Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Muszę się wygadać, bo #!$%@? dostane. Mieszkam w przedszkolu i domie starców w jednym i muszę robić za kuriera bo te dwa moje ukochane debile nie potrafią ze sobą gadać.

Po śmierci matki 2 lata temu moja różowa (27l.) przeprowadziła się do naszego domu (w sumie już teraz mojego, matka kazała przepisać go na mnie zanim rak ją pokona). Nie mogłem ojca (73l.) zostawić samego. Adoptowali mnie, rodzina w większości martwa. Za dużo im zawdzięczam. Ogólnie układ bardzo spoko, mogliśmy na spokojnie skończyć studia, nie musieliśmy się martwić lokum, żadnych wynajmów kredytów. Różowa znalazła bardzo blisko chaty pracę, ja robię na spokojnie doktorat. Ogólnie jest w pytę.

Poza jedną rzeczą. Co tu dużo mówić. Ojciec i ja to syfiarze. Ja to w ogóle byłem przegryw, ale dzięki studiom w innym mieście i znajomym się ogarnąłem. Ojciec to mam wrażenie, że chyba nigdy z tego nie wyszedł. Typowy PRLowski chłop. Robota, a po robocie spanie przed TV, bo chałupę ogarnia baba. Po śmierci matki jest trochę lepiej, ale w tym wieku już nie ma co od niego nie wiadomo czego wymagać.

Po śmierci matki wyszło ile na chacie gratów było. Do teraz nie udało nam się tego burdelu w pełni ogarnąć, bo ojciec by najlepiej nic nie wyrzucał tylko tak wszystko po szafach trzymał, żeby leżało nieużywane kolejne 30-40 lat. No i różowa ostatnio znalazła jeszcze jakieś ciuchy po zmarłej matce. Sama oczywiście tego nosić nie będzie, a ojciec wyrzucać tego nie chce, bo to jeszcze dobre do noszenia (pytanie przez kogo). Problem polega na tym, że ojciec jednak jest trochę ciamajda. On po prostu nie potrafi sprzątać ani nawet o tym myśleć, bo nigdy tego robić nie musiał. Jak miał ogarnąć 10 poplamionych starych koszul (których jak się okazało potem ma 60), to zajęło mu to tydzień, a i tak ze 2 zostawił, bo będą dobre do lasu, albo pracy w ogrodzie. Różowa dostaje jebla na samą myśl, że ma z nim to ogarnąć, bo baba jest ze wsi i u niej wszystko się #!$%@?, wszędzie ma być pusto i ogarnięte, praca, praca, praca. Więc się do niego nawet nie odzywa, wszystko leci na mnie "bo chałupa moja". Zamiast ona się do ojca odezwać to ja muszę latać i się o pierdoły pytać, bo nie będę wyrzucał czegoś co on może chcieć (problem w tym że chciał zostawić nawet jakieś religijne rzeczy bo stare i zabytek mimo że to klerykał klący na kościół XD). A ten nie ma głowy akurat, bo lecą policjanci i policjantki na TV4 albo żużel "i znowu chcielibyście wszystko wyrzucać". No i tej odwala. Zamiast pójść do niego, to ja musze słuchać i patrzeć jak tej palą się styki.

I tak w kółko. Ta chce ogarnąć jakąś półkę szafę z gratów, ja mówię git, pada do mnie pytanie o grat, ja bym wywalił, ale najpierw oboje stwierdzamy, że trzeba spytać ojca, ten nie wie co z tym zrobić, uważa że dobre i w domyśle wychodzi, że zaś by musiało w szafie leżeć, różowa dostaje jebla, zaczynają się spiny. Ja się #!$%@?, bo musze robić za kuriera, bo ta ojcu nie powie o co jej chodzi (różowa w ogóle jest w kwestii rozmowy dysfunkcyjna, u niej w domu się nie rozmawia, nie przeprasza po kłótniach, po prostu wraca się do swojej roboty, a spina sama wygasa, mimo że problem nierozwiązany), a ojciec dostaje jebla, bo widzi że ta znowu robi awanturę, a nie rozumie o co jej chodzi, bo faktycznie zamiast pogadać to robi sceny potem z dupy. Ja już mówiłem, żeby się go nie pytać tylko wyrzucić, on nawet nie zauważy (matka tak robiła, ojciec się dowiadywał 3-4 lata po fakcie, poklął pod nosem i był spokój XD), ale różowa, że nie będzie komuś za plecami wyrzucała (ale na siłę za plecami chce komuś porządek już robić).

DOM K*RWA WARIATÓW. Ja postanowiłem, że umywam ręce i się nie mieszam. Ale nie, ona z nim nie pójdzie pogadać, mimo że to ona coś chce zrobić w chałupie, humor jej się psuje, a ja jeszcze obrywam potem rykoszetem, bo ta zaczyna mówić, że to my mamy sobie w tym burdelu siedzieć. Nie wiem co robić. Oboje zaczynają się odgrażać, że tu nie wytrzymają przez tą drugą osobę i się wyprowadzą, a mi zaczyna się ta perspektywa podobać, bo będę miał w końcu święty spokój zamiast robić za kuriera dyplomate przedszkolanke, między dwoma dorosłymi ludźmi.

Nie umiem już, mam dość, a koniec końców jak zaczynam z nimi gadać to wychodzi, że im wszystko pasuje i to ta druga osoba robi jazdy i jest ta zła. Słowa ze sobą nie zamienili w tej sprawie, ale żrą się przeze mnie jak przez listonosza... Sypialnia ojca zamienia się w graciarnie, bo wszystko mu tam wpieprza, bo ten nic by nie wyrzucał, a nasz zamienia się w burdel na kółkach, bo jak ta widzi brak inicjatywy z jego strony to wszystko co ogarnęła wywala z powrotem na podłogę mówiąc, że ma to wszystko w dupie i też już nic w tej chałupie nie będzie robić.

Oboje są super, no jedno co to kwestie tego zasranego porządku to ogień i woda. A między tym wszystkim jestem ja. Ogień krzyżowy, humor zepsuty co tydzień ostatnio, masa krytyczna coraz bliżej, rozwiązania brak, choć wystarczyłoby pogadać. Boję się, że to się źle skończy, a w razie czego ojca nie zostawię, bo matka to chyba z grobu wstanie i mi #!$%@? spuści, z resztą sam sobie w oczy przed lustrem nie umiał spojrzeć. Nie wiem nawet jak to gówno otagować chyba tylko #zalesie pasuje, ale jak dobrze pójdzie to kiedyś urośnie z tego #depresja




· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: digitallord
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 6
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: pierwsza sprawa - PRZESTRZEŃ I STREFY - czy wy jako para, macie swoją taką do życia? Sypialnię, pokój dzienny, kuchnię, łazienkę wolną od rodzinnych gratów? Choć jeden pokój który jest tylko wasz?
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: po drugie - zasada jest taka, że NIE rusza się cudzego burdlu. Czyli sprząta się i wyrzuca swoje rzeczy, swoją strefę, a potem mozna zabrać się za wspólne przestrzenie. I tu jest miejsce do dyskusji, ustalenia zasad - np że w salonie (części wspólnej) nie zostawia się narzędzi czy brudnych ciuchów. często jest tak, że graciarzowi zaczyna się podobać życie z mniejszym bagażem i bierze się sam do ogarnięcia swojego.
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: nie pociągniesz długo jako pośrednik, oszczędzaj się. Nie jesteś za ich komunikację odpowiedzialny. Jeśli ona zaczyna wylewać nieproduktywne żale, to ucinaj - bo nie jesteś ich adresatem. Ale pomyśl o tych strefach, yrzeba wyznaczyć granice i dać jej przestrzeń do kontroli i sprzątania,niech tam wprowadza swoje porządki, "wije gniazdo".... A ojciec niech też ma swoją przestrzeń którą będzie porządkowa albo i nie, i ma pełną dowolność czy was do tego
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: Twoja partnerka ma rację, tata żyje w graciarni, skoro dom jest Twój, to zarządź, że nieużywane przedmioty zostają z domu usunięte. To jest problem wieku polskich domów- większości pewnie nawet. Ja polecam czytać- np. książkę Marie Kondo o sprzątaniu plus o minimalizmie- na blogach lub słuchać podcastów, np. Chociażby. Warto sobie uświadomić, co się za nadmiarem rzeczy kryje. Podjęcie decyzji to jest ciężar- jeszcze trzeba zdecydować, co z tym zrobić.
  • Odpowiedz