Wpis z mikrobloga

dzisiaj dopadła mnie melancholia. Ubrałem się dosyć ciepło i wyszedłem na miasto. Gdzieś niedaleko był jakiś festyn, czy coś podobnego, słychać było głośną muzykę. Ciągałem się szarymi ulicami miasta w poszukiwaniu szczęścia. Klimat był trochę jesienny, trochę zimowy, co jeszcze bardziej przenosiło mnie myślami do czasów minionych.
Chciałem kupić kilka rzeczy. Odwiedziłem pobliskie centrum handlowe, w którym nigdy wcześniej nie byłem. Obok niego powstało nowe, a to stare jest trochę jakby reliktem przeszłości. W środku nie znalazłem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Pokręciłem się, zwiedziłem dwa piętra z trzech i udałem się do wyjścia. Odwiedziłem drugie centrum handlowe. Wjechałem schodami w górę i zajrzałem do sklepu z butami. Było dosyć sporo ludzi, rodziców z dziećmi. Wszyscy zachowywali się tak jak ludzie, czyli żywo i głośno. Tym bardziej czułem się przygnieciony panującą tam atmosferą. Spostrzegłem buty zimowe, które przypadły mi do gustu. Zawsze trochę chciałem takie mieć, bo podświadomie czułem, że noszą je poważni mężczyźni. Chciałem być taki jak oni. Nie mogłem jednak znaleźć odpowiedniego rozmiaru, bo rozmieszenie pudełek i butów było trochę pomieszane. Mając w pamięci bardzo pomocne zachowania ekspedientek z przeszłości pomyślałem, że nie będzie głupim pomysłem po prostu zapytać, poprosić o pomoc. Gdy podszedłem do jednej z nich i zapytałem, czy mogę prosić o pomoc, ta nie czekając na to aż dokończę zapytała "ale w czym", z prześmiewczo złośliwych uśmiechem. Z takim samym, jakim obdarzają kobiety mężczyzn, którymi gardzą. W oddali dostrzegłem drugą ekspedientkę, która również posłała mi prześmiewcze spojrzenie. Dlaczego, dlaczego tak to wygląda?
Gdy wychodziłem mijałem kino. Bardzo chciałbym pójść na jakiś film, usiąść sobie w fotelu i na chwilę zapomnieć o tym, że życie jest smutne. Przejrzałem na szybko listę pozycji na dzisiaj i uznałem, że wszystkie produkcje są poniżej jakiegokolwiek akceptowalnego przeze mnie poziomu. W przeszłości godziłem się na wiele, ale pewien stopień plucia widzowi w twarz jest nie do zniesienia. Współczesny widz bezpowrotnie zepsuł kino. Możemy mu za to podziękować.
Na koniec przechodziłem obok kawiarni. Mijam ją prawie każdego dnia. Spoglądam na ludzi, którzy tam siedzą. Większość przychodzi tam jak na wystawę. Są ubrani dosłownie jak do zdjęć. Większość ma także swoje biznesowe laptopy. Chciałbym czasami być jak oni. Chciałbym móc napić się tam kawy. Sądzę, że jednak nigdy się to nie stanie, ponieważ nie odważę się pójść tam sam. Nie chcę być wyśmiany. Nie chcę konfrontować swojego wzroku i prowadzić rozmowy z ludźmi zza baru. Pewnie pracują tam jakieś piękne kobiety i przystojni mężczyźni, którzy na widok kogoś takiego jak ja wybuchną śmiechem. Mógłbym pójść jedynie z kimś znajomym i to z kimś, kogo dobrze znam. No i tutaj docieram do kolejnej smutnej prawdy, że tak naprawdę nie mam nikogo, kto chciałby chociażby wyjść ze mną na miasto na piwo, czy to na weekendzie, czy po pracy na tygodniu. Wiele osób deklarowało, ale gdy pytałem, to wszyscy mówią, że nie mogą, a sami z siebie nie proponują niczego konkretnego.
I taka jest smutna prawda o moim obecnym życiu. Trwam sobie w swoim przegrywie i coraz bardziej oddalam się od życia w społeczeństwie. Dobrze, że za chwilę jesień.
#przegryw ##!$%@? #przemyslenia
  • 1
  • Odpowiedz