Wpis z mikrobloga

Ostatnio postanowiłem powrócić do starego hobby i powędkować sobie co nieco. Wygrzebałem z garażu cały sprzęt i pojechałem nad lokalną rzekę jeszcze przed świtem. Co prawda wstawanie w nocy nie jest przyjemne, ale poranny klimacik mi to pięknie wynagrodził. 4 rano słoneczko wstaje, taka cudowna cisza i tylko ja i spławik. Na początku rybki brać nie chciały (pewnie dlatego, że nie ubrałem się w moro #pdk ), ale po godzinie złapał się jeden całkiem dorodny karaś. Zaraz po tym jak go wyciągnąłem zobaczyłem 50 metrów ode mnie na brzegu jakiegoś dziwnie wyglądającego człowieka. Był to jakiś taki podkulony rudzielec, ciągle się rozglądał dookoła. Najbardziej mnie, jednak zdziwiło, że targał przed sobą taczkę. Podszedł z nią do rzeki i przechylił jakby coś wysypywał. Krzyknąłem do niego "Panie co Pan tam robisz", na co on się szybko obrócił i zaczął biec w kierunku lasu. Mało nóg nie pogubił. Uciekając wrzasnął jeszcze "Fur Deutchland". Nie miałem niestety czasu tego rozstrząsać, bo kolejna rybka brała. Później jak odjeżdżałem to jeszcze zauważyłem coś jakby rozbity termometr w rzece, ale może mi się tylko wydawało. Naprawdę dziwna sprawa. Co o tym myślicie?
#odra #wedkarstwo #pasta
  • 1