Wpis z mikrobloga

Z kim siedzieliście w ławce w szkole?

W mojej podstawówce sadzali nas na podstawie wzrostu, dlatego też w klasach 1-4 siedziałem z jednym normikiem, późniejszym moim prześladowcą. Przez te 3 lata nie było źle, bo na lekcjach był spokój i nie było gnębienia, a w klasach 1-3 gnębienie występowało falami, więc bywały momenty normalności. Stąd też na początku 4 klasy znowu usiedliśmy razem, z przyzwyczajenia.

Sytuacja skomplikowała się w 4 klasie, bo ten normik zaprzyjaźnił się z moim odwiecznym prześladowcą, który przede mną, więc już komfortowo się nie czułem. W piątej klasie usiedli razem, więc sytuacja się rozwiązała.

W 5 klasie siedziałem z normikiem z chłopskiem rodziny, który był w porządku, więc nie było na co narzekać ąż do momentu, w którym moi dwaj prześladowcy zostali rozdzieleni za gadanie, a nauczycielka w padła na pomysł, żeby posadzić odwiecznego prześladowcę właśnie ze mną. To był koszmar. Siedziałem z nim mniej więcej do połowy 6. klasy. Wtedy też nauczycielka pozwoliła im znowu usiąść razem, a ja w końcu mogłem siedzieć z kolegą przegrywem, którego odratowałem przed niezdaniem do gimnazjum. Przed nami siedział inny kolega przegryw, więc to był najlepszy moment podstawówki.

W gimnazjum była wolność wyboru, więc siedzieliśmy w czterech przegrywów obok siebie. Czterech, bo do klasy doszedł jeszcze jeden. Dzięki temu, mimo największego gnębienia w moim życiu, najlepiej wspominam ten czas, bo cały czas było wesoło.

W liceum mieliśmy różne sale, ale w tej głównej najpierw usiadłem z jednym introwertykiem, który po niedługim czasie ode mnie uciekł. Przez 2 miesiące siedziałem sam, potem przysiadł się do mnie jeden gadatliwy normik, bo nowy uczeń zajął mu miejsce.
W drugiej liceum poprzestawiali ławki i musiałem siedzieć z dziewczynami, bo gdzie indziej nie było miejsca. Czułem się strasznie upokorzony, gdy musiałem zająć ostatnie miejsce, gdzie mnie nie chcieli. Bo umówmy, się, na pewno nikt mnie tam nie chciał.

I tu następowała najdziwniejsza rzecz, której do końca życia nie zrozumiem. Czasem ten normik się do mnie dosiadał, gdy jednej różowej nie było. Nie mam pojęcia dlaczego, bo gdy coś do mnie mówił, to jak durny tylko mu przytakiwałem, bo nie wiedziałem co gadać. Ogółem był w porządku, ale nadal nie ogarniam dlaczego chciał ze mną siedzieć.
#przegryw
  • 7
@Szary_Anon: w podstawówce z takim grubawym gościem, byliśmy na końcu klasowej hierarchii, a jednocześnie dobrze się uczyliśmy, więc tak jakoś wyszło, że najczęściej gadałem właśnie z nim. W gimnazjum na zmianę z nim i z takim jednym normikiem, który był wobec mnie w porządku i jakoś tak był flow między nami. Za to w liceum siedziałem na ogół sam i na domiar złego trafiłem do klasy, w której nie znałem nikogo.
Czasem ten normik się do mnie dosiadał, gdy jednej różowej nie było. Nie mam pojęcia dlaczego, bo gdy coś do mnie mówił, to jak durny tylko mu przytakiwałem, bo nie wiedziałem co gadać. Ogółem był w porządku, ale nadal nie ogarniam dlaczego chciał ze mną siedzieć.


@Szary_Anon: Przegrywy zazwyczaj mają spokojny charakter więc może twoja ławka to była taka przystań do której sobie wracał posiedzieć zamiast #!$%@?ć z kumplami? Może byłeś
@Szary_Anon: Generalnie to miałem "kolegów w klasie", więc nie było problemu usiąść z tym czy tamtym. Ale z najbardziej wyjątkowych rzeczy, których ja też nigdy nie zrozumiem, to przez jakiś czas siedziałem z pewną dziewczyną i to z jej woli - sama się dosiadła i tak zostało. Oczywiście #!$%@?łem tę jedyną okazję w życiu.

Pamiętam też, że jak siedziałem z oskim to w ogóle nie nadążałem za nim. Nie miałem o
@Szary_Anon: z wieloma osobami siedziałem. I jakoś tak się niestety składało, że rzadko kiedy siedziałem z tym jednym czy drugim najbliższym kolegą, którego miałem w danej klasie.

Też siedziałem z kilkoma dziewczynami, oczywiście z woli nauczyciela, a nie własnej. No i siedziałem z tymi juleczkami na przestrzeni kilku lat no i nic. Jeden do drugiego się nie odezwał.

Przeczuwam że czuły do mnie obrzydzenie ze względu na moją małomówność i brzydką
@soyunmago: @Szary_Anon @ToJestNiepojete W pierwszej klasie podstawówki nauczycielka posadziła mnie z typem, który do dziś nie umie pisać i czytać. Siedziałem z nim niemal cały czas, za wyjątkiem jednego "przetasowania", kiedy dosiadła się do mnie dziewczyna, która nazywałem Różową Panterą. Dziś mieszka w stolicy i jest mocnym 7-8/10. W przedziale 4-6 czasem zdarzyło mi się usiąść z dynamicznym sebkiem, który nie gnębił mnie, ale i tak wolał normików. Apogeum nastało w