Wpis z mikrobloga

Izba, do której wkroczył, nie wyróżniała się niczym szczególnym - naderwane zębem czasu meble, trzeszczące pod nogami zbutwiałe deski, gdzieniegdzie odklejająca się lub obdarta tapeta. Trudno w obecnych czasach o lepszy standard. Tutaj przynajmniej docierało trochę światła, co Chara przywitał z zadowoleniem; kolejny zaoszczędzony surowiec. Widoczność może nie była największa, jako że tylko część promieni zachodzącego słońca przedostawała się przez brudne okno, ale i tak był to w jego oczach zysk. Tak jak i w innych domach, które dotychczas odwiedził, unosiła się tu gęsta woń stęchlizny. Po wielu latach tułaczek Chara zwykł utożsamiać ją z zapachem śmierci, przezornie więc nasunął ochronną chustę z powrotem na nos. Lepiej nie wdychać śmierci, wierzył. Miejsce to wydawało się całkowicie rozszabrowane. Ogołocone szafki z wyrwanymi drzwiami, wywalone z komody puste szuflady, nie ostała się nawet gablotka na zastawę. Szlag by to, posępnie pomyślał. A więc tutaj też już byli.

Powoli ruszył naprzód, bacznie przyglądając się najbliższemu otoczeniu, a wiszący w powietrzu pył chaotycznie wirował w takt jego kroków. Nim jednak doszedł do środka pokoju, przenikliwy ból przeszył jego skronie.

- Ani kroku bliżej
- Chodź, słońce, chodź
- Zaraz zajdzie słońce
- Mamo? Mamo
- Jak mogliśmy do tego dopuścić
- Uciekaj


Szum przez krótką chwilę nie ustawał. Był dużo intensywniejszy niż zwykle. Teraz był już tego pewien – Zaraza. Coś tutaj zwiastowało zagrożenie, i to śmiertelne, biorąc pod uwagę jak nieznośnie zdawało się być to miejsce naznaczone. Nie wiedział jeszcze tylko, czego szukać. Nim zawrót głowy minął, jego oczy zdążyły przyzwyczaić się do ogarniającego połowę pokoju mroku, więc mógł dokładniej rozejrzeć się po pomieszczeniu.

Na łóżku leżały dwa ludzie szkielety. Po ich budowie wniósł, że najpewniej były to szczątki mężczyzny i kobiety. Resztki ich kościanych dłoni złączone były w uścisku.
- Szczęśliwcy – rzucił Iniasz, który stanął w drzwiach. - Odeszli na własnych warunkach, zanim zdecydowano o tym za nich.
Chara odwrócił się powoli i rzucił mu spojrzenie, od którego przeszły go ciarki. Zmarszczone brwi, skupienie w oczach. Znał to spojrzenie. Towarzyszyło mu już kilku miesięcy, odkąd zaczął z nim wyruszać na wyprawy. Zrozumiał, że niepotrzebnie się odezwał.
- Trafiłeś na coś? - rzucił Chara przez zęby.
- Nic. Zobaczę jeszcze na górze.
- Idź. Tylko ostrożnie. Nie chcemy nic zbudzić.
- Jasne.
- Pośpiesz się. Niedługo zmierzch, wiesz co to znaczy.
- Wiem. Idę.
Gdy Iniasz wyszedł, Chara podszedł do łóżka, by przyjrzeć się bliżej tej kupce kości „szczęśliwców”. Bezużyteczni, słabi. Nie mieli nawet siły, by walczyć o własne życie. To właśnie przez takich jak oni… I gdzie tu niby szczęście? Z pogardą splunął na ich złączone dłonie.

Jak tylko splunął, tuż pod ich splotem dostrzegł świstek papieru. Jednym machnięciem Butnią rozerwał ten nieśmiertelny uścisk „szczęśliwców”, zrzucając resztki ich kościanej miłości na podłogę, i wziął papierek do ręki. Wyglądało jak krótka notka. Tekst był napisany odręcznie. Sądząc po charakterze pisma, napisany został w rozpaczy.

Córeczko, zawiedliśmy.
Niedługo przeprosimy Cię osobiście.
Bierzcie, co potrzebujecie.
Zostawcie tylko misie.
To były jej ulubione.
24.07.2073


Dokładnie tego samego dnia, tylko dwadzieścia lat temu. Okrągła rocznica.

Kątem oka ujrzał coś białoszarego. W rogu pokoju za stolikiem nocnym leżał jeszcze jeden szkielet, częściowo skryty pod połamanymi drzwiami szafy. Widząc jego niewielkie rozmiary, Chara zrozumiał, że mogła to być ta córka, którą słyszał w szumach. Wśród jej szczątków spoczywała pluszowa zabawka – czarny miś. Zapewne trzymała go w ramionach, gdy strawiła ją Zaraza, pomyślał. Patrząc na niego, Chara czuł narastający dyskomfort. Zdawało mu się, że ten miś również wpatrywał się w niego, a im dłużej tkwił w tym spojrzeniu, tym bardziej czuł się do niego przyciągany i nie mógł się oderwać. Tak jakby coś skrytego głęboko w sercu chciało po niego sięgnąć, jakby go wołał. Serce załomotało mu ogniście.

- Uciekaj
- Będzie dobrze
- Nie zbliżaj się
- Źle się czuję
- Nie patrz na niego
- Mamo, mój miś


A więc to to. Znalazł. Chara momentalnie odskoczył, rzucając się na łóżko pomiędzy szczątki rodziców. Pokusa sięgnęła w nim poziomu pragnienia, któremu czuł, że jeszcze moment i mógłby się nie oprzeć. Naznaczenie jest tutaj dużo silniejsze, niż przedtem zakładał. Jego poprzednicy mieli szczęście, że posłuchali się tego cholernego liściku, o ile go widzieli.
Rozejrzał się ostatni raz po pomieszczeniu, mając nadzieję, że coś mogło tu jeszcze zostać, i gdy zrozumiał, że już nic poza Zarazą tu nie znajdzie, opuścił pokój. Nim wyszedł na zewnątrz, namalował kredą na drzwiach przekreślone kółko z numerem siedem.

Słońce chyliło się ku zachodowi. Mieli coraz mniej czasu, by wrócić do azylu.
- Idziemy! - krzyknął w stronę domu.
Chwilę zajęło, nim Iniasz wyszedł. Było w nim jednak coś innego. Szedł wolnym krokiem, jakby się wlókł, a po wyrazie jego bladej twarzy widać było, że był roztrzęsiony. Obie ręce miał schowane za plecami.
- Czemu…? - wyjęczał, z trudem walcząc o każdą sylabę.
Chara nabrał podejrzliwości. Odruchowo położył dłoń na Butni.
- Radzę ci się, Iniasz, zatrzymać i powoli odwrócić.
Ten zdawał się go nie słyszeć, mamrotał tylko coś pod nosem.
- Chara...
W tym momencie Iniasz wyciągnął zza pleców pluszowego misia. Był trochę inny niż ten, którego Chara widział w sypialni, mniejszy, wypłowiały, ale natychmiast pojął, że na górze musiała być sypialnia dziecka, a w nim kolejne siedlisko. Nie był to dla niego nowy widok, lecz i tak ogarnęło go zrezygnowanie.
- Chara...
- Ani kroku bliżej.
- Nie zostawimy cię
- Nie oddycha

- Chara, czemu…
- Czemu
- Czemu
- Czemu

- Nie zbliżaj się, do cholery! – wycelował w Iniasza Butnią.

- To mój miś.

Inny szum, inny niż przedtem, dobiegł go z kierunku domu. Był bardzo wyraźny, brzmiał jak najzwyklejszy głos, a pałało od niego nienawiścią. Dawno nie spotkał się z taką silną Zarazą. Iniasz również zdał się coś odczuć, bo nagle się zatrzymał i odwrócił. Próbował coś wyjąkać, lecz szybko się poddał, tylko wskazał dłonią, w której trzymał misia, na okno przy drzwiach. Zaczął się trząść.
- Chara, widzisz… to?!
Chara nie odpowiadał. Nic w oknie nie widział, za to słyszał.

- To mój miś!

- Jakby dziewczynka, widzisz? Tylko jakaś inna, jakby…

- Mój!

Iniasz zawył wściekle, czy to z rozpaczy, czy to z bólu, a skóra na jego rękach w okamgnieniu przybrała sinego koloru. W konwulsjach odwrócił się do Chary – jego twarz nie była już twarzą Iniasza. Jej rysy były zniekształcone, jakby była z plasteliny, którą gniewne dziecko miażdżyło i ubijało w dłoniach, a ze wszystkich otworów lała się krew. Zaczął się krztusić i miotać na boki, biorąc coraz to bardziej stanowcze kroki w kierunku Chary.
- Cha...ra...!

Butnia wystrzeliła, a wraz nastaniem ciszy po burzy, ucichły i szumy w głowie Chary.

#gownowpis #opowiadanie #postapokalipsa
#dzikopowiada
  • Odpowiedz