Wpis z mikrobloga

#podroze #podrozujzwykopem #bialapodlaska #podlasie #lubelskie #piwo

Dzień przed Wielkanocą, zwany także Wielką Sobotą to idealny czas na... podróż. Wiem, że to było już jakiś czas temu, ale dopiero teraz znalazłem chwilę by dodać kolejny wpis. Wybraliśmy się tam nie wiedząc o tym mieście w zasadzie nic. Byłem tam tylko raz w życiu aby załatwić sprawy w WKU, ale znajduje się ono przy samym dworcu. Oznacza to, że moja wizyta była niemal symboliczna. Podchodziliśmy do tego miasta jako zaliczające się do kategorii "na dwie godziny". Obejść ryneczek, zobaczyć kilka kamienic, zerknąć na parki lub zbiorniki wodne (jeśli takie są), chwilę połazić bez celu i po wspomnianych dwóch godzinach ma się poczucie "widziałem już tu wszystko, można wracać".

Jak tylko wysiedliśmy z dworca, poszliśmy na kebsa- wolałbym zjeść coś lepszego (bo kebab okazał się gówniany), ale w Wielką Sobotę byliśmy przekonani, że w tak małym mieście nie będzie raczej otwarte nic lepszego. Dworzec znajduje się na obrzeżach miasta, a idąc do centrum mijaliśmy tylko bloki, a następnie rzekę Krznę biegnącą w otoczeniu zapuszczonych łąk i ogrodów działkowych. Wreszcie dotarliśmy do centrum i... no w sumie nadal było cienko. Stan ulic pozostawiał wiele do życzenia, pełno ciuchlandów i badziewnych domów handlowych rodem z lat '90, a obrazu sytuacji dopełniały wszędobylskie paskudne płachty reklamowe typu "AUTO MAX komis samochodowy u Janusza". Jednak naszą uwagę, tym razem pozytywną, zwróciło uwagę to co porusza się po tych paskudnych drogach. Autobusy miejskie. W małych miastach (Biała ma niecałe 60k) raczej system komunikacji miejskiej jest baaardzo symboliczny, a już szczególnie w przedświąteczny dzień. A tutaj autobusy były co kilka minut. Wyglądało to naprawdę prężnie i widziałem już wiele małych miast, ale w żadnym nie widziałem tak regularnie kursującej komunikacji miejskiej i to w taki dzień.

Idąc przed siebie dotarliśmy do Pałacu Radziwiłłów. Okazało się, że był świeżo po gruntownym remoncie i wyglądało to naprawdę wspaniale. Wszystko wyglądało wspaniale- od pięknego parku otaczającego pałac (nazwaliśmy go "małymi Łazienkami), poprzez pięknie kamieniczki na terenie kompleksu gdzie mieści się Muzeum Podlasia, aż po sam budynek pałacu. Ważne info- jest tam darmowy kibel ( ͡° ͜ʖ ͡°) Szkoda tylko, że możliwość zwiedzania zarówno pałacu jak i muzeum była zamknięta w Wielką Sobotę.

Następnie skierowaliśmy swoje kroki ku części zabytkowej. I tu byliśmy niezwykle zaskoczeni, jak ona jest rozległa. Poza oczywistym rynkiem otoczonym pięknie odnowionymi kamienicami jest też mnóstwo uliczek. Wyglądają one niezwykle uroczo ze swoimi niskimi, prostymi kamieniczkami. Przede wszystkim wyglądają bardzo naturalnie, tworzą realny obraz codzienności. Nie są to wypieszczone wzorami i zdobieniami dzieła sztuki, które już po wejściu do bramy witają nas spadającym tynkiem i grzybem, a po prostu budynki w lepszym lub gorszym stanie. Widać, że nie ma tu aspiracji do tworzenia zachwycających widoków z pierwszych stron biuletynów turystycznych, ale cisza panująca na ulicach zabytkowej części pozwala nam się przechadzać jak po kompletnie normalnej części miasta. Unikniecie tu stoisk z badziewnymi pamiątkami na każdym rogu, wycieczek szkolnych i tłumów turystów. Oto chodzicie po zabytkowej części, która jest traktowana jak normalny element miejskiej tkanki. I ja wiem- fajnie byłoby odnowić wszystkie kamienice, wyłożyć ulice ozdobną kostką i wyłączyć ruch samochodowy. Ale w Polsce jest tak duża ilość takich "odpicowanych" starówek, że takie nieco zapomniane przez inwestycje miasta nadają swój klimat- nieco brudny, nieco dziurawy, ale jednocześnie z niewiadomego powodu bardzo odprężający. Możesz powolutku spacerować po tych uliczkach bez celu i po prostu... odpocząć.

Finałowym etapem była odkryta przez nas knajpa Osjann. Byłem zaskoczony recenzjami w Google Maps (sprawdziłem je podczas robienia wpisu), które dają mnóstwo negatywnych ocen narzekających na obsługę i jedzenie. Nie wiem jak wygląda kwestia żywności, bo tam nie jedliśmy, ale piwo było naprawdę zacne. Lokal ma motyw reaktywowanego lokalnego browaru i widać to po umieszczonej kadzi na piwo i dużych beczkach- super ozdoby! Piwo było zacne, do wyboru kilka podstawowych stylów. A kosztowało ono- uwaga... 8zł. Albo 9, już nie pamiętam, ale na pewno była to kwota jednocyfrowa. Znajdźcie mi teraz lokal na starówce, gdzie za regionalne piwo tyle zapłacicie. Większość zaoferuje wam za 10-12zł tyskacza albo żywca, a regionalne podejdą pod 15zł. Obsługa też była naprawdę miła i pomocna, więc albo to my trafiliśmy na dobry dzień, albo ktoś manipulował opiniami. Ktoś z lokalnych czytelników nam odpowie?

Wracając na pociąg po prawie 5 godzinach spędzonych w Białej, wrzuciliśmy je do listy "wow, zaskoczyło". Jeszcze chciałoby się pobyć tam ze 2 godziny, które pierwotnie miały być całym czasem poświęconym na Białą Podlaską. Wizytę w mieście brzmiącym jak kiełbasa uważamy za bardzo udaną i w pełni polecamy do odwiedzin. Może nie na tyle, by specjalnie jechać tam przez pół Polski, ale jako wypad na niedzielę z odległości do 150km lub element objazdowej podróży po Podlasiu (chociaż sama Biała administracyjnie wpada w lubelskie, ale dobrze wiadomo jak województwa rozbiegają się często z rejonami historycznymi i geograficznymi). Ale nie popełniajcie mojego błędu- poczekajcie z pustym brzuchem i poczekajcie na dojście do centrum. Kebab przy dworcu był jednym z najgorszych jakie jadłem ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Do obserwowania/czarnolisto: #kruliki
krulikiwpodrozy - #podroze #podrozujzwykopem #bialapodlaska #podlasie #lubelskie #piw...

źródło: comment_1653053957CIdMLRJg8lhGtJOgudAJZs.jpg

Pobierz
  • 6
Co do Osjana to jest to jedno z moich ulubionych miejsc w Białej. Mają kilka sal które są zlokalizowane niedaleko od siebie (na piętrze jest pub ze stołami bilardowymi i tv do oglądania meczy, na dole wersja bardziej restauracyjna). Nigdy nie spotkałem się tam że zła obsługą ani kiepskim jedzieniem a bywam tam 2-3 razy do roku kiedyś nawet częściej.
@kruliki_w_podrozy: A ja w przeciwieństwie do mirka wyżej uważam, że fajny wpis. Miło mi poznać perspektywę przyjezdnych, jakakolwiek by ona nie była, o moich rodzinnych stronach. Współczuję, że trafiliście na przydworcową gastronomię, ale w sumie okolice dworca to nie tylko w tej kwestii niczego fajnego nie oferują. Może poza sklepem monopolowym, w którym można uzupełnić alko w czasie imprez studenckich zorganizowanych na jednej z okolicznych stancji.

W okolicach Placu Wolności zdecydowanie