Wpis z mikrobloga

Mircy kochane podróżnicze, zastanawiam się nad wypadem do #tajlandia lub #malezja Tylko, że mam pewne obawy.

Mianowice podczas ostatniej wizyty w #indonezja (#bali Lembongan, Nusa Penida, Sumatra trochę mniej) do szewskiej pasji doprowadzała mnie nachalność lokalsów. Ciągłe zaczepianie na ulicy, oferowanie różnego rodzaju usług i nie przyjmowanie odpowiedzi "nie". Widząc białasa turystę zatrzymywały się nawet samochody i skutery. Nie dało się spokojnie przejść 5 minut. W turystycznych miastach Europy denerwują mnie nawet naganiacze do knajp, więc ciągłe "Taxi, taxi?" "Where you go? Where you from?" w Indonezji oprowadzało mnie do #!$%@?. Dodaktowo #!$%@?łem się na siebie, że się #!$%@?, bo dla tych ludzi pieniądze z turystyki to wybawienie i nie ich wina, że zachód przyszedł i uznał, że będzie tu przyjeżdżał na wakacje. No ale wciąż.

Poratujcie informacją, czy w Tajlandii i/lub Malezji lokalsi są równie namolni? Czy mógłbym liczyć na więcej spokoju?

#podroze
  • 12
@Skrypciarski: Może zależy od regionu, na Bali względnie nie byli nachalni tam gdzie byłem. To już większy #!$%@? ciapaki w Rzymie i Paryżu doprowadzali… w Meksyku nie nastawiaj się na nic innego- na ulicach ciagle zaczepiają o dragi, masaże czy nawet degustacje alkoholu
@utede: Byłem w Meksyku i IMO upierdliwość lokalsów dużo mniejsza niż na Bali. Może to kwestia regionu, tak jak piszesz. A może po prostu desperacja Balijczyków po 2 latach bez zagranicznych turystów i kiedyś z tym było lepiej...
@Skrypciarski: Fakt, Bali odwiedzałem przed covidem, a Meksyk niedawno więc ciężko wyrokować jak paraliż turystyczny wpłynał na lokalsów.
PS. Co do Bali to czytałem i słyszałem że bardzo duży dysonans turystyczny jest u ludzi którzy odwiedzali Kutę i okolice... ja unikałem :D