Wpis z mikrobloga

Bardzo zabawne jest to jak zwolennicy 'liberalizacji' dostępu do broni palnej w Polsce powołują sie na Szwajcarię i jej przepisy.
Czasami mi sie wydaje, że w ich kucowskim podejściu do tematu broni, w Szwarcarii dostęp do broni wygląda tak jak w jakims Teksasie, czy tam innej Arizonie. A tak, nie jest.
1. Po pierwsze, broń tam jest wydawana tylko dlatego, aby przyspieszyć mobilizację armii, a przydzielonej amunicji nie możesz sobie ozywać wedle własnej woli. Czyli de facto masz broń, którą możesz użyć tylko wtedy, gdy ktoś Szwajcarię napadnie.
2. Prywatny zakup jest tak samo obciążony koniecznością zrobienia badań fizykalnych jak i psychologicznych. Więc jakoś nie rożni się za bardzo od tego, co trzeba spełnić, by otrzymać broń palna w Polsce. W sumie jedyna różnicą jest to, że nie trzeba odbywać staży w klubie sportowym.

Tylko co to za utrudnienie. Fascynat broni, który nie chce uczestniczyć w klubach i zjazdach przeznaczonych dla... fascynatów broni ¯\(ツ)_/¯ Więc tyle, jeżeli chodzi o ból dupy o konieczność przynależenia do klubu strzeleckiego. Zresztą to bardzo dobra sprawa te całe obowiązkowe zawody, która wymusza niejako regularne ćwiczenia z posiadana przez siebie bronią. Śmiem twierdzić, że dzięki temu nasze przepisy są nawet lepsze od tych obowiązujących w Szwajcarii. Już nie wspomnę, że w Polsce możesz przenosić broń na o wiele bardziej liberalnych zasadach niż te, które są w Szwajcarii

Tak, więc podsumowując.
Jeżeli, chcecie drogie kuce krytykować kogoś, kto popiera obecne przepisy i powołujecie się na inne kraje, to najpierw przeprowadźcie risercz, ale taki prawdziwy, a nie ziemkiewiczowski ¯\
(ツ)_/¯

#bron #neuropa #4konserwy
  • 5