Wpis z mikrobloga

10 lat temu przez niemal całe wakacje pracowałem na budowie w Niemczech i tamto doświadczenie pozwoliło mi powziąć postanowienie, że nigdy, przenigdy nie skończę jako pracownik fizyczny.

Pochodzę z względnie nieźle sytuowanej rodziny, ale rodzice zawsze uczyli mnie szacunku do pieniądza, więc od 17. roku życia w każde wakacje podejmowałem się jakiejś pracy żeby mieć kasę, z którą zrobię co mi się żywnie podoba – a to jakieś budowy, a to kino, a to kelnerka, a to rozwożenie pizzy.

W rzeczonym 2012 roku byłem po drugim roku studiów i przez znajomego załapałem atrakcyjną finansowo ofertę pracy na budowie za granicą – ów znajomy (pochodzimy z tej samej mieściny 10k mieszkańców, Polska B albo i C) od kilku lat prowadził w Niemczech firmę budowlaną i jakoś na początku wakacji zaprosił mnie na browar i zaproponował pracę u niego jako „pomocnik”. Stawka 10€/h na rękę, darmowe zakwaterowanie i transport do Niemiec – były to warunki na tyle wówczas atrakcyjne (przypominam – 2012 rok) dla szczyla studenciaka bez specjalnych umiejętności, że zgodziłem się bez wahania.

Na miejscu oczywiście zetknąłem się z hardą patologią i sądząc po wpisach z tagu #emigracja – od tamtego czasu wiele się nie zmieniło jeżeli chodzi o „naszą” reprezentację pracowników fizycznych, którzy wyemigrowali na Zachód.

W skład ekipy wchodzili:

- Szef Maciek – wspomniany wyżej znajomy, starszy ode mnie o jakąś dekadę, zawsze obrotny, w Polsce parał się wieloma biznesami, w tym delikatnie szemranymi; wykształcenie zawodowe, ale zdecydowanie najmądrzejszy i najbystrzejszy z całej brygady, sam nauczył się niemieckiego i ogarniał robotę i kontakty na miejscu, prowadził legalną firmę.

- Staszek – koleś w wieku 50-60 lat, a może mniej lub więcej – ciężko stwierdzić, bo jego twarz przypominała orzech włoski przeorany przez życie, gorzałę i jarane non-stop fajki. Za komuny posiedział trochę w więzieniu, w Niemczech od połowy lat 90. (uciekł przed płaceniem alimentów), jedyny z roboli mówiący po niemiecku. Na co dzień spokojny, ale jak popił to włączał mu się na zmianę płacz za córką i agresor, przez co zdarzało mu się wyłapać w mazak od pozostałych ogrów.

- Igor – najgłupszy człowiek, z jakim kiedykolwiek zdarzyło mi się obcować; nie potrafił wypowiedzieć zdania bez wplecenia weń przekleństwa, non stop spluwał na ziemię i głupkowato się chichrał. Posługiwał się bardzo ograniczonym zasobem słów; w Niemczech od początku działalności Maćka. Mimo, iż był człowiekiem na skraju upośledzenia umysłowego, to miał ogromny talent do roboty (tynkarz i ociepleniowiec) i gdyby miał choć z 10 punktów IQ więcej, to u niemieckiego szefa zarabiałby o wiele, wiele więcej niż u Maćka. Wiecznie chodził bez pieniędzy – wypłatę dostawał w formie tygodniówek, które #!$%@?ł w weekend na chlanie, ćpanie, prostytutki i automaty do gier.

- Patryk – największa kutwa z całego towarzystwa, kumpel Maćka z dzieciństwa, zatrudniony przez niego z litości; dwie lewe ręce, wyglądał jak wychudzony szczur, pracował tam od kilku lat, a w porównaniu do niego już ja – świeżak – byłem bardziej przydatny. Przesiedział rok w więzieniu za jakąś drobnicę (chyba narkotyki), przez co robił z siebie wielkiego gita – mimo, iż siedział w zakładzie półotwartym (czy jak to się tam nazywa – w każdym razie w ciągu dnia normalnie chodził do pracy, a do pierdla wracał na noc, taki to był z niego git). Czasami próbował odzywać się coś grypserą, ale Staszek (który za komuny faktycznie garował w #!$%@? warunkach) szybko go wyjaśniał XD. Czasami te sprzeczki kończyły się jakimiś przepychankami, ale panowie w "walce" poruszali się jak paralitycy, więc ciężko tu mówić nawet o bójkach.

- Przemek – chłopak po zawodówce, ale cichy, spokojny, rozwiedziony ojciec; poza Maćkiem jedyny z ekipy, z którym szło porozmawiać na jako takim poziomie.

Ja mieszkałem w normalnym mieszkaniu z Przemkiem i Maćkiem, kilka kilometrów od stodoły, w której egzystowała pozostała trójka – tak, stojącej w środku niczego STODOŁY przerobionej na mikro-hotel pracowniczy; trzeba ich tam było ulokować, bo patusy były gonione z każdej normalniejszej kwatery, którą załatwił im Maciek.

Staszek, Igor i Patryk co wieczór wypijali po kilka piwek, bo rano Maciek sprawdzał ich alkomatem, ale w weekendy wrotki kompletnie im się odpinały – zdarzyło się rozbicie samochodu po pijaku, awantury z randomowymi ludźmi zaczepianymi na ulicy, przyjazdy Policji. Maciek nawet potrącał im z pensji za co grubsze akcje, ale i tak panowie non-stop coś #!$%@? – chlanie do porzygu z disco-polo w tle stanowiło ich ulubioną rozrywkę.

Kiedyś Patryk (ten pseudo-git) przy ognisku zaczął mnie obrażać, za co dostał ode mnie ostrzegawczą lepę w dziąsło – oczywiście nie oddał, tylko zaczął coś burczeć pod nosem, że mnie dojedzie, za co wyłapał strzał również od Maćka. Ogólnie to był straszny leser – kiedyś miał odmalowywać jakiś pokój u klientki i zasnął w środku dnia pracy XD.

Igor (ten niedorozwój z talentem) pojechał kiedyś do burdelu nie mając przy sobie pieniędzy – oczywiście był #!$%@? i zaczął na miejscu robić trzodę – Maciek musiał jechać i udobruchać szefa przybytku (Turasa), który już szykował solidny #!$%@? na polskim Casanovie.

Staszek (weteran) jak wspomniałem na co dzień był spokojny, ale po gorzale mu #!$%@?ło, do tego podobnie jak Igor miał słabość do automatów – kiedyś zostawił w takowych całą tygodniową wypłatę i w poniedziałek pożyczał ode mnie na bułkę…

Przebywanie z taką patolką skutecznie motywuje do nauki i rozwoju ścieżki kariery w kierunkach innych niż budowlanka – tak przynajmniej było w moim przypadku.

#niemcy #praca #coolstory #patologiazewsi
  • 3
  • Odpowiedz
@Wariner: Wpakowałam się w podobne klimaty jak 10 lat temu przyjechałam do UK (Londyn). Mieszkałam przez 6
miesięcy w domu z 6ma pokojami, w każdym z nich śmietanka towarzyska ( ͡° ͜ʖ ͡°).
Mój ulubieniec to 'opiekun domu', czyli typ który zbierał czynsz i zanosił go właścicielowi. Nazwijmy go Gracjan. Gracjan to syn właściciela kopalni. Niestety tata zmarł, a mama #!$%@?ła majątek. Typ pracował jako kierowca dostawczaka, ale bardzo żywo wspominał czasy bogactwa. Ostry alkoholizm, później weszła fetka i bicie swojej dziewczyny po pijaku. Laska świeżo po porodzie, kompletnie uzależniona od niego finansowo. Pomogłam jej od niego odejść (feelsgoodman). Nie wiedział, że to ja jej pomagam i planował z chłopakami w ogródku przy piwie jak jej ukraść dziecko, więc dałam jej znać. Spróbował, ale złapała go policja. Musiał zrobić testy narkotykowe z włosów i stracił prawa rodzicielskie. Ouch.
Maciek i Mati, moi faworyci. Maciek i Mati pracowali na budowie, nierozłączna para. Maciek nie potrafił używać szczotki do kibla i twierdził, że smuga nie jest aż taka duża, i że według niego ten kibel nie jest obsrany. Mati dorabiał jako diler i płacił opiekunowi domu czynsz w fecie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Beatka i Michał - Spoko małżeństwo po 30stce. Beatka #!$%@?ła na 3 zmiany jako sprzątaczka, a Michał siedział w domu i grał cały dzień w czołgi. Czołgi doprowadziły do rozpadu związku. Spotkałam Beatke na wieczorku poetyckim, ma się dobrze!
Paulina - Nowa laska opiekuna domu. Nie przeszkadza jej jak dostanie troche #!$%@?, kocha go. Poznałam też jej
  • Odpowiedz