Wpis z mikrobloga

Ciekawa rozmowa z gen. Serhijem Dejneko, dowódcą ukraińskich pograniczników. Kilka mało znanych szczegółów o początku agresji. LINK - tłumaczenie moje.
_______

- Spotykamy się w przeddzień rocznicy pełnoskalowej inwazji. Mieliśmy dużo informacji o tym, jak zachodnie wywiady ostrzegały przed takimi planami Rosji. Pogranicznicy z pewnością mieli swoje dane i z pewnością musieli reagować na te sygnały. Jak przygotowywaliście się do rosyjskiego natarcia w lutym 2022 roku?

- Tak, zachodnie wywiady ostrzegały. I my z uwagą odnosiliśmy się do tych informacji. Mamy swój własny wywiad graniczny, który bardzo efektywnie działa, przede wszystkim w kwestii krajów sąsiednich: Federacji Rosyjskiej i jej satelicie Białorusi.
Wiedzieliśmy o planowanej inwazji. Oczywiście teraz jest dużo informacji, że "wiedzieli wszyscy", " wszyscy się przygotowywali ". Jednak Służba Graniczna informowała wyższe kierownictwo wojskowe państwa. Zgłosiłem prezydentowi na 2 tygodnie przed początkiem pełnoskalowej inwazji, że będzie wojna, że ​​Rosja z pewnością zaatakuje terytorium Ukrainy z Białorusi przez strefę czarnobylską.
Mieliśmy te informacje, przez dłuższy czas kontrolowaliśmy poszczególnych przedstawicieli kierownictwa wojskowo-politycznego Federacji Rosyjskiej. Mieliśmy materiały wideo, zdjęcia, szczegółowo znaliśmy plan. Dało nam to możliwość, żeby się dobrze przygotować.
Dwa tygodnie przed początkiem pełnoskalowej inwazji całkowicie ewakuowaliśmy całą tajną dokumentację spraw osobistych i mieszkaniowych naszego personelu z Mariupola, Kramatorska, Lisiczańska, Charkowa, Sum, Czernihowa, Żytomierza...

- ... Chersonia?

- Dojdę i do Chersonia.
Również z Łucka, Kijowa, Boryspola, Berdiańska, Odessy i Chersonia...
Wahałem się i myślałem, czy przeprowadzać ewakuację tej dokumentacji właśnie z kierunku krymskiego, bo do końca nie wierzyłem, że może dojść do inwazji z samego Krymu.
Znamy Putina i jego słabość do używania "obcych flag", "górników" itd. Jasno rozumieliśmy, że inwazja będzie z terytorium Białorusi na kierunku czarnobylskim. jasno rozumieliśmy, że będzie na granicy obwodów ługańskiego i charkowskiego, gdzie wróg będzie chciał wkroczyć na terytorium Ukrainy w celu otoczenia i likwidacji naszego zgrupowania w strefie Operacji Sił Połączonych [dawna strefa ATO w Donbasie]. Dlatego, na tyle na ile mogliśmy, reagowaliśmy naszymi rezerwami bojowymi, przemieszczaliśmy bojowe komendantury szybkiego reagowania.
Jednak, szczerze mówiąc, Siły Zbrojne nie zdążyły do nas dotrzeć na czas, tak jak nie dotarły do ​​granicy w 2014 roku.

- Powiedział pan, że spodziewaliście się rosyjskiej ofensywy przez Czarnobyl, ale nie spodziewaliście się, że ruszą z Krymu. Zrozumiałe, że z Donbasu można było atakować pod „obcymi flagami”. Ale z Białorusi?

- Z Donbasu wzdłuż linii styku [określenie na linię frontu w Donbasie po porozumieniach mińskich] to byłoby zupełnie zrozumiałe. Z Białorusi mogli zaatakować nie jako rosyjska armia a z szewronami Białorusi, w białoruskich mundurach. Ale ruszyć z Krymu - tam są tylko Rosjanie, nie ma nikogo więcej. Dlatego do ostatnich chwil miałem wątpliwości co do wejścia z strony Krymu. Niestety, myliłem się.
21 lutego pisemnie poinformowałem wszystkie wyższe organy, że wojna będzie. Tak, data pełnoskalowej ofensywy był przesuwana. Najpierw był to 19 lutego, potem 22, a ostatnia - 24 lutego.

- A rozumie pan, czemu tę datę przesuwali?

- Wróg wyczekiwał. Był w gotowości. Odnotowaliśmy, że rosyjscy żołnierze, którzy przebywali na Białorusi na tzw. ćwiczeniach zaczęli dzwonić do swoich biskich i faktycznie żegnać się z nimi już 12 lutego. Przechwyciliśmy te rozmowy i z ich treści i charakteru jasno wynikało, że do inwazji pozostało kilka dni.

- I to dlatego w przededniu inwazji rozmawiał pan ze swoim białoruskim odpowiednikiem? [dowódcą białoruskich pograniczników]

- 19 lutego spotkałem się z swoim odpowiednikiem na polecenie prezydenta, to było spotkanie na granicy.
Przedstawiłem mu nasze informacje, poprosiłem o przekazanie ich samozwańczemu prezydentowi Łukaszence. Tym bardziej, że on też był pogranicznikiem. Łukaszenko odbywał służbę wojskową w wojskach granicznych KGB ZSRRR. Dlatego powinien rozumieć, że pogranicznicy powinni zapobiegać naruszeniu granicy, a nie organizować to i ułatwiać.
Mój odpowiednik zapewnił mnie, że coś takiego "z pewnością nie może mieć miejsca". Ale z jego reakcji widziałem, że kłamie. To było ostatnie spotkanie i ostatnia z nim rozmowa.
Dałem mu do posłuchania pewne materiały, przechwycone rozmowy rosyjskich wojskowych. Zbladł, potem się zrobił czerwony, potem zielony i obiecał, że zamelduje tego samego wieczoru Łukaszence. No, a potem widzieliśmy, co się dalej stało.
To, co pomogło nam na Ukrainie wytrzymać sytuację szczególnie w czasie pierwszych dni, to to, że Siły Zbrojne Ukrainy przeprowadziły manewry w lutym jako przeciwwagę dla manewrów tzw. państwa związkowego Białorusi i Rosji. Miałem rozmowę z ministrem obrony Reznikowem, z głównodowodzącym Załużnym. Bardzo się cieszę, że te manewry zostały przeprowadzone. Nasze jednostki wojskowe były postawione w stan gotowości, rozmieszczone i podczas zbrojnej inwazji Rosji mogły już stawiać opór i zadawać straty ogniowe.

- Mówi pan o tych manewrach w obwodzie rówieńskim, gdzie przyjechał prezydent?

- Prezydent był w Równem, a my razem z nim, 17 lutego, równo tydzień przed inwazją. Wcześniej odbyły się manewry w Chersoniu. A potem, tego samego dnia, prezydent spotkał się z ambasadorami. Byliśmy właśnie w Mariupolu w jednostce wojskowej Gwardii Narodowej.

- Pogranicznicy jako pierwsi spotkali się z rosyjska nawała 24 lutego. Pamięta pan jak poinformował wyższe polityczne kierownictwo, że inwazja się rozpoczęła?

- Wszyscy uważają, że inwazja zaczęła się o czwartej. To nie jest prawda. Inwazja zaczęła się o 3.40 na odcinku ługańskiego oddziału służby granicznej, to rejon miłowski.

- To odział, którym pan dowodził w 2014?

- Tak, to mój oddział. Wieś Zoryniwka. Tam grupa dywersyjno-rozpoznawcza wojsk rosyjskich zaatakowała posterunek graniczny i doszło do walk. Od razu mieliśmy pierwszego martwego żołnierza podczas tej pełnoskalowej agresji.
Nadeszły meldunki i około czwartej rano zameldowałem ministrowi spraw wewnętrznych Denysowi Monastyrskiemu, że moi podwładni już walczą na trzech kierunkach, że zbliżają się rosyjskie kolumny. Zrozumiałem, że on już składa raport prezydentowi.
Osobiście wysłałem sms-a do Zełenskiego o godzinie 5 minut 17, kiedy inwazja trwała już na prawie całej granicy państwowej.

- Co było w tym sms-ie?

- Zaraz znajdę. Zameldowałem mu, że to inwazja na pełną skalę. Już znalazłem:
Dzień dobry, szanowny panie prezydencie. Proszę pozwolić, że zdam relację. To pełnoskalowa wojskowa agresja ze strony Federacji Rosyjskiej. Ostrzelano szereg przejść granicznych z Federacją Rosyjską, z ich terytorium prowadzony jest ostrzał Gradami. Nad strefą czarnobylską słychać przelatujące samoloty odrzutowe. Również Grady strzelają z Krymu. Na tę chwilę jest 5 rannych. Moje jednostki zajmują pozycje”.
Była 5:17 rano. Zatem zameldowałem, że to nie prowokacja, ​​to naprawdę jest inwazja na pełną skalę.

#ukraina #wojna #rosja
JPRW - Ciekawa rozmowa z gen. Serhijem Dejneko, dowódcą ukraińskich pograniczników. K...

źródło: 5fe8f7c-img-2748

Pobierz
  • 6
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@JPRW: przyznam, że te ostatnie dni przed inwazją były dla mnie znacznie bardziej emocjonujące niż wszystko co działo się po 24 lutego. Tym bardziej dzięki za tłumaczenie. Czasem zresztą odwiedzam webarchive i czytam nagłówki z dni poprzedzających inwazję, wszystko to wraca. Może macie źródła, z których można dowiedzieć się więcej o początkach wojny? O co np. chodziło z ochroną Zełeńskiego, która ponoć walczyła z ruskimi?
  • Odpowiedz
via Wykop
  • 1
O co np. chodziło z ochroną Zełeńskiego, która ponoć walczyła z ruskimi?


@kryzystworczy: Tego nie słyszałem. Tzn. było rzekomo kilka czy kilkanaście prób zamachu na Zełenskiego, żadnych konkretnych szczegółów nie podano, ale z tego, co rozumiem, chodziło o te rozmaite grupy dywersyjne, które działały w Kijowie i były stopniowo likwidowane przez Ukraińców w tym może przez funkcjonariuszy ochrony. Ale to raczej nie wyglądało tak, że Rosjanie strzelali do Zełenskiego, a
  • Odpowiedz
@JPRW: w sumie #!$%@?, że gość czyta nam tego SMS-a ze swojego telefonu, a za 50 lat pewnie ten SMS będzie materiałem źródłowym w jakimś podręczniku do historii.
  • Odpowiedz