Wpis z mikrobloga

Już nie będzie Murańskich na następnych galach Fame MMA. Pożegnanie Murańskich z federacją… cztery walki z Arkiem Tańculą: cztery przegrane, dwie w rzymskiej klatce, tu na tej gali jeszcze. Fenomen freakfightowy. Gwarancja dymów przez wszystkie edycje, a przecież pierwsza przegraną w Łodzi odnieśli tu, na tej hali i było to przecież pięć edycji temu. Coś niewiarygodnego! Co galę siadaliśmy, jak do telenoweli, żeby właśnie oglądać tę rywalizację. Fenomen socjologiczny! Ileż rzeczy można było im przypisać podczas tej kariery? Że można w życiu przegrywać ewidentnie bez układów. Że są ludźmi rzetelnymi, twardogłowymi, posłańcami wielkich wiadomości, wielkiej nadziei. Zaczynali jako idole kryzysowi, który mieli nas prowadzić jako ambasadorzy wspaniałego skoku cywilizacyjnego do Europy. Fenomen społeczny. Przecież my, dzięki tym transmisjom, żyliśmy życiem zastępczym. Byli powodem ogromnej zbiorowej radości. Dali nam wiele. Bardzo wiele... Mam nadzieję, że z tych młodych chłopaków, którzy dzisiaj mają aspiracje, którzy oglądali Murańskich na całym świecie, jak bracia Kliczko, którzy powiedzieli, że Jacek ich natchnął. Że uwierzą, że nie zmarnujemy tego fenomenu, jaki się stworzył przy oglądaniu ich walk. Tego fenomenu popularności - 1,5 miliona, rekordowa sprzedaż PPV, kiedy Mateusz przegrywał na Fame MMA 10. Przeszło milion - Fame MMA 12 w Ergo Arenie. Teraz ich ostatnia przegrana i ta wielka radość nas, ludzi, którzy go oglądaliśmy. Państwo przed ekranami krzycząc, skacząc... Ja także krzycząc, skacząc... Po prostu... Było pięknie i coś się niewątpliwie zamknęło, ale miejmy nadzieję, że w sporcie będzie jakaś próba kontynuacji. Muranomani już nie będzie nigdy. Natomiast ważne, żeby były dymy i żeby coś po Murańskich trwałego, bardzo trwałego, zostało. Dziękujemy Wam bardzo, Mateusz i Jacek! Dziękuję Państwu. Do usłyszenia.
#famemma