Wpis z mikrobloga

via Rowerowy Równik Skrypt
  • 41
364 + 47 = 411

Szczęśliwego nowego roku pedały. Dzisiaj był idealny dzień na rower, dosłowna wiosna. Krótkie spodenki mimo włosów na nogach, bez rękawiczek i w letnich butach. Na trasie miliard innych osób. Poprostu cudownie. No ale żeby nie było tak kolorowo to musiałem skrócić trasę bo wpadłem oczywiśnie na szkło i pożegnałem się z dętką. Jedyna smutna rzecz jest taka, że podobną pogodę zobaczymy ponownie dopiero za 3 miesiące więc jak siedzicie w domu to przestańcie i idźcie pojeździć!

Wczoraj masa osób dodawała swoje statsy a mi się nie chciało, więc wrzucam dzisiaj.

Cały poprzedni rok oceniam bardzo dobrze, bo we wcześniejszych sezonach nie udawało mi się przejechać więcej niż 4k km a tutaj ponad 2x więcej. Na 2023 mam już ustawiony na stravie cel na 10k więc trzeba się spinać.

Początek roku był słaby - przez styczeń i luty uprawiałem prokrastynację (teoretycznie, w praktyce byłem na etapie kupowania mieszkiania więc to mnie mocno absorbowało) i jeździłem tylko jakieś śmieci raz w tygodniu.

Pod koniec lutego stało się za naszą wschodnią granicą co się stało, i jakkolwiek głupio to nie zabrzmi zmobilizowało mnie to do jeżdzenia - miałem już psychicznie dość gapienia się na wszystkie artykuły z newsami na temat wojny i stwierdziłem że trzeba sobie to odbić na rowerze.

Marzec przebiegł całkiem fajnie - wpadła pierwsza setka w roku i jeździłem dużo lokalnych śmieci, ale za to często. Patrząc teraz z perspektywy całego roku to całkiem fajnie mi ten marzec wyszedł bo robiąc te śmieci wpadła też i słynna 'baza' xd

Kwiecień to w sumie kontynuacja tego co było w marcu, ale nieco więcej długich wycieczek. Pojawiły się pierwsze celowo zebrane kwadraty i miałem też okazję przejechać się pierwszy raz w roku z @Zkropkao_Na

W maju dobiłem jeszcze więcej kilometrów, ale mimo wszystko cały miesiąc przebiegł bez większych przygód.

Przygody za to pojawiły się w czerwcu, na początku miesiąca pojechałemn swój pierwszy 'wyścig' (w cudzysłowie bo to tak zwany tour de bufet), pojechałem też gościnnie do Krakowa objeździć tamtejszą okolicę i zobaczyć jak tam wygląda pedalarstwo (odpowiedź brzmi smutno, ale górki są fajniejsze).

W lipcu przyszedł czas na urlop i de facto kulminacyjny punkt sezonu - wybrałem się na wycieczką po Green Velo. Łącznie wyszło około 1200km z Gdańska do Włodawy. Bawiłem się świetnie.

Po powrocie z wycieczki dopadło mnie jakieś podłe choróbsko, trzymało 2 tygodnie więc sierpień był przez to spisany na straty. We wrześniu dokręcałem jeszcze kilometry ale już bardziej na gravelu niż na szosie. Objechałem sobie kilka fajnych tras w okolicy i poznałem sporo nowych miejsc których nie miałem okazji wcześniej odwiedzić.

W październiku miałem powtórkę z sierpnia - znowu zachorowałem i miałem 2 tygodnie wyjęte z życia. Listopad i grudzień z koleii potraktowałem bardzo spokojnie. Z jednej strony 10k było bardzo blisko ale z drugiej jeżdzenie przy pogodzie jaka była za oknem w tych miesiącach nie przekonywało mnie do wyjścia na zewnątrz. Mimo wszystko oceniam dobrze te dwa miesiące bo wyrobiły we mnie głód do jeżdzenia którego już nie miałem w październiku. W grudniu dorzuciłem jeszcze trochę (tfu) biegania żeby się nie zasiedzieć w domu, ale to tylko jako forma jakiejkolwiek aktywności.

Ostecznie praktycznie wszystkie jazdy z 2022 roku były na zewnątrz (zwift pojawił się 2 razy po godzinę), zdecydowana większość solo (może 10% w grupie).

Mam nadzieję że nowy rok będzie równie udany!

#rowerowyrownik #rowerowetrojmiasto #szosa #rower #gravel

Skrypt | Statystyki
Cypherspeed - 364 + 47 = 411

Szczęśliwego nowego roku pedały. Dzisiaj był idealny dz...

źródło: comment_1672577789hYTooCCJ6xzJvQYIx2ie6J.jpg

Pobierz
  • 1