Nocowałem kiedyś w sekcie chrześcijańskiej xD

A było to tak:
W 2019 wybrałem się na prawie dwumiesięczną podróż autostopem po Polsce. W momencie podjęcia decyzji moje autostopowe doświadczenie składało się z jednej wyprawy z Warszawy do Łodzi. Jak widać byłem doskonale przygotowany do pdróży xD
Po długiej serii łatwych dojazdów nadszedł pechowy dzień, absolutnie najgorszy ze wszystkich jeśli chodzi o łatwość przemieszczania. Moim celem było dotrzeć z Bystrzycy Kłodzkiej do Kostrzyna nad Odrą. Miał się tam odbyć zjazd woodstockowiczów. Łapało się tragicznie. Nie dość, że rano była ulewa połączona z długim oczekiwaniem, to na dodatek każdy kolejny kierowca podwoził mnie na max 20km xD Zbliżała się już godzina 20, a ja pokonałem niewiele ponad 100km z jakimiś 7-8 kierowcami na trasie. Byłem w jakimś małym mieście i uznałem, że biorę jakiegokolwiek kierowcę i poproszę go o wysadzenie mnie po drodze przy jakimś lesie, żebym rozbił sobie tam na noc namiot. Miałem to w dupie, czy zostanę uznany za #!$%@?, grunt że będę mógł zasnąć i próbować szczęscia kolejnego ranka.
Wziął mnie jakiś facet, około czterdziestki. Wyglądał najbardziej normalnie jak się tylko da. Dżinsy oraz błękitna koszula stworzyły w moich oczach obraz kolejnego faceta w średnim wieku, który mi będzie opowiadał o swoim małym biznesie xD Powiedziałem mu o tym lesie, na co on odpowiedział że podwiezie mnie aż do Lubina, bo tam jedzie. Jako że średnio uśmiechało mi się wylądowanie w nocy w mieście, naciskałem na ten las- że ja sobie poradzę, że pan się nie martwi, że w mieście nie chce mi się szukać miejsca na nocleg. Powiedział mi, że być może jego brat mnie przenocuje i wykonał telefon. Nocowałem u masy nieznajomych ludzi, więc ucieszyłem się na taką wiadomość. Po rozmowie do mnie wypalił:
krulikiwpodrozy - Nocowałem kiedyś w sekcie chrześcijańskiej xD

A było to tak:
W ...

źródło: comment_16624005195M1rdmkw5LvhHhRS8WQqN9.jpg

Pobierz
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Gdy układaliśmy kalendarz podróżniczy na lipiec i sierpnień, zastanawialiśmy się długo co wstawić w ramach tzw. podróży trzydniowych. Zasady były trzy:
1. Miejsce nie może znajdować się dalej niż 300km od Warszawy, aby nie zmarnować zbyt dużo czasu na podróż.
2. Skoro nie chcemy marnować czasu na podróż- miejsce to musi mieć dobrą komunikację kolejową lub autostopową (czyli łatwo tam dotrzeć autostradą lub drogą ekspresową i nie ma tzw. „zygzaków”). O tym czym są „zygzaki” jeszcze wspomnę w dalszej części.
3. Ponieważ podróże wpływają mocno na portfel (a szczególnie w takiej ilości jaką my wykonujemy), miejsce musi posiadać pola namiotowe lub warunki do nocowania na dziko.

Debata była dość intensywna. W końcu tyle miejsc jest do zobaczenia! Ludzie podróżują za granicę „bo w Polsce nic nie ma”, a my mimo wielu odwiedzonych miejsc mamy świadomośc, że to nie jest nawet 10% tego, co nasz kraj ma do zaoferowania. Nagle rzuciłem do mojej dziewczyny:
  • 13
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

#podroze #podrozujzwykopem #bialapodlaska #podlasie #lubelskie #piwo

Dzień przed Wielkanocą, zwany także Wielką Sobotą to idealny czas na... podróż. Wiem, że to było już jakiś czas temu, ale dopiero teraz znalazłem chwilę by dodać kolejny wpis. Wybraliśmy się tam nie wiedząc o tym mieście w zasadzie nic. Byłem tam tylko raz w życiu aby załatwić sprawy w WKU, ale znajduje się ono przy samym dworcu. Oznacza to, że moja wizyta była niemal symboliczna. Podchodziliśmy do tego miasta jako zaliczające się do kategorii "na dwie godziny". Obejść ryneczek, zobaczyć kilka kamienic, zerknąć na parki lub zbiorniki wodne (jeśli takie są), chwilę połazić bez celu i po wspomnianych dwóch godzinach ma się poczucie "widziałem już tu wszystko, można wracać".

Jak tylko wysiedliśmy z dworca, poszliśmy na kebsa- wolałbym zjeść coś lepszego (bo kebab okazał się gówniany), ale w Wielką Sobotę byliśmy przekonani, że w tak małym mieście nie będzie raczej otwarte nic lepszego. Dworzec znajduje się na obrzeżach miasta, a idąc do centrum mijaliśmy tylko bloki, a następnie rzekę Krznę biegnącą w otoczeniu zapuszczonych łąk i ogrodów działkowych. Wreszcie dotarliśmy do centrum i... no w sumie nadal było cienko. Stan ulic pozostawiał wiele do życzenia, pełno ciuchlandów i badziewnych domów handlowych rodem z lat '90, a obrazu sytuacji dopełniały wszędobylskie paskudne płachty reklamowe typu "AUTO MAX komis samochodowy u Janusza". Jednak naszą uwagę, tym razem pozytywną, zwróciło uwagę to co porusza się po tych paskudnych drogach. Autobusy miejskie. W małych miastach (Biała ma niecałe 60k) raczej system komunikacji miejskiej jest baaardzo symboliczny, a już szczególnie w przedświąteczny dzień. A tutaj autobusy były co kilka minut. Wyglądało to naprawdę prężnie i widziałem już wiele małych miast, ale w żadnym nie widziałem tak regularnie kursującej komunikacji miejskiej i to w taki dzień.

Idąc
krulikiwpodrozy - #podroze #podrozujzwykopem #bialapodlaska #podlasie #lubelskie #piw...

źródło: comment_1653053957CIdMLRJg8lhGtJOgudAJZs.jpg

Pobierz
  • 6
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@kruliki_w_podrozy: ayay mireczku o tyle szczęścia że do Osjana trafiłeś, gdzie z gastro i to blisko miałeś mogłeś zahaczyć o taką Sielską czy Skale nie wspominając np o Bar Burgerze :) tak czy siak, fajnie, że ostatecznie wyniosłeś pozytywne wrażenie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
Wstęp:
Jakiś czas temu dużą popularnością w mediach społecznościowych cieszyła się #randonautica
Jest to aplikacja losująca punkt na mapie w wybranym zasięgu. Jednak grupa osób trafiła za jej pomocą na poćwiartowane zwłoki ukryte w walizce. Ten przypadek sprawił, że wokół apki zaczęły rosnąć teorie spiskowe oraz creepypasty jakoby była ona opętana i czytała nam w myślach prowadząc do niepokojących miejsc. Temat podchwycili tiktokerzy, miłośnicy clickbaitów i reszta internetowego raka, tworząc fejkowe filmiki z rzekomo strasznych miejsc, w jakie zabrała ich Randonautica. Postanowiliśmy zbadać sprawę i znaleźć sobie tym samym pretekst do kolejnej mini podróży.
Poruszać się będziemy po Warszawie, ale zabawa na tyle nam się spodobała, że będziemy jej używać w różnych miastach.

Punkt I: 52.1760065682638, 21.042602990620438
  • 5
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@kruliki_w_podrozy: nie komentowałem stylu podróżowania, tylko polecanie ten beznadziejnej aplikacji, która losuje randomowy punkt na mapie, dokładając do tego jakieś bzdurne teorie. Włóczyć można się równie dobrze poprzez przeglądanie zdjęć satelitarnych, a nie ślepo iść za tym co pokaże appka i marnować swój czas.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@wykop_to_sciek: dlatego ja te głupie teorie odrzuciłem, uznając że prawdopodobnie jest to albo kompletnie losowe, albo oparte na algorytmie. A czy randomowy spacer to marnowanie czasu? No nie wiem. Pogłębia on moją wiedzę o mieście, zwiększa moją orientację w terenie i na mapie. Poza tym jak idziesz sam to zakładasz słuchawki i chillujesz, a jak idę z dziewczyną to sobie rozmawiamy. Marnowanie czasu to pojęcie względne, równie dobrze mógłbym powiedzieć
  • Odpowiedz
Siema wam wszystkim, ostatnio złapałem zajawkę na opisywanie swoich podróży małych i dużych, więc zapraszam w ramach debiutanckiego wpisu na historię naszej wyprawy z okazji Dnia Wagarowicza ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Rodział I: wstęp

Wagary, ucieczka z lekcji (łac. vagari „błąkać się, wałęsać się”) – samowolne uchylanie się od obowiązku szkolnego przez ucznia, nieuzasadniona (z punktu widzenia władz szkolnych; nieobejmująca np. choroby), jedno- lub wielokrotna, celowa oraz świadoma nieobecność ucznia na obowiązkowych zajęciach lekcyjnych . <

Taką definicję wagarów podaje Wikipedia. Uczniów uciekających ze szkoły nazywa się wagarowiczami, a ich „święto” przypada na pierwszy dzień wiosny. Nieznane jest dokładne pochodzenie idei opuszczania zajęć 21 marca. Wiadomo tyle, że w latach ’80 po szkołach zaczęła krążyć plotka o inicjatywie takowego dnia i przyjęła się ona zaskakująco dobrze. Data nie dziwi- w końcu wiosna jest najpopularniejszą porą roku na wagary. Robi się ciepło, a uczniowie zmęczeni zimą i ciągnącym się od kilku miesięcy rokiem szkolnym, chcą zaznać swobody. Swój szczytowy moment przeżywały w latach ’90 gdzie kadra nauczycielska nie była już w stanie powstrzymać tego zjawiska. Kuratorium oświaty skapitulowało, a wręcz sprzymierzyło się z wagarowiczami robiąc legendarne już festiwale w warszawskiej Agrykoli na kilkanaście tysięcy osób! Mało tego- w tym dniu regularnie dochodziło do zamieszek. Ja się na te czasy nie załapałem, ale i tak wagary miały się dobrze. Pierwszy raz urwałem się w czwartej klasie, uznaliśmy że „zrywamy się całą klasą” i tak się też stało (no prawie, bo niektórzy zostali). Zawsze to było dla mnie jedno z najważniejszych świąt w kalendarzu, pewnie to kwestia mojego charakteru. W końcu ten dzień to mieszanka buntu, niezależności, wolności, cieszenia się przyrodą i spotkaniami ze znajomymi. Gdy skończyłem szkołę postanowiłem nie porzucać tej idei. Od kilku lat jednak omijam nie przychodzenie do szkoły, a do pracy. Chociaż to już nie ma tego „smaku” gdy uprzednio bierzesz sobie wolne na ten dzień, ale cóż poradzić. Dorosłość. I w tym roku obchodziłem jubileusz. Mój piętnasty z rzędu dzień wagarowicza. Z jakiegoś powodu pierwszy raz od ukończenia szkoły odczuwałem z niego ekscytację jak za szkolnych czasów. Uznałem wraz z dziewczyną, że musimy gdzieś pojechać autostopem- cóż może być bardziej ikonicznego na ten dzień niż ten rodzaj podróży? Wymagania co do miejsca były dwa- około 100 kilometrów od Warszawy i dostęp do kolei. Jakoś musimy wrócić, a na powrót „stopem” jeszcze dni są za krótkie. Na celowniku znalazła się Małkinia i o tej podróży będzie ten
  • 7
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach