Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Wiem że to wyznanie już było, ale zepsute były tagi

#bettercallsaul #netflix #seriale #bcs
Moje przymyślenia na temat serialu i postaci, mogą się pojawić jakieś spojlery, na końcu też co się spedziewam na temat zakończenia (nic odkrywczego ani mądrego, ale niektórzy nie lubią czytać takich rzeczy) więc jbc zapraszam do pominięcia wpisu.
Oczywiście nie mam zamiaru wypisywać tu wszystkiego ani robić psychoanlizy postaci, po prostu ostatnie wydarzenia w serialu. Zaznaczę też że nie dane mi było czytać żadnych forum ani tagów, ot takie #przemysleniazdupy
Fajne w serialu jest że postacie nie są jednowymiarowe, ale faktycznie ostatnio efekt ten został wzmocniony. Moim zdaniem Howard to najbardziej tragiczna, oczywista postać w tym serialu. Po ostatnich poczynaniach Kim i Saula nie mam wątpliwości że to para narcyzów, zwłaszcza Jimmy, ale dochodzili do tego w całkiem inny sposób.
Jimmy - niby oczywiste, ale fabuła była prowadzona tak żebyśmy poznali go z każdej strony, obserwowali świat głównie z jego perspektywy, przez co jego żarty i machlojki bardziej bawiły, jego spryt wzbudzał sympatię i tak dalej. Niemniej to co było dosyć widoczne ostatnio, a czym denerwował mnie od samego początku było nie tyle robienie ludzi w #!$%@?, ale to że było wiadomo że od początku konsekwencie mogące dotknąć mu bliskich zostawały całkowicie olane przy początku realizacji jego planów. Potem oczyGwiście w jakiś sposób go bolały, ale powtarzając ten schemat wciąż i wciąż od dorosłego człowieka oczekujemy czegoś innego niż skrzywienia ryja, przeprosin i wydukania "Oh God" i obietnicy naprawy wszystkiego. Widać tu typowe zachowania narcystyczne, ale nie tak widocznie wypunktowane ze stosownym opóźnieniem jak na przykład było to zrobione w #bojackhorseman . Mimo, że to była głupia kreskówka, moim zdaniem wprowadziła powiew świeżości w prowadzeniu konsekwencji działań bohatera. Nie widzimy jedynie bohatera i wykreowanego wokół niego świata używanego do prowadzenia fabuły, ale wykreowany świat własnych praw i bohatera w niego wrzuconego, którego staramy się podglądać. Był taki moment w show gdy po kilku sezonach wrócił jednoodcinkowy bohater (Pete Repeat ( ͡° ͜ʖ ͡°)) o którym widz całkowicie zapomniał, bo wydawał się tylko tłem do punktu zwrotnego w życiu Bojacka. Tymczasem w krótkiej rozmowie widzimy starszego i dojrzalszego bohatera, który owszem pamięta co się wtedy stało, miał traume po pewnych doświadczeniach z głównym bohaterem, i mimo że nic tragicznego się nie stało bohater poboczny nie rozpłynął się w powietrzu, tylko mamy wrażenie że gdzieś tam dalej prowadził swoje życie. Bardzo spodobał mi się ten zabieg. Niemniej bynajmniej nie wymagam go od twórców uniwersum Albuquerque. Fajnie jednak sobie uświadomić, że każda #!$%@? osoba przez Jimmego gdzieś tam prowadzi swoje życie (wiem że to serial, ale jednak chyba wczuwamy się w świat przedstawiony), i może to że sobie pokrzyczała w barze po ciężkim dniu sprowadziło na nią poważne problemy finansowe i rodzinne bo jakiś losowy gość okazał się dobrym aktorem.

Od początku #!$%@?ło mnie, że Jimmy nawet już po zagraniu co trzeba i uzyskaniu efektów, dalej zwracał się do innych ludzi jak do bandy kompletnych debili. Na przykład gdy go wywalali z tej kancelarii. Nawet jak nie chciał z jakichś powodów przeprosić za oczywistość, mógł już wyjść i się odwrócić, a nie ze zdolnego prawnika i inteligentnego i porządnego człowieka dalej robić debila prosto w oczy. Jest dla nas wszystkich albo większości dosyć oczywiste że Saul w jakiś sposób nam imponuje, ale uważam że warto patrzeć szerzej na takie sytuacje. Odbiór serialu na tym nie traci tylko zyskuje.

Dochodzimy do wątku Howarda, czyli moim zdaniem marstersztyku ze strony twórców.
Zastanawialiście się kiedyś jak wyglądałby los głównych 'niekryminalnych' bohaterów gdyby Jimmy nie zawitał do miasta?
Chuck prawdopodobnie by jeszcze żył, a nawet jeśli nie, nie byłoby tyle przykrych okoliczności przy jego śmierci. Howard nie musiałby kłamać w jego imieniu, obrywać od pracowników, potem obwiniać się o jego śmierć. Może nigdy nie trafiłby na terapię i dalej rozwijałby imperium prawnicze jako elokwenty i zdolny prawnik z okiem do ludzi. Kim, dzięki jego pomysłowi o sfinansowaniu studiów prawniczych, prawdopodbnie byłaby już partnerem w tej czy innej kancelarii. Może nawet by zrealizowała swój pomysł o kancelarii pro bono. Po pierwsze miałaby znacznie stabilniejszą pozycję i lepszą opinię, po drugie okazało się w show że było pełno ludzi gotowych jej pomóc całkiem legalnie. "A gdyby nie jakaś sprawa tutaj co Jimmy pomógł to by nie miała innej sprawy i by nie poznała bla bla" jasne, ale chodzi o ogólny zamysł gdzie zmierzało jej życie. Nie byłoby tych spraw to byłyby inne, poznałaby tych samych lub innych ludzi. Tak na prawdę znajomość z Saulem okazała się (chociaż myślę że dopiero okaże) tragiczna. Niesamowite jak dużą przemianę przeszła od pierwszego sezonu. To co zrobili z mężem w 6 sezonie miało wiele przyczyn. Długo przekonywała się że można inaczej niż dotychczas żyła, długo się z tym godziła, długo zauważała że tu i tam wychodzi na sucho, długo zauważała jaka zemsta może być prosta jeśli jest się inteligentnym człowiekiem jak ona i Jimmy. Ciekawy przypadek psychologiczny, co ją bez wątpienia zgubiło to naturalne predyspozycje (czy jak sugerowali twórcy wzorce z dzieciństwa, ale ja myślę że nie tylko i też miała lżejszą postać narcyzmu), nagły zwrot w długo budowanej akceptacji, może nawet trochę kryzys wieku średniego, dostanie szybko narzędzi do której powinna się dostać metodą prób i błędów co zawsze trochę studzi początkujących (chodzi mi o to że miała obok Jimmego który niesamowicie mógł ułatwić każdy jej pomysł), emocje które długo ukrywała i nagle poczuła siłę sprawczą i wiatr w żagle.

Bo to właśnie emocjonalne działanie zawiodło Kim i Jimmiego do tego ich sprytnego planu. Tak na logikę, co on im tak naprawdę zrobił? Nie zawsze był w pracy w porządku, ale to normalne u ludzi. Tak naprawdę najistotniejsze moim zdaniem było upokorzenie Kim pracą w Doc Review (co zresztą było winą Jimmego i tego że wielokrotnie ostrzegany nie podumał. Ale no ludzie, bez przesady, szef czasem przesadzi, masz milion dróg obrony przed tym, ona też miała. Nie mówię że jak pomożesz komuś to potem możesz go kopnąć, ale no obiecującej loszce bez wykształcenia ogarnęli świetny zawód i pracę na wysokim stanowisku. Nie robił też jej problemów jak odchodziła, z tego co pamiętam nawet darował jej całkowicie spłatę kredytu za studia. Też, jeśli już musiał 'oberwać' za swoje zachowanie, myślę że oberwał w chwili gdy pośrednio pochowali mu partnera i pozwolili się za to obwiniać. A co zrobił Saulowi takiego strasznego? Zgodził się na prośbę swojego wieloletniego wspólnika i wziął na siebie winę aby tamten nie musiał psuć sobie relacji z bratem. Dziwne bardzo że trzymał z Chuckiem. Oberwał za to wszystko z nadwiązką.

Oprócz niemożności pogodzenia się ze śmiercią brata i odmowie pomocy (także dobrym radom Howarda) Jimmy nie mógł także znieść że tutaj jego przygoda nie zakończyła się tak czysto jak to miało miejsce zazwyczaj. Nawet jak nie osiągnął celu potrzebował do satysfakcji zakończenia. Nie mógł znieść że człowiek na którego nieuczciwie przelał całą złość za swoje działania wyszedł z tego jedynie tak poturbowany jak on. Już w momencie kuli od kręgli nie wiadomo było o co mu do końca chodzi. Tak samo wydaje mi się że Kim sprojektowała swoje osobiste poniżenie w trakcie swojego życia na tą jedną osobę, plus w geście obronnym przeceniła jego rolę w stanie w jakim się znalazł Jimmy. Mając oboje serie sukcesów, nie pogodzeni z przeszłością, oboje poczuli wiatr w skrzydła i po prostu zwariowali z tym pomysłem, zwłaszcza Kim. Bardzo satysfakcjonujące było jak najpierw słuchali kilku słów prawdy na swój temat od Howarda, a potem zostali zmuszeni do powtarzania swoich własnych kłamstw w odpowiedzi na odpowiedzialność za śmierć niewinnego człowieka.

No i pomysł na dalszą fabułę:
Myślę że Kim popełni magika, i to będzie kolejny punkt zwrotny w karierze Saula który ucieknie w pracę, oszustwa, bycie #!$%@?, i takiego Saula poznamy w BB.

---
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #62cec04c9441862dfdfd2c86
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Przekaż darowiznę
  • 5
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Mnie jeszcze zastanawia to, czy Jimmy byłby wstanie dojść do takiego momentu w swoim życiu, gdyby wcześniej jego decyzję nie były ciągle torpedowane przez brata. Im bardziej Chuck blokował Jimmiego, tym bardziej Jimmi chcił wszystkim udowodnić swoją wielkość. Rosło w nim poczucie niesprawiedliwości, że przez całe życie rzucano mu kłody pod nogi, dlatego według mnie później jego narcystyczne podejście do życia doprowadziło to tego, co widzieliśmy w ostatnich odcinkach.
  • Odpowiedz
Chociażby to, że Chuck robił wszystko żeby Jimmy nie mógł rozwijać się jako prawnik w HHM, bo z góry zakładał że będzie coś kombinował. W moim odczuciu to trochę samospełniająca się przepowiednia (tj Jimmi stał się takim prawnikiem za jakiego od początku uważał go brat, właśnie przez to że ta uczciwa ścieżka była przez niego ograniczana) - gdyby Chuck nie próbował na siłę "pom9c" Jimmiemu, to być może nadal byłby szemranym prawnikiem,
  • Odpowiedz