Wpis z mikrobloga

#mafsaustralia
Ja na szybko po 6 odcinkach :)
Ogarnęłam po kolei:
1. Melissa i Bryce. Oboje mnie trochę denerwują, on bardziej. "Brzydka nie jesteś...".
2. Bec i Jake. Co za lodowa idiotka. Szkoda mi J., bo na pewno zostanie skrzywdzony. To dobry facet, zależy mu. Może pasowałby bardziej do Samanty?
3. Samanta i Cameron. Oboje się nie słuchają, wydawało się, że raczej zaskoczą. On mnie wkurza. I to jego wychodzenie... ma dość już po paru dniach, no biedaczek. Zawzięci w swoim.
4. Booka i Brett - miodzio :)
5. Coco i Sam. Nie cierpię go od początku. Za nią też nie przepadam w sumie, ale ma dobre momenty. A on... brrr... ;)
6. Alana i Jason. Lubię ją póki co. Przykro, kiedy nie ma o czym rozmawiać z mężem. Nie wyobrażam sobie słuchać non stop "eeeee.... yyyy.... masz rację.... tak... eeee....". Noż kuźwa. I to po seksie ;)
7. Jo i James. Ona raz się klei, innym razem jakby boi, bo on bogaty. Moim zdaniem nie wyjdzie. Nie widzę ich.
8. Belinda i Patrick. Mocno kibicuję. Jego teksty matko bosko... ;) Problem mają też w tym, że za szybko się wycofują. To te kompleksy itd. Mimo wszystko mogłoby im wyjść.
9. Beth i Russell. No tu już eksperci polecieli. Nic nie pasuje. Ona ma potrzebę oceanu, on nienawidzi wodorostów, bo... ;) On jak z innego świata. Nie wie, co to kiwi itd... W tym małżeństwie podoba mi się "ksiądz" :)))) mrau...
  • 2