Wpis z mikrobloga

Nakreślę trochę moją pracę. Znana sieć fastfoodów i stanowisko menagera (nie takiego menagera co jest dostępny 24/h i jest filarem firmy zarabiającym krocie). Bardziej trochę mniej szary pracownik pełniący rolę kierownika zmiany, czyli pozycjonowanie pracowników. Trochę obowiązków ale w gruncie rzeczy po odbębnieniu 8-9 godzin jest wolność i nic mnie nie powinno interesować. Odbyłem rozmowę z przełożoną gdzie wprost powiedziała o tym że urlop na żądanie u menagera nie jest mile widziany w firmie. Nie zabroni nam go wziąć ale będą czekały nas z tego tytułu nieprzyjemności. Nie będę tłumaczyć czy chodź o unż dzień przed zmianą czy 2 godziny bo jakby w większości przypadków jest spowodowany nagłą sytuacją. Pracodawca nie tyle wymaga co skłania do tłumaczeń dlaczego ktoś wziął l4 czy unż - ma to niwelować te krzywe spojrzenia na owe urlopy. Czy według was jest to okej czy już niezły kołchoz? Kierownik argumentuje to tym, że chce mieć kadrę menagerską na której może polegać, ale chyba liczy się z tym że niby jakiś tam menager ale wciąż człowiek i unż przysługuje bez tłumaczeń tak jak innym ludziom.

#kolchoz #pracbaza #zalesie
  • 3
  • Odpowiedz