Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mam problem z dziewczyną i zawożeniem jej do pracy. Od roku albo dwóch pracuje zdalnie (do biura mam niecałe 10min) ale praktycznie codziennie zawożę dziewczynę do pracy i zawracam do domu. Zajmuje to ok 30-35 min. Autobusem jechałaby spod domu 40min, rowerem 20min, fajna trasa 6,6 km ale ona twierdzi że ona potrzebuje rowerem +40min. Może też jechać pociągiem 4 min, jedna stacja wystarczy podjechać tam na rowerze. I codziennie słyszę o godzinie o której zaczyna pracę: zawieziesz mnie?
Ciągle są o to kłótnie, mam wrażenie że ona wcale się nie stara. Mógłbym czasem pomóc, ale mam wrażenie że teraz stało się to moim obowiązkiem. Prawo jazdy ma, ale się boi. Auto rodzice chcą jej dać, bo kupili nowe, to im mówi że my nie potrzebujemy drugiego i że i tak tam nie ma gdzie parkować (faktycznie trzeba byc wcześniej). Ja zaczynam pracę przez to 40 minut po czasie, to słyszę że i tak nic nie robię w pracy i sobie film odpalę. Faktycznie, czasem mam luźniej i nikt mnie z czasu nie rozlicza, ale to nie znaczy że chce pracować na taksówce.
Z obowiązkami w domu też jest źle. Przez to że siedzę w domu to ja mam najlepiej wszystko robić, ostatnio miała pytania bo chciała zmywarkę czy pralkę włączyć. Gotować też nie gotuje regularnie, prędzej ja, bo chce coś zjeść, a ona je w pracy. Oczywiście słyszę ze bym ją chciał zamknąć w kuchni. Wszystko jest moja wina, twierdzi że marudzę i ją próbuje stłamsić i poniżyć, czepiam się wszystkiego i kontroluje i że tylko ona zajmuje się domem bo sprząta niby tylko ona (chodzi o składanie ubrań, ja raczej robię syf). W ogóle nie uznaje ze ja robię więcej.
W zasadzie problem sprowadza się do tego że mam poczucie, że u nas w związku rzeczy robię albo ja, albo robimy je wspólnie. Wakacje, hotele, loty, parkingi, opłaty, rozliczenia podatkowe, sprawy urzędowe, wszystko z autem, opłacanie mieszkania, to wszystko robię sam. Zakupy zazwyczaj też lub pojedziemy razem. Ja pamiętam, że nie ma masła, ona czasem wstąpi do sklepu i kupi coś na co ma akurat ochotę, albo zadzwoni i spyta.
Za wszystko wymienione powyżej place sam, potem tworzę raz na pół roku tabelkę, gdzie dzielę na pół. Zakupów, benzyny, ubezpieczenia auta itp nie uwzględniam, za to place sam. Zarabiam też więcej, więc to byłoby ok.
Oczywiście jak bym poszedł gdzieś na imprezę albo jak leciałem sam samolotem to mnie nie podwiezie, bo się boi przecież. Proponowałem ze ja nauczę, to nie chce. Musiałaby wziąć lekcje z instuktorem, zeby miał hamulec. Ale nie wzięła oczywiście, ja musiałbym zorganizować. Jej rozwiązanie problemu to przeprowadzka bliżej pracy. Ze nigdy tak daleko nie mieszkała, niecałe 7km...
Po receptę na tabletki antykoncepcyjne też ja musze zawieźć, potem kupić. Bo zawsze to jest na ostatnią chwilę, co pół roku to samo.
Najgorsze że nie słyszę jakiś podziękowań, no bo co to dla mnie za wysiłek. I w ogóle ona uważa że to ja nic nie robie i ze jest super samodzielna. A ja chyba zaczynam nią gardzic i to może wychodzi w kłótniach. Potem mi jęczy w aucie, że jej psuje cały dzień itp. A najpóźniej po 2 dniach znowu słodki głosik: zawieziesz mnie? Bo ja mam spotkanie, spóźnię się na spotkanie. Taki szantaż.
Faktycznie sporo pracuje, bo sie nie potrafi postawić szefowej i wraca późno do domu, po 18 albo 19. W weekendy odsypia, śniadanie o godzinie 12.00, zazwyczaj ja robię, bo już z głodu umieram a wstaje o 10.
A jak są kłótnie to podaje za przykład swoich rodziców, tylko jej mama jest mega ogarnięta, ogarnia cały dom, gotuje, prowadzi swoją działalność i dojeżdża autem, a tata skupia się na pracy. Moja mama np też się boi jeździć (czy raczej nie umie, bo jak ktoś umie to się nie boi) i tata ja zawozi. Ale oni mają taki konserwatywny układ, mama zajmuje sie domem i wychowaniem, tata "męskimi" sprawami, w życiu nic nie ugotował.
Żeby nie było że jestem taki wspaniały to robię dookoła siebie syf, jestem dość wygodny i leniwy i chętnie bym nie zajmował się domem i gotowaniem.
To już doszło do takiego stopnia, że ja teraz jej bym chyba nawet nie dał robić niektórych rzeczy, bo wiem że je zrobi źle.l albo ja je zrobię lepiej. Może sam ją jakoś uzależniłem od siebie i jest to bezradność wyuczona. Do tego dochodzi, że mieszkami na emigracji i ja mówię biegle, ona mniej. Stąd też dodatkowo niektóre bariery z załatwianiem spraw.

Jak to wygląda u was? Nawet nie mam z kim o tym porozmawiać, bo nie chce tak na nią nawalać rodzicom czy znajomym, bo to nic mie da. Mam też świadomość, że z własnej perspektywy fakty przedstawia się stronniczo.

#rozowepaski #zwiazki #emigracja

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #6255434d7c53968b7088cf9e
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: sokytsinolop
Roczny koszt utrzymania Anonimowych Mirko Wyznań wynosi 235zł. Wesprzyj projekt
  • 28
  • Odpowiedz
Jak to wygląda u was?


@AnonimoweMirkoWyznania: Inaczej. Normalnie. Ale tu gram nieuczciwie, bo nie związałem się z wymagającą utrzymanką, tylko z normalną kobietą. i takie problemy nie istnieją - gdy mogę, to podwożę, gdy nie mogę, to nie.
I to nigdy nie był problem z powodów j/w.

Ale to ty sobie tak wybrałeś, więc...?
  • Odpowiedz
Moja mama np też się boi jeździć (czy raczej nie umie, bo jak ktoś umie to się nie boi) i tata ja zawozi.


@AnonimoweMirkoWyznania: znalazles sobie dziewczyne na wzor swojej matki a teraz narzekasz.

Ze nigdy tak daleko nie mieszkała, niecałe 7km


7km to ja mam z sypialni do kuchni, a tak na powaznie to albo to z ta kobieta wyjasnij jak dorosoly a jak sie nie da i doprowadza Cie
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: u nas to wygląda inaczej, rachunki, auto, OC, paliwo, telefon, tv, to ja, ale jak mi zbraknie to zagadam do różowej, jedzenie, pranie, sprzątanie, organizowanie świąt itp. to głównie różowa, ale co do zakupów to różnie, czasem pójdziemy razem i płaci ten co chciał iść, a czasem osobno i każdy pyta drugą osobę co potrzebuje (ona zawsze zgrzewka wody ja zawsze flacha xD) nikt nikomu do portfela nie zagląda, nie
  • Odpowiedz
Tego już nie zmienisz. Sorka, ale taka prawda. Po jakiejś mega kłótni będzie poprawa na jakiś czas, po czym wróci wszystko poprzednie.
A powiem Ci, że jeśli pojawi się dziecko, to będzie jeszcze gorzej, a ona zacznie Ci wchodzić na psyche do tego stopnia, że na poważnie rozważysz stryczek, albo skok jako przyjemna alternatywę.
Wyboru za Ciebie nie podejmę, ale wiedz, że właśnie powyższe Ciebie czeka.
  • Odpowiedz
Jak to wygląda u was?


@AnonimoweMirkoWyznania: inaczej...my akurat oboje pracujemy w domu ale np mąż mnie zmusił do jazdy samochodem bo też się bałam ale on kazał próbować i fajnie bo dzięki niemu teraz nie mam problemu z jazdą.
Radzę być bardzij stanowczym i wymagać współpracy a nie traktować partnera jak dziecko, którym trzeba się zająć.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania:
- powiedz ze musisz rozrząd wymienić i zawieź auto gdzieś na tydzień, jak tydzień pojeździ autobusem to może się nauczy
- powiedz że ktoś się w pracy przyjebuje o to, że się spóźniasz
- powiedz jej to co nam napisałeś, bądź szczery, że to cię #!$%@?

Ja bym jednak wybrał trzecią opcję
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania:
To jest żywy opis mojej starej. Byłem w podobnej sytuacji. Pracowałem jeżdżąc po mieście do różnych punktów, nie liczyło się to że w momencie rozpoczęcia powinienem być pod punktem, najpierw trzeba zawieść gwiazdę która zaczynała o tej samej godzinie . Ale wcześniejszy wyjazd żebyśmy wyrobili się oboje nie wchodził w grę ( ͡° ͜ʖ ͡°) sama mi to tłumaczyła Ona ma taki charakter że nie lubi
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: To jest ta sama relacja co wszystkich , włącznie z twoimi rodzicami z ta różnica ze ty pozwoliłeś na wciśnięcie sobie czynności "kobiecych". Masa Mirasow ma tak w domu i ja tez tylko w porę zacząłem się stawiać a ty jesteś już dalej. W p0lszy Julki robią matriarchat czyli jak trzeba to ty sobie obiad ugotujesz , pranie zrobisz natomiast ona NIE poprowadzi samochodu, NIE wbije gwoździa bo NIE i
  • Odpowiedz