Wpis z mikrobloga

Ciężko o coś gorszego niż mecze bez stawki, ale trzeba będzie jakoś to wytrzymać do końca sezonu. Porażki w takim czymś wywołują raczej obojętność, ale i tak przyjemnie nie jest.

Nawet kolejna porażka z Piastem to nie jest coś nowego, co wywoływałoby szczególne wkurzenie. Vuković kolejny raz nie dał rady pokonać Fornalika? Zrobił to tylko jako tymczasowy, potem przegrywał mecze, których nie miał prawa nawet stracić punktów. Wystarczy tylko wzruszyć ramionami. Nawet Michniewicz, który lekko odczarował tego rywala, bo w lidze zremisował i wygrał, w pucharze oczywiście popłynął, i to w kuriozalnych okolicznościach. Chyba na to nic już nie poradzimy.

Mecz wyglądał jak wiele tych z Piastem i wiele tych z ubiegłorocznej jesieni. Na początku była jeszcze ochota do gry. Nie brakowało zawodników w polu karnym, tylko na końcu zwykle czegoś brakowało i nawet nie można mówić o idealnych sytuacjach. Gol dla Piasta to kara nie tylko za proste błędy, ale i za odpuszczenie nieco w końcówce pierwszej połowy.

Stracony gol na 0-1 zwykle oznaczał dla Legii koniec meczu i tym razem nie było scenariusza z Poznania, kiedy ten jeden raz w sezonie było inaczej. Było wiadomo, że Legia będzie zmuszona do atakowania, a Piast będzie mógł przeszkadzać, co w meczach z nami robi wyjątkowo skutecznie. Jak zwykle pojawiła się idealna niewykorzystana sytuacja, tak że można mówić o straconej szansie na remis. Naprawdę nic nowego, widzieliśmy to już tyle razy, że nie ma prawa robić aż takiego wrażenia jak kiedyś.

W końcu te tracone gole musiały się zemścić. Już i tak z Rakowem w pucharze kosztowało to nas najwięcej, ale i w lidze nie można w nieskończoność tracić goli i liczyć na to, że mimo to będzie się regularnie punktować. Nie mamy takiego składu w ofensywie, który byłby w stanie to co kolejkę odrabiać. Wprawdzie dziś mógł być wystarczający, ale nie zachowując czystego konta podejmujemy ryzyko, że tym razem przegramy i tak właśnie było. Nawet gra Verbica od pierwszej minuty nie sprawiła, że byliśmy o wiele groźniejsi, choć na pewno było lepiej niż ostatnio w przypadku Kastratiego.

W zeszłym tygodniu był mecz z Dynamem Kijów i mogliśmy się przekonać, dlaczego część zawodników nie gra. Trochę odechciało mi się po tamtym meczu domagać tych, którzy w danej chwili są na ławce lub poza kadrą. Prawdopodobnie części z nich przydałaby się regularna gra, nawet w takich meczach, ale nie o każdym można powiedzieć, że rokuje i że meczami jest w stanie dojść do jako takiej formy. Choć trzeba przyznać, że tydzień temu przeciwnik był godny i to też mogło wpływać na ocenę. Dziś mieliśmy duży problem z bokami obrony i brak realnej alternatywy w ataku. Dało się to jakoś posklejać, w międzyczasie wróciło kilku kontuzjowanych, więc aż takiego dramatu nie ma. Jednak na razie nie mamy szerokiej, konkurencyjnej kadry, więc jest jak jest (i tak nadal lepiej niż się wydawało na początku rundy).

Mimo wszystko nadal Legia jest zespołem, któremu obecnie bardziej pasuje gra reaktywna. Jeżeli ktoś z nią zagra tak jak sama powinna, tak jak dzisiaj Piast, ma duży problem. Dziś nikogo nie będzie interesować, że była dłużej przy piłce czy że wymieniła więcej podań, miała lepsze xG, więcej podań w pole karne. Piast po meczu, w którym wystarczyło wykorzystać prezent i nie wykreować wiele więcej, jest top, więc można i w ten sposób, ale w Legii jest się wtedy krytykowanym za słaby styl. Teraz teoretycznie jest czas na to, aby taki styl wypracować i wdrożyć w meczach, ale nie wiem, czy w ogóle będzie to bezpośrednie przygotowanie do nowego sezonu, czy po prostu tak dogramy bez żadnego planu.

Jeśli już szukać pozytywów, to powrót Kapustki na pewno takim jest. To przede wszystkim dla niego będzie już okres przygotowawczy przed nowym sezonem, bo wiadomo, że po takiej kontuzji nie będzie od razu w najwyższej formie, a do końca ligi został miesiąc, więc można się trochę podbudować. Co ciekawe, Kapustka pierwszy raz zagrał razem z Josue. Ostatni do wczoraj mecz Kapustki, czyli z Florą, był jednocześnie debiutem Josue, ale Kapustka zszedł bardzo wcześnie, a Josue pojawił się w drugiej połowie. Ta dwójka oraz ewentualnie zawodnicy na bokach są naszymi nadziejami na przyszłe rozgrywki, ale tylko ewentualnymi, bo to wszystko i tak jest pisane palcem po wodzie.

Po takim meczu najłatwiej zapytać: co poszło nie tak, że Czerwiński i Mosór, w przeszłości zawodnicy Legii, teraz rozklepują ją, a w jej defensywie występują z kolei ananasy takie jak Wieteska i Rose. Cóż, to był zdecydowanie najgorszy mecz Wieteski od kilku miesięcy, Rose w tej rundzie też pierwszy raz zagrał aż tak cienko, choć z Lechem już bywał pechowy (przy golu na 0:1 i w samej końcówce). Natomiast z Mosórem nie wiem, jak dokładnie było, ale być może gdyby został, do Legii nie trafiłby Nawrocki? Teraz jest kontuzjowany, więc łatwo o nim zapomnieć, ale w tym sezonie, mimo tak katastrofalnych wyników, przez długi czas prezentował się ze świetnej strony i być może przejawia większy potencjał niż Mosór. Abu Hanna przyszedł jako pierwszy zawodnik (ogłoszony już przy okazji ostatniego meczu w sezonie, z Podbeskidziem), a dopiero Rose przyszedł później. Nie wiem zatem, czy na zatrzymaniu Mosóra wyszlibyśmy aż tak dobrze, bo pytanie, kto NIE przyszedłby zamiast niego. W dodatku w Piaście może sobie spokojnie grać u boku Czerwińskiego, w lepiej zorganizowanym zespole, u nas raczej nie mógłby na to liczyć, co stanowiło problem już za Czesława.

Pozostaje nam zdobyć jeszcze te 2-3 punkty dające utrzymanie według wyliczeń. Meczem z Pogonią kończymy serię spotkań z rywalami z wyższej półki. Chyba nawet w przypadku porażki ciężko będzie mieć pretensje o ten okres. Mieliśmy przegrać wszystko, a w lidze wtopiliśmy dopiero z Piastem, przegraliśmy ten najważniejszy mecz w Pucharze Polski, ale i tak nie mieliśmy w nim szans. W lidze też po prostu nie zasługujemy na czwarte miejsce. Wystarczy powiedzieć, że Piast i Radomiak wygrały z nami po dwa razy. Teraz to 8. miejsce jest najwyższym, które możemy zająć bez oglądania się na innych. Czy będzie to 8., czy 10., nie ma dużej różnicy. Pytanie tylko, jak bardzo źle ten sezon zostanie zapisany w historii. Najpierw jednak utrzymanie, które wciąż nie zostało zapewnione.

#kimbalegia #legia
  • 1