Wpis z mikrobloga

Odnośnie tej ostatniej tragedii pod Rawą Mazowiecka i innych przypadków ataków psów na ludzi.

Kilkanaście lat temu, dziadkowie na wsi mieli od szczeniaka pieska- bernardyna ( rasa jest duża, ale jest to łagodny pies) Później okazało się, że jest to moskiewski stróżujący - obie rasy są do siebie podobne, ale moskiewski, to pies, który znajduje się na liście ras agresywnych i formalnie trzeba mieć na niego pozwolenie. Wystarczy sobie wpisać w google i zobaczyć jak on wygląda. Jest potężny, masywny i bardzo mocny, potrzebuje również dobrego i doświadczonego opiekuna. Nie muszę mówić jak często "stereotypowo" traktuję się psiaki na wsi, lata temu było z tym jeszcze gorzej. Gdy był mały, to jeszcze latał sobie po podwórku (dosyć duży teren) i było wszystko w porządku. Nagle z malutkiej, słodkiej kuleczki zrodził się potężny olbrzym. Facet urósł do naprawdę sporych rozmiarów i chyba przerósł oczekiwania wszystkich. Z miejsca #!$%@? go do dużej klatki z budą, gdzie zaczął dziczeć. Wypuszczany był tylko na chwilę, żeby sobie polatać. Nie miał żadnej tresury, miłości, ani dobrego wychowania. Dziadek, wujek często "tresowali" go po pijaku. Nie muszę mówić co może wyjść z takiego traktowania? Piesek ważył już lekko ponad 80 kg. Zagrodę stale mu powiększali, ponieważ cały czas udało mu się wyskakiwać, a jak już nie mógł, to jakimś cudem robił sobie podkopy i tak wychodził. Mój stary, który waży ponad 100 kg bał się po pewnym czasie wchodzić do nich na podwórko jak maksiu latał sobie sam :D mówił dziadkowi żeby go zamknął bo nie wejdzie :D Pewnego razu maksiu w ramach emocji i szczęścia "rzucił" się na ojca żeby go przywitać, no co cieszył się, że ktoś znajomy zajrzał :D Ojciec mierzył ok 170 cm wzrostu, maksiu rzucając się na niego łapami był od niego o wiele większy i prawie go przewrócił :D przypominam, że ojciec ważył ponad 100 kg i jest dosyć silny. Feralnego dnia, 8 letnia kuzynka bawiła się na podwórku, dziadek z wujkiem coś tam majstrowali w garażu, maksiu był zamknięty w klatce, ale jakoś udało mu się wydostać i rzucił się na kuzynkę. Ugryzł ją w głowę, chciał ją rozszarpać, szybka reakcja zapobiegła tragedii. Szybko dobiegli i chyba wujek strzelił mu z całej siły w pysk trzonkiem od siekiery, udało im się go zamknąć. Kuzynka krwawiła, miała rany na głowie. Multum szwów i zastrzyków przeciwko wściekliźnie, miesiącami jeździli po szpitalach żeby powtarzać serie zastrzyków itp. Oczywiście maksia po jakimś czasie obserwacji trzeba było uśpić, zazwyczaj tak robi się z takimi psami, które realnie mogły zabić człowieka. W żadnym wypadku nie winiłem psa, tylko właścicieli. Zawsze i wszędzie, w takich przypadkach winny jest tylko właściciel. Gdyby na podwórku nikogo dorosłego nie było, to kuzynka podzieliła by los tego tragicznie zagryzionego dziecka z ostatniego przypadku. Nawet gdyby kuzynka nie daj boże nie przeżyła tego ataku, to dalej nie można by było winić psa. Oczywiście starsze roczniki tego nie zrozumieją, bo nie mają za grosz pojęcia o behawiorystyce i dobieraniu psa do swojego trybu życia, a nie na odwrót. To historia dla tych wszystkich tępych durniów, co pozjadali rozumy i pod każdym postem przy tego typu znaleziskach, walą takimi populistycznymi hasłami, że nie muszę nawet ich czytać, bo wiem co będą pisać, a setki podobnych durniów, będą im te komentarze plusować.

#psy #pies
  • 7