Wpis z mikrobloga

@Dymass: Ja myślę, że po prostu nie oswoiliśmy się jeszcze z rzeczywistością cenową. Pójdziesz do sklepu i zostawisz 30 zł kupując jedzenie na jeden dzień. Zamów średnią pizze + jakiś sos + dowóz = 40 zł. Burger ma Macu kosztuje 25 zł. W burgerowniach zaczynają się od 20. Czy przy tych wszystkich cenach, 20 zł w komercyjnym jakby nie było miejscu to dużo? Miejscówka kosztuje, ludzie kosztują, produkty kosztują. Tak to
@Jeesek: jak najbardziej rozumiem wzrost cen, ale dla gastro robi się to tłumaczeniem na wszystko - mamy drogo w #!$%@?, ale wiem pan, inflacja, co z tego ze śmierdzące grzane wino kosztuje 20ziko gdzie taka porcja w domu to koszt max 2zl, food cost 1000% to trochę za dużo, nawet dodając koszta poboczne xd ale skoro wiedza, ze wiara i tak przyjdzie i kupi to po co robić taniej
@Jeesek dlatego pizze czy maka zamawiam raz w miesiacu, galopujace wzrosty cen sa absurdalne. Slyszalem, ze za 40cm pizze w Pozku 50+zl to normalka, a osobiscie kupuje za 35 ze sosem i mam pod chata. 20zl za kubek grzanego wina + 20zl za kaucje, a pozniej potrafia twierdzic, ze gotowki nie maja i nie maja jak oddac kaucji za kubel, zamiast normanie lac w papierowy. To jest dymanie ludzi na grubo. Poza
@DiorSauvage: Mylisz foodcost z narzutem. Foodcost w typ wypadku, zakładając, że ceny, które podałeś są prawdziwe to 10%. W restauracjach podobno koszt opłacalności to 30%, a mimo to chodzimy tam, pomimo tego, że zrobienie tego samego w domu będzie tańsze. Dla wielu osób to pewnie za duża cena, ale jak widać dla wielu nie. Ludzie przyjeżdżają z całego regionu, wydarzenie jest okresowe, więc nie liczą się aż tak bardzo z kasą.