Śniło mi się, że szedłem sobie przez park nad jeziorem (nieistniejącym - to tylko wytwór mojej wyobraźni), doszedłem do tego jeziora, obejrzałem krajobraz i zawróciłem. Był środek zimy, więc wokoło lód, śnieg i chłód.
Po paru krokach minęła mnie idąca w stronę jeziora grupka gimbusów - wszyscy radośni, żartują. Wśród nich była urocza filigranowa blondyneczka. Poczułem ciepło w serduszku, ale poszedłem dalej, bo pewnie przyszli na hehe wagary albo coś.
Idę ścieżką przez las, wokoło nie ma już nikogo i nagle widzę, że na ziemi leży dzwoniący telefon. Biały, rozsuwany do góry, starszego typu. Patrzę kto dzwoni - Toya Jakaśtam (dopiero po przebudzeniu rozkminiłem, że toya - to ja xD).
- Halo? - Pyta kobiecy głos.
- Halo. Pani jest właścicielką tego telefonu?
- Tak, zgubiłam go…
- Proszę się nie przejmować, znalazłem go leżącego na ziemi w parku. Możemy się spotkać żebym go pani oddał?
- To może przyjdzie pan tutaj nad jezioro?
- Okej, to jak panią poznam?
- Eee… No jestem taka zwyczajna. Blond.
- Aaa, to mam wrażenie, że się dzisiaj już minęliśmy xD
Wyruszyłem z powrotem nad jezioro. Po drodze otrzepałem telefon z piachu, bo #!$%@? był gorzej niż stół Durczoka.
Zatrzymałem się i zacząłem wypatrywać pięknej blondyneczki. Zobaczyłem, że na skraju jeziora siedzą te gimbusy, więc idę. Gdy podszedłem bliżej, zdałem sobie sprawę, że wszyscy siedzą w tej lodowatej wodzie i się kąpią. Wypatrzyłem blondyneczkę, która niczym aktorki w hollywoodzkich filmach, wyszła z wody w bikini i zarzuciła mokre włosy do tyłu.
- Cześć. Znalazłem twój telefon.
Loszka podeszłą do mnie, wzięła telefon, cicho podziękowała i namiętnie pocałowała stojącego obok mnie Sebę, którego do tej pory nie widziałem. Zrozumiałem, że byli parą. Omiotłem wzrokiem Sebka - miał tatuaż na bicepsie i pod lewym okiem - jakąś koronę czy #!$%@? wie co.
Zrobiło się niezręcznie, więc mówię:
- Co to, morsami jesteście, hehe?
Wszyscy się patrzą, nikt nie zrozumiał żartu.
- Jakimi morsami? - Pyta Sebek.
- No że hehe zimno, a wy się kąpiecie.
- No, trochę.
Podwinąłem ogon i odszedłem, słysząc za sobą śmiechy kąpiącej się grupki i wiedząc, że słodka blondyneczka właśnie liże się z wytatuowanym Sebą.
Śniło mi się, że szedłem sobie przez park nad jeziorem (nieistniejącym - to tylko wytwór mojej wyobraźni), doszedłem do tego jeziora, obejrzałem krajobraz i zawróciłem. Był środek zimy, więc wokoło lód, śnieg i chłód.
Po paru krokach minęła mnie idąca w stronę jeziora grupka gimbusów - wszyscy radośni, żartują. Wśród nich była urocza filigranowa blondyneczka. Poczułem ciepło w serduszku, ale poszedłem dalej, bo pewnie przyszli na hehe wagary albo coś.
Idę ścieżką przez las, wokoło nie ma już nikogo i nagle widzę, że na ziemi leży dzwoniący telefon. Biały, rozsuwany do góry, starszego typu. Patrzę kto dzwoni - Toya Jakaśtam (dopiero po przebudzeniu rozkminiłem, że toya - to ja xD).
- Halo? - Pyta kobiecy głos.
- Halo. Pani jest właścicielką tego telefonu?
- Tak, zgubiłam go…
- Proszę się nie przejmować, znalazłem go leżącego na ziemi w parku. Możemy się spotkać żebym go pani oddał?
- To może przyjdzie pan tutaj nad jezioro?
- Okej, to jak panią poznam?
- Eee… No jestem taka zwyczajna. Blond.
- Aaa, to mam wrażenie, że się dzisiaj już minęliśmy xD
Wyruszyłem z powrotem nad jezioro. Po drodze otrzepałem telefon z piachu, bo #!$%@? był gorzej niż stół Durczoka.
Zatrzymałem się i zacząłem wypatrywać pięknej blondyneczki. Zobaczyłem, że na skraju jeziora siedzą te gimbusy, więc idę. Gdy podszedłem bliżej, zdałem sobie sprawę, że wszyscy siedzą w tej lodowatej wodzie i się kąpią. Wypatrzyłem blondyneczkę, która niczym aktorki w hollywoodzkich filmach, wyszła z wody w bikini i zarzuciła mokre włosy do tyłu.
- Cześć. Znalazłem twój telefon.
Loszka podeszłą do mnie, wzięła telefon, cicho podziękowała i namiętnie pocałowała stojącego obok mnie Sebę, którego do tej pory nie widziałem. Zrozumiałem, że byli parą. Omiotłem wzrokiem Sebka - miał tatuaż na bicepsie i pod lewym okiem - jakąś koronę czy #!$%@? wie co.
Zrobiło się niezręcznie, więc mówię:
- Co to, morsami jesteście, hehe?
Wszyscy się patrzą, nikt nie zrozumiał żartu.
- Jakimi morsami? - Pyta Sebek.
- No że hehe zimno, a wy się kąpiecie.
- No, trochę.
Podwinąłem ogon i odszedłem, słysząc za sobą śmiechy kąpiącej się grupki i wiedząc, że słodka blondyneczka właśnie liże się z wytatuowanym Sebą.
Mogłem #!$%@?ć ten #!$%@? telefon xD
#przegrywa #pasta #heheszki #takbylo #coolstory
Komentarz usunięty przez moderatora