Wpis z mikrobloga

Książka, o którą nikt nie prosił, a każdy potrzebował.

Skończyłem dziś lekturę książki-reportażu Tomasza Patory „Łowcy skór. Tajemnice zbrodni w łódzkim pogotowiu”. Nie jest to horror – a przeraża do szpiku kości. Nie jest to dramat – a porusza jak cholera. Wypowiedzi bohaterów z obu stron barykady – i tych co byli ścigani i tych co ścigali – momentami są przejmujące i stanowiłyby co najmniej scenariusz na serial sensacyjny.

Sam reportaż powstał – jak powiedział to w jednym z podcastów jego autor – w gruncie rzeczy tylko z tego powodu, by zebrać w kupę do jednego miejsca wszystko to, co zostało na przestrzeni lat powiedziane w tej sprawie, przytoczyć echa zapomnianych już wyroków, przywrócić ludzką pamięć o tych wydarzeniach, sprezentować posądowe pokłosie afery łowców skór wtedy i teraz, ale też przede wszystkim pokazać, jak bardzo człowiek rozpędzony w swojej gonitwie za polepszeniem swojej egzystencji, jest w stanie posunąć się do najgorszych rzeczy kosztem innych.

„Łowcy skór” bulwersują opinię publiczną wciąż, choć może nie tak, jak w chwili ujawnienia tego procederu. Sprzedaż informacji o zgonie nie jest aż tak porażająca, jak udowodnione mordy w karetkach, których było zdecydowanie więcej, bo według ostrożnych szacunków, ofiar mogło być 1000 na przestrzeni 12 lat trwania „nekrobiznesu”, a osławionego leku będącego symbolem afery – pavulonu – zaginęło w akcji kilkaset ampułek, które nigdy nie powinny znaleźć się w karetkach...
Tomasz Patora pisząc ten reportaż, powraca do chwil, gdy wypuścili głośny artykuł dla Wyborczej krzyczący nagłówkiem tego akapitu, ale też do Łodzi lat 90. - Łodzi gospodarczo mocno nadszarpniętej transformacją ustrojową, Łodzi biednej, upadłej, „polskim Detroit”, jakby szukając przyczyn tego, co zadziało się w pogotowiu ulokowanym przy ulicy Sienkiewicza w Łodzi, niedaleko „Galerii Łódzkiej”, naprzeciwko ogródków działkowych.

Geneza procederu była banalnie prosta. To, co najpierw było zwykłą przysługą z jakimiś upominkami dla załóg karetek, przerodziło się w prawdziwy przemysł, który dla tych ludzi w czasach ciężkiej transformacji ustrojowej stanowił de facto potężne źródło utrzymania. O tym, ile informacji za zgon było sprzedawanych, świadczył fakt, że ludzie umoczeni w tym bagnie „dorabiali” się niekiedy kilku miesięcznych pensji. Sytuacja win-win… Przedsiębiorcy pogrzebowi cieszą się, bo biznes się kręci, a załogi karetek, bo mają kasę, choć w tym łańcuchu pokarmowym oni byli w nim najpóźniej, bo większa dola wpadała do dyspozytora, który wysyłał na taki wyjazd „zaprzyjaźnione” załogi. O tym, co załogi owych karetek robiły, nie będę pisał w tym poście, dowiecie się tego z lektury.

Jak już zaznaczyłem, autor udziela głosu bohaterom z obu stron barykady – sanitariuszom którym udowodniono morderstwa, kierowcom karetek, lekarzom #!$%@?ącym udzielania pomocy, właścicielom firm pogrzebowych, dyspozytorom, dyrektorom Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego przy Sienkiewicza a także tym, którzy proceder wyśledzili.
Poznamy kulisy walk i spięć w samych strukturach pogotowia, nasyłania gangusów na niepokornych mniejszych funerałów ale przede wszystkim historie niewyjaśnionych zgonów, które po dziś dzień jeżą włos na głowie nie tylko samym faktem, że tych ludzi wykończyła instytucja, która de facto powinna walczyć o ich życie, ale też dlatego, że rodziny zamordowanych – nie bójmy się użyć tego słowa – pacjentów, były traktowane jak śmieci i w razie gdy coś nie szło proceduralne (czytaj: rodzina działała tak, że pogotowie nie miałoby szans na na otrzymanie swojej doli za „skórę”) , wówczas lekarz darł kartę zgonu, wypisywał nową, w której zaznaczając jeden mały szczegół powodował, że rodzina zmarłego nie otrzymałaby ciała, które wylądowałoby na sekcji (była to forma „zemsty” załóg karetek na rodzinach, które nie godziły się na proponowany przez zakład pogrzebowy, z którym mieli deal co do skórek). Przewija się też sprawa jednego z bezczelnych lekarzy, który zwyczajnie w świecie traktował rodziny pacjentów jak gówno i nawet wdawał się z nimi w awantury…

W całej tej sprawie zastanawia też to, że nikt nie miał żadnych hamulców moralnych, jakiegoś takiego wewnętrznego stopu, by wyłamać się z tej matni (a trwało to 12 lat). Nieśmiałe próby były, ale nie kończyły się zbyt dobrze, a trzeba też uwzględnić specyfikę tamtych lat, co mogło być tego powodem: za handel informacjami o zgonach brali wtedy wszyscy – od góry do dołu. W Łodzi nie było szpitala, który nie byłby w tym w jakimś stopniu umoczony. Swoje dole brał nawet ówczesny szef pogotowia, by trzymać gębę na kłódkę (co potem enigmatycznie tłumaczył na rozprawie, że „próbował uczłowieczyć ten biznes” – czytaj: sprawić tak, by w razie co można było zgodnie z prawem, legalnie, proponować zakład pogrzebowy do pochówku rodzinie zmarłego pacjenta. Reszta wtedy działałaby bez zmian a kasa płynęłaby nadal). Do tego dochodziły wjazdy „bysiów na chatę”, pobicia, podpalania samochodów a nawet zlecenia zabójstw. Nie sprzyjało to do bycia kimś, kto chciał wyłamać się z układu i opowiedzieć dziennikarzom/policji o tym procederze, więc zmowa milczenia była pożądana.

Ponadto całe to środowisko było w jakimś stopniu hermetyczne – ci ludzie znali się między sobą w większy lub mniejszy sposób a ci, którzy do niego dopiero wchodzili, byli pewnie „sprawdzani”. Starsi medycy (a przede wszystkim ci, którzy badali sprawę) musieli działać po cichu i niejako nosić kamienną twarz – zakonspirowani, w tajemnicy przed całym pogotowiem, żmudnie zbierali dowody, co musiało na pewno wiązać się z niesamowitym wręcz stresem, bowiem wbrew pozorom ścigani, których ta dwójka ludzi wewnątrz pogotowia tropiła, byli sprytni i na swój sposób, mogli stanowić dla konspiratorów realne zagrożenie (choćby wspomniane już wjazdy na chatę).

Mało tego – swoje robił też parasol ochronny środowiska lekarskiego, co także znalazło swoje miejsce w książce, bowiem jak wraz z biegiem czasu sprawa zaczęła się coraz bardziej rozmywać z powodu braku dowodów, tym coraz mocniej środowisko lekarskie atakowało dziennikarzy, którzy opublikowali materiał : ”no bo jak – to co zostało napisane w waszym artykule jest tak absurdalne, że nie miało prawa się wydarzyć!” (przypomnijmy z tej okazji inną sprawę kryminalną: zbrodnię połaniecką, która wg obrońców ówcześnie oskarżonych również była tak absurdalna, że nie miała prawa się wydarzyć – a jak wie każdy, kto śledził głośniejsze sprawy kryminalne PRLu i Polski, jednak się wydarzyła).
Dowody na szczęście udało się znaleźć, choć tak naprawdę jak zauważył sam autor reportażu, była to tak naprawdę burza w szklance wody. Skazanych powinno zostać co najmniej 30 osób, wliczając tu tych, którzy zabijali, otrzymywali i płacili, czyli sanitariuszy, lekarzy, dyspozytorów i właścicieli firm pogrzebowych, tymczasem skazano na poważne wyroki tylko cztery osoby z całej kliki, jaka utworzyła się w pogotowiu w celu zabijania i żerowania na zgonach, reszta oskarżonych albo dostała jakieś śmieszne wyroki albo została uniewinniona. Pyrrusowe zwycięstwo sprawiedliwości podkreślone jest w nieco pesymistycznym zakończeniu tej historii, którego nie chcę tutaj przytaczać, ale myślę, że stanowi dobre odzwierciedlenie tego, jak całą tę sprawę potraktowano.

Zachęcam do lektury. Reportaż nie nuży, jest napisany w intrygujący i zaciekawiający czytelnika sposób a tempo nie zwalnia. To trzeba przeczytać. Ode mnie solidne 9/10.

#czytajzwykopem #ksiazki #ebooki #ebook #literatura #lodz #literaturafaktu ##!$%@? #tomaszpatora #pogotowie #lowcyskor
Drill90 - Książka, o którą nikt nie prosił, a każdy potrzebował. 

	Skończyłem dziś l...

źródło: 1035390-352x500

Pobierz
  • 7
@Drill90: chcialabym to przeczytac,ale nie mam budżetu na zakup ksiazki. Porazajace jest to,ze pavulon to nie srodek nasenny i ofiary umieraly w cierpieniu i swiadomosci, a rodziny probowaly przebic stawke,zeby karetka uratowała pacjenta. Za autorem dziwie sie,ze nie bylo wiekszego echa i utrwalania tragedii w spoleczenstwie.
via Android
  • 1
@Imod nie zachęcam do piratowania, ale znajdziesz ją w necie. Sama książka także jakoś masakrycznie droga nie jest - 35 Ziko albo biblioteki jeśli już ekstremalnie po taniości.
@Drill90:
Jako #wykop30plus pamiętam tę sprawę bardzo dobrze, nie było później żadnej innej afery o aż takim zasięgu medialnym, i aż tak obrzydliwej i szokującej. Skandalicznie niskie są te wyroki. Książkę na pewno sobie przeczytam jak trochę zejdzie z ceny, bo już i tak kilka pozycji do przeczytania mam w zapasie ( ͡~ ͜ʖ ͡°)

Swoją drogą ta sprawa dobitnie pokazuje dlaczego pracownicy służby zdrowia powinni być
Zgrywajac_twardziela - @Drill90: 
Jako #wykop30plus pamiętam tę sprawę bardzo dobrze,...

źródło: give that man pavulon five

Pobierz