Wpis z mikrobloga

Czy ściąganie, naprawa a potem sprzedaż aut z USA jest aż tak opłacalna? Znam gościa, który się tym zajmuje powiedzmy hobbystycznie (3-4 auta w roku). Ostatnio pokazywał mi Dodga Challengera, którego wylicytował w USA dla swojego znajomego. Nie pamiętam rocznika, ale jakiś po 2011 roku. Twierdził, że sam wrak 30 tys. zł. Nie wyglądał na jakiś mocno uszkodzony. Do tego koszty importu, wszystkie opłaty oraz odbudowa łącznie koło 40 tys. szacuje. Czyli na gotowo jakieś 70 tys. za samochód. Z tego co patrzyłem to na oko podobne na Otomoto kosztują po 90-120 tys. w zależności od silnika i przebiegu. Uważam, że to duża różnica względem ceny za egzemplarz już obecny w kraju. Ten jego znajomy plauje pojeździć z pół roku, zrobi pewnie z 5 tys. kilometrów i opchnie to u nas i kupi sobie coś droższego też z USA. Pytanie czy serio jest to możliwe czy coś mi ściemniał odnośnie kosztów całej zabawy?
#motoryzacja #samochody #samochodyzusa #pytanie #import #dodge
  • 7
  • Odpowiedz
@Stulejman_Beznadziejny: kwestia tego jak ten gość hobbistycznie naprawia te auta,
czy sam je naprawia bo ma warsztat "hobbystyczny" czy ma szwagra co ma warsztat i dłubie sobie tam hobbystyczne?
o to się rozchodzi głownie, koszt naprawy, robocizny, części,

nawet durna zmiana klocków i tarcz to dla kogoś kto ogarnia taką mechanikę to koszt rzędu "sam to wymienię, jedno popołudnie" a dla kogoś kto nie ogarnia to 1000 zł w serwisie za
  • Odpowiedz
@SpalaczBenzyny: raczej warsztat jakiś mu to robi, na co dzień jest trenerem na siłowni i ma jakąś firmę sprzedającą jakiś konkretny materiał budowlany. On po prostu licytuje za kasę faktycznego kupującego, za jego hajs też płaci opłaty celne i naprawia i oddaje gotowe auto. Dla siebie bierze jakąś tam prowizję zazwyczaj i raz na jakiś czas coś sam dla siebie sprowadzi ale tylko jak chce pojeździć tym chwilę.
  • Odpowiedz