Gdy układaliśmy kalendarz podróżniczy na lipiec i sierpnień, zastanawialiśmy się długo co wstawić w ramach tzw. podróży trzydniowych. Zasady były trzy:
1. Miejsce nie może znajdować się dalej niż 300km od Warszawy, aby nie zmarnować zbyt dużo czasu na podróż.
2. Skoro nie chcemy marnować czasu na podróż- miejsce to musi mieć dobrą komunikację kolejową lub autostopową (czyli łatwo tam dotrzeć autostradą lub drogą ekspresową i nie ma tzw. „zygzaków”). O tym czym są „zygzaki” jeszcze wspomnę w dalszej części.
3. Ponieważ podróże wpływają mocno na portfel (a szczególnie w takiej ilości jaką my wykonujemy), miejsce musi posiadać pola namiotowe lub warunki do nocowania na dziko.
Debata była dość intensywna. W końcu tyle miejsc jest do zobaczenia! Ludzie podróżują za granicę „bo w Polsce nic nie ma”, a my mimo wielu odwiedzonych miejsc mamy świadomośc, że to nie jest nawet 10% tego, co nasz kraj ma do zaoferowania. Nagle rzuciłem do mojej dziewczyny:
1. Miejsce nie może znajdować się dalej niż 300km od Warszawy, aby nie zmarnować zbyt dużo czasu na podróż.
2. Skoro nie chcemy marnować czasu na podróż- miejsce to musi mieć dobrą komunikację kolejową lub autostopową (czyli łatwo tam dotrzeć autostradą lub drogą ekspresową i nie ma tzw. „zygzaków”). O tym czym są „zygzaki” jeszcze wspomnę w dalszej części.
3. Ponieważ podróże wpływają mocno na portfel (a szczególnie w takiej ilości jaką my wykonujemy), miejsce musi posiadać pola namiotowe lub warunki do nocowania na dziko.
Debata była dość intensywna. W końcu tyle miejsc jest do zobaczenia! Ludzie podróżują za granicę „bo w Polsce nic nie ma”, a my mimo wielu odwiedzonych miejsc mamy świadomośc, że to nie jest nawet 10% tego, co nasz kraj ma do zaoferowania. Nagle rzuciłem do mojej dziewczyny:
A było to tak:
W 2019 wybrałem się na prawie dwumiesięczną podróż autostopem po Polsce. W momencie podjęcia decyzji moje autostopowe doświadczenie składało się z jednej wyprawy z Warszawy do Łodzi. Jak widać byłem doskonale przygotowany do pdróży xD
Po długiej serii łatwych dojazdów nadszedł pechowy dzień, absolutnie najgorszy ze wszystkich jeśli chodzi o łatwość przemieszczania. Moim celem było dotrzeć z Bystrzycy Kłodzkiej do Kostrzyna nad Odrą. Miał się tam odbyć zjazd woodstockowiczów. Łapało się tragicznie. Nie dość, że rano była ulewa połączona z długim oczekiwaniem, to na dodatek każdy kolejny kierowca podwoził mnie na max 20km xD Zbliżała się już godzina 20, a ja pokonałem niewiele ponad 100km z jakimiś 7-8 kierowcami na trasie. Byłem w jakimś małym mieście i uznałem, że biorę jakiegokolwiek kierowcę i poproszę go o wysadzenie mnie po drodze przy jakimś lesie, żebym rozbił sobie tam na noc namiot. Miałem to w dupie, czy zostanę uznany za #!$%@?, grunt że będę mógł zasnąć i próbować szczęscia kolejnego ranka.
Wziął mnie jakiś facet, około czterdziestki. Wyglądał najbardziej normalnie jak się tylko da. Dżinsy oraz błękitna koszula stworzyły w moich oczach obraz kolejnego faceta w średnim wieku, który mi będzie opowiadał o swoim małym biznesie xD Powiedziałem mu o tym lesie, na co on odpowiedział że podwiezie mnie aż do Lubina, bo tam jedzie. Jako że średnio uśmiechało mi się wylądowanie w nocy w mieście, naciskałem na ten las- że ja sobie poradzę, że pan się nie martwi, że w mieście nie chce mi się szukać miejsca na nocleg. Powiedział mi, że być może jego brat mnie przenocuje i wykonał telefon. Nocowałem u masy nieznajomych ludzi, więc ucieszyłem się na taką wiadomość. Po rozmowie do mnie wypalił: