Wpis z mikrobloga

@Lambert11:
Prawie dwa miesiące od ostatniego wpisu odnosnie mojej sytuacji rodzinnej postanawiam zupdatować status.

Obgadałem temat na poważnie z żoną. Wytłumaczyłem co mnie boli, byłem precyzyjny, mówiłem o konkretach, najdokładniej jak sie dało opisałem też to co czuję, bardzo uważnie wysłuchałem tez drugiej strony. Rozmowa trwała długo bo prawie 3 godziny z przerwami (z czego pierwsze 1,5h totalnie zmarnowane i wykorzystane przez zone na probe zrobienia ze mnie zwyrodnialca). Zależało mi bardzo na tym, żeby rozmowa była konstruktywana, przeprowadzona w spokoju, żeby na jej koniec dalo sie wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Szczerze? To było mega ciężko! Żona kilka razy sie popłakała, prowokowała do kłotni, wychodzila z pokoju udając, ze mnie nie słyszy nawet rzucila kilka epitetów w moją stronę. Nie wiem jakim cudem to wytrzymałem i nie wybuchłem, cały czas zachowywałem spokój i dążyłem do rozładowania konfliktu. Caly czas myślałem o tym, ze robię to dla dobra syna, że muszę to zrobić, żeby później móc mu spojrzeć w oczy i jeśli nie uda uratować tej relacji to będę wiedział, że zrobiłem wszystko co w mojej mocy.

Po tej rozmowie byłem emocjonalnie wyczerpany. Plusem jednak jest to, że udało nam się wiele kwestii wyjaśnić. Najważniejsze:
1. Żona uswiadomila sobie, że nie potrafi się komunikować. Sama powiedziala z czego to wynika (relacja jej rodziców) i, że w wielu przypadkach mam sluszne pretensje do niej o to jak sie do mnie odzywa i jak mnie traktuje (przeprosila mnie za to)
2. Brakuje jej wsparcia emocjonalnego odemnie. O ile w kwestii zajmowania sie dzieckiem i domem w naszej relacji jest super, to ona nie czuła, że w tym trudnym okresie tuz po urodzeniu dziecka, że nie odsune sie od niej. Spędzaliśmy za mało czasu na wspolna rozmowę.
3. Brakuje nam wspolnego odpoczynku
4. Udało sie zrozumieć (mam wrażenie), że gramy w jednym zespole na wspolne dobro

Od czasu tej rozmowy minął już miesiac. Jest lepiej, nawet moge powiedzieć, że duzo lepiej. Zdążają się chwilowe spięcia ale nie jest tak źle jak było wcześniej. Wdrożyliśmy taki mały plan naprawy, spisany na kartce i przyklejony na lodówce. Oboje się do niego stosujemy, ja troche skrupulatniej, ale partnerce nie moge odmówić zaangażowania. Jak tylko dostrzegę jakieś odstępstwa z jej strony, od razu wywlekam to na wierzch i komunikuję, że nie tak się umawialiśmy. Widzę, też że zona próbuje wypracować sobie sposób razenia sobie z negatywnymi emocjami. Uczy sie rozmawiać.

Zobaczymy co dalej czas pokaże. Być może byl to przełomowy moment, a być moze to cisza przed burzą. Wiele do stracenia i tak nie miałem...

#rozwod #zwiazki #logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow #malzenstwo
  • 19
Żona kilka razy sie popłakała, prowokowała do kłotni, wychodzila z pokoju udając, ze mnie nie słyszy nawet rzucila kilka epitetów w moją stronę


@Lambert11:

A skąd wiesz, że to ona prowokowała, może to ona czuła się prowokowana przez ciebie?

Pytam taktycznie, mój niebieski w trakcie poważnych rozmów też tak się zachowuje, czasem nawet przerywa moją wypowiedź w połowie bo coś mu się ubzdura jakoby wiedział co chcę powiedzieć zanim powiem (xD)
@Lambert11: Szacun, że próbowałeś. Ja już jestem po rozwodzie, też mamy dziecko. Nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać, nim to zrozumiałem związek się rozleciał. Pewnie i tak by się rozleciał prędzej czy później.
@AlienFromWenus: głównie dlatego, ze ją znam i wiem jak prowokuje (w stylu "no tak, przecież poj*bana jestem.. ect")

Ogolnie staralem się trzymac nerwy na wodzy i tłumaczyć po co rozmawiamy i że nie jest to atak na nią. Jak wychodzila to mówiłem, że jesli się uspokoi i bedzie chciala wrocic do rozmowy to proszę zeby wrocila bo mi bardzo na tym zależy.

Ale ja jestem pod ścianą, dla mnie to byla
@AlienFromWenus: chodzi to to, ze tego typu rozmowy inicjowałem juz kilkanascie razy (w mniejszej skali ale jednak) i przynosily kilkudniowa poprawę lub wcale, albo pogłebialy kryzys.

W najgorszym momencie bylem w takim stanie psychicznym, że wracając z pracy przed otwarciem drzwi do domu bralem kilka głebokich wdechów zeby sie uspokoić bo bałem sie czy znowu cos sie nie odwali. Nie mogłem spac, pracować, cieszyć sie dzieckiem. Czulem sie ciagle obserwowany i
Każda pierdoła była wyciagnieta przez nia na wierzch i rozdmuchana do klotni z groźbą rozwodu w tle i odebraniem syna.


@Lambert11: to co opisujesz to mikroagresje i zachowania pasywno-agresywne.
Tego się w domu nauczyła.

Rozmawiałeś z nią, że ona potrzebuje terapii?

PS. Gratuluję wytrwałości i spokoju.
@lexico: nie raz i nie dwa razy. Sama otwarcie wielokrotnie stwierdzala ze potrzebuje terapii. Nawet byla na 3 wizytach u psychologa. Stwierdzila wtedy, ze ta babka jest jakas poje*ana i ona tam chodzic nie będzie.

Moze teraz bardziej sie stara bo jest dziecko? Nie wiem...
Stwierdzila wtedy, ze ta babka jest jakas poje*ana i ona tam chodzic nie będzie.


@Lambert11: to niech idzie do innego ¯\_(ツ)_/¯
Nie akceptuj wymówek.

Moze teraz bardziej sie stara bo jest dziecko?

Może na krótko to starczy, ale tu trzeba gruntownej zmiany.

Pamiętaj, że ty też masz silny oręż i możesz wymagać:

groźbą rozwodu w tle i odebraniem syna
@lexico: jesli bedzie chciała rzeczywiście isc na terapię to nie widze zadnego problemu. Jednak odemnie ta propozycja nie wyjdzie. Musi sama chcieć. Zmuszanie spowoduje jedynie awersję.