Wpis z mikrobloga

@Mekeke2:
Za moich czasów licbazy (2004-2006) to można było w sklepiku kupić co najwyżej drożdżówkę, pączka albo małe chipsy za około 1 zł. Wcześniej w toku edukacji sklepiku szkolnego nie było wcale ale pojawił się pierwszy automat z napojami, który był tak drogie, że nigdy nie skorzystałem. Za to w pierwszej klasie podstawówki był na stołówce kompot nalewany z wielkiego gara chochlą do szklanki za 1000 starych złotych (po denominacji 10
@kaaban: @Stallion45: żadna prowo. Aż się dziwię, że u was nie było.
U mnie była zwykla buła z paczki + parówa i wszystko w mikrofali.
Zapiekanki tez byly (gotowe) z mikrofali.

To ja się dziwię, że u was nie bylo, bo przeciez to nie zaden obiad dwudaniowy tylko zwykla parowka + bulka z paczki w mikrofali. No chyba, że mieszkacie w Polsce powiatowej - nie byłoby zbycia, to moglo tego
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@Mekeke2: dopiero w licbazie miałem bufet (jakoś te lata, które opisałeś) ale nigdy tam niczego nie kupowałem, więc nie wiem. Były na pewno zapiekanki, hot-dogów nie pamiętam. 100 m od szkoły miałem kebsa, chyba z 7-8 zł kosztował.

Za to na studiach w bufecie były hamburgery z psa za 3,50 ( ͡° ͜ʖ ͡°)