Wpis z mikrobloga

Zmotywowałem się wreszcie do włączenia The Long Dark i kontynuowania rozgrywki. Jeśli kogoś interesuje, co było w poprzednim odcinku, to tutaj może przeczytać. W skrócie: po niemalże tygodniu spędzonym w okolicy Jeziora Tajemnic wybrałem się do Zapory Cartera, gdzie zwiedziłem górne poziomy. Po wczytaniu poszedłem niżej i oprócz prowiantu i różnych niezbyt znaczących szpargałów znalazłem w ostatnim pomieszczeniu karabin. Nie wiem, czy dokładnie wszystko sprawdziłem, bo lampa mi się wypalała i się śpieszyłem. O tym, że mógłbym zrobić pochodnię, przypomniałem sobie później. W sumie nie wiem, ile może się palić taka pochodnia.

Zostawiłem część rzeczy w szafkach w pierwszym pomieszczeniu i wyszedłem, żeby przeszukać domki-kampery za ogrodzeniem. Niestety okazało się, że wilk prześladowca, który odprowadzał mnie przez połowę drogi do zapory, dalej tam jest. Uznałem, że to dobra okazja, żeby wypróbować karabin, a miałem jeden nabój do niego. Tutaj zaczął się charakterystyczny dla mnie cyrk pt. „Idę albo nie idę”. Nie wiem, jak niektórzy są w stanie grać w horrory, jak ja w The Long Dark boję się własnego cienia. OK, przeszedłem kiedyś Alien Isolation (na hardzie), ale zwiedziłem tam wszystkie szafki i byłem pod wszystkimi możliwymi stołami. No więc w końcu po wielu wahaniach otworzyłem furtkę w ogrodzeniu, wziąłem do ręki karabin, podszedłem do drzwi jednego z wagonów i wtedy wilk mnie zauważył. Zaczął biec w moim kierunku, wycelowałem, nacisnąłem spust i cyk. I nic. Spanikowałem. Wyjąłem szybko flarę i zapaliłem, czym zatrzymałem szarżującą bestię. Wycofałem się z powrotem za ogrodzenie, zamknąłem furtkę i doszedłem do wniosku, że dobrze byłoby przeładować broń. Ale to już następnego dnia, na dzisiaj wystarczy tych przeżyć. Co za dużo to niezdrowo. Wróciłem do zapory, nażarłem się czipsów keczupowych, opiłem oranżady i poszedłem spać.

Następnego dnia wszedłem na wyższy punkt przed ogrodzeniem, aby sprawdzić, czy wilk jest blisko wagonów-domków czy gdzieś dalej. Był dalej. Wyszedłem przez ogrodzenie, stanąłem za nasypem z torami, wilk był może jakieś 70 metrów dalej. Wycelowałem, strzeliłem, chybiłem. Nie byłem specjalnie zaskoczony swoją strzelecką indolencją. Wilk pobiegł przestraszony ze 30 metrów dalej, po czym się uspokoił i zaczął wracać. Tym byłem już zaskoczony i niepocieszony. Zrezygnowałem z przeszukiwania domków (bałem się, że jak wejdę do środka i wyjdę, to on już tam będzie). Wróciłem do zapory zabrałem wszystko, co uznałem za potrzebne, po czym wyślizgnąłem się przez furtkę i ruszyłem w stronę jeziora. Od razu kiedy znalazłem się na moście, zobaczyłem w dolince po prawej martwego jelenia. Połakomiłem się. Zdecydowałem się zdjąć skórę. Straciłem na to 45 minut, podczas których pogoda się pogorszyła, stan zdrowia i odczuwanej temperatury także drastycznie się pogorszył, pojawiło się ryzyko hipotermii. Mimo tego kontynuowałem wędrówkę w stronę początkowej bazy, co chyba należy uznać za nieodpowiedzialne zachowanie. Strasznie mi się ta droga dłużyła. To z jednej, to z drugiej strony dochodziło do mnie wycie wilków. Jakoś jednak, resztką sił, udało się dojść do celu. Przede mną jedenasty dzień.

A, byłbym zapomniał. W zaporze zjadłem spleśniałą czekoladę i miałem infekcję, ale antybiotykami się wyleczyłem.

#thelongdark #gry
podsloncemszatana - Zmotywowałem się wreszcie do włączenia The Long Dark i kontynuowa...

źródło: Zapora Cartera

Pobierz