Wpis z mikrobloga

Myślałem, że lata piwniczenia uodporniły mnie całkowicie na poczucie samotności.
Wyprowadziłem się z domu rodzinnego (pierwszy raz w życiu) z początkiem tego miesiąca. Pierwsze dwa tygodnie to była bajka, wydawało mi się, że mieszkanie samemu to szczyt szczęścia w życiu. Zero problemów, awantur, narzekania. Może ryż niedogotowany i krwisty kurczak, ale za to ogólnie jadłem nawet to na co miałem ochotę, a nie to co matka dała. Ogarnięcie domu też nie takie straszne, jak nadopiekuńcze matki malują.

Obecnie jedyna osoba w pracy, która ze mną rozmawiała (wprowadzała mnie na stanowisko), zaczęła urlop. Spora część nie mówi po angielsku w ogóle, druga spora część nie chce. Ci którzy by chcieli może ze mną pogadać, jak słyszą mój niemiecki, to pewnie myślą, że jestem upośledzony. Może jestem. Przez najbliższe dwa tygodnie prawdopodobnie nie zamienię ani jednego zdania z nikim żywym. W PL niby też z nikim nie rozmawiałem, ale jednak chociaż w domu kilka zdań, w sklepie rozumiałem 100% pytań.

Czuję się totalnie jak kosmita.

Jem sobie właśnie grejfrut, gorzki jak życie i płaczę. 28 lat płaczę do gtejfruta i piszę wysryw na Mirko XD. Brawo ja.

Trzymajcie się Bracia przegrywy.

#przegryw
  • 4
@Kwiki: Nie wracaj do domu. Będziesz miał dużo lepszy kontakt z rodzicami jeśli nie będziesz z nimi mieszkał. A samotność to trudna sprawa ale tylko ty możesz sam próbować to zmienić - napewno to trochę potrwa.