się uczyłem z tego, to chcąc nie chcąc, znałem potem te czytanki na pamięc. I pamiętałem je bardzo dokładnie przez kilka lat. Co jakiś czas robiliśmy z dziewczyną test, tj. ona brała książkę, dawała mi numerek czytanki i czytała