Wpis z mikrobloga

1.

Obecna sytuacja pokazuje, to co zawsze podkreślaliśmy: UE nie ma i nie będzie mieć jednej wspólnej polityki zagranicznej. Nawet w sytuacji tak drastycznej konfrontacji, która od miesięcy wisiała w powietrzu, nie ma żadnych wyrazistych i zharmonizowanych działań. Pieniądze wydane na eurodyplomację okazały się niczym więcej, jak kosztownym kaprysem zachodnioeuropejskich elit. Gdyby tymi setkami milionów (miliardami?) euro napalić w piecu, byłby bardziej efektowny skutek.

2.

Polski rząd też nie ma tu nic do zrobienia, poza nadymaniem się przed Polakami. Brak mu narzędzi. Ponad 20 lat polskiej "polityki wschodniej", niestety głównie werbalnej, przyniosło takie efekty, że nie dysponujemy w Kijowie żadnymi strategicznymi "aktywami", które moglibyśmy uruchomić.

Nie mamy też prawdopodobnie żadnych nieoficjalnych kontaktów ze średnim szczeblem obecnej ukraińskiej elity władzy (średni szczebel jest kluczowy przy rewolucjach) ani z oligarchami, bo albo przez lata stawialiśmy na inną opcję polityczną, albo też - gdy chodzi o oligarchów - po prostu nie jesteśmy na ich ekonomicznym pułapie. Więc nie mamy jako państwo, ani pola, ani narzędzi do jakiejkolwiek realnej gry w Kijowie.

Czy ktoś jeszcze pamięta o Partnerstwie Wschodnim, w tym kontekście? Tego typu projekty (podobnie jak postulowany przez Pawła Kowala "uniwersytet partnerstwa wschodniego" czy nawet zniesienie wiz) w świecie twardej realnej polityki, okazują się soft-powerowym mirażem. Moskwa to zawsze dobrze rozumiała, Warszawa chciała wierzyć, że może być inaczej. No to teraz już wiemy, że nie może.

Tylko ile osób rozumie, że bez alokacji dużych pieniędzy (w perspektywie dekady liczonych w dziesiątkach miliardów a nie setkach milionów) nie prowadzi się skutecznej polityki międzynarodowej w regionie w którym leżymy? Obawiam się, że niewiele. Dużo łatwiej jest śnić sny o potędze i "cywilizowaniu" Ukrainy oraz psioczyć na zbyt umiarkowany ton oświadczeń polskiej dyplomacji.

za: fb/krzysztofbosak.mikroblog

#polityka #ukraina #bosak
  • 1