Wpis z mikrobloga

#smolensk #zamach #polityka #polska #rosja
Mija 12 lat od katastrofy w Smoleńsku. Wg różnych szacunków i sondaży, znaczna część Polaków w dalszym ciągu wierzy, że doszło tam do zamachu. Myślę, że nie trzeba nikogo przekonywać, że wiara w zamach smoleński jest podyktowana niemal wyłącznie przesłankami politycznymi. Ponieważ jednak z definicji wiara jest nieracjonalna i trudno z nią i z jej wyznawcami dyskutować, nie mam zamiaru nikogo przekonywać na siłę. Niech każdy wierzy w co chce. Spokoju mi jednak nie dają co chwilę powtarzane, wyświechtane już "argumenty", które nawet dziś, po 12 latach, wciąż wybrzmiewają, mimo że już wielokrotnie je obalano. Co innego, gdy powtarzają je ludzie niewykształceni, nie znający się na rzeczy, lub zwyczajnie zdezorientowani. Ich może być trudno przekonać, ale nie jest to całkiem niemożliwe. Czym innym jest jednak powtarzanie ciągle i z premedytacją tych samych wklejek tylko po to, by robić zamieszanie. A przecież robią to ludzie, którym sfalsyfikowanie ich zajęłoby 10 minut poszukiwań w google. Postanowiłem więc im ułatwić nieco sprawę i poniżej zamieszczam najczęściej powtarzane "argumenty" z odpowiedzią na nie. Do napisania tego przymierzałem się już od kilku lat, ale dopiero teraz dałem radę się zebrać.


Był zamach
Zamach należy udowodnić - przedstawić namacalne i niezbite dowody na to, *kto, kiedy i w jaki sposób* dokonał tego zamachu. Trzeba mieć sprawców, świadków, narzędzie, trzeba odtworzyć krok po kroku co robili zamachowcy, kto im pomagał, jakie mieli motywy. Samolot był w ciągłym użytkowaniu i był wielokrotnie sprawdzany przez służby na okoliczność podsłuchów i materiałów wybuchowych. Wydawałoby się, że prokuratura w ciągu 12 lat, z czego 6 pod rządami pis, wpadłaby na jakiś trop, prawda?

Ale przecież Tusk obściskiwał się z putinem
Nawet jeśli któryś z nich był zleceniodawcą (który?), to należy to udowodnić - patrz wyżej. W tym miejscu można w zasadzie dać każdy "argument" o charakterze politycznym: o "Kopaczce", która nie przekopała lotniska, o "Komoruskim", który przejął obowiązki prezydenta itd. Wszystkie mają jednak jedną wspólną cechę - rzucają jakieś podejrzenie, ale same w sobie nie stanowią żadnego dowodu na nic. Dowodem będzie znalezienie śladów wybuchu, fragmentów zapalnika, materiałów wybuchowych, nagrania lub zeznania świadków. Do tej pory nie ma niczego takiego. Nikt, kto był wtedy na miejscu nie widział i nie słyszał żadnych wybuchów.

A bo rozdzielono wizyty w Smoleńsku
W tej chwili nie ulega chyba wątpliwości, dlaczego premier i prezydent nie powinni lecieć jednym samolotem. No fakt, Sasin mógł nie wiedzieć.

Sztuczna mgła
Samoloty latają nie od przedwczoraj i lotnictwo ma wypracowane metody radzenia sobie z trudnymi warunkami atmosferycznymi. Wiedza o pogodzie to absolutny elementarz każdego pilota.

Oddano śledztwo
To chyba największa bzdura, ale powtarzana z maniakalnym uporem. Śledztwa były/są DWA, a jedno z nich prowadziła/prowadzi POLSKA PROKURATURA.

Ale przecież MAK...
Po 1 - Badanie wypadku lotniczego NIE jest śledztwem i nie ma takich skutków prawnych. Wypadki lotnicze bada się po to, by poprawić bezpieczeństwo, a nie szukać winnych. Każdy zainteresowany może sobie badać wypadek lotniczy i wyciągać swoje wnioski (oczywiście nie każdy będzie miał dostęp do wszystkich dowodów). Co więcej, prokuratury prowadzące śledztwo wcale nie muszą opierać się na ustaleniach komisji badającej wypadek. Rzekome "oddanie śledztwa" nie wpływało kompletnie na nic.
Po 2 - Wypadek badała również polska komisja, która miała dostęp do wszystkich materiałów i dowodów oraz robiła własne ekspertyzy.

Sfałszowano czarne skrzynki...
Brawurowe stwierdzenie jeśli weźmie się pod uwagę, że otwarcie i odczytanie nagrań odbyło się w obecności polskich specjalistów i prokuratorów zaraz po katastrofie i zwyczajnie nie było jak i kiedy tego zrobić. Zapisy rejestratora FDR znajdują również potwierdzenie w polskim rejestratorze QAR.

...a polscy eksperci byli zamieszani w fałszerstwo
Oczywiście dowodów na to nie ma. Ciekawi mnie natomiast, jak utrzymać tak gigantyczny spisek, w który zamieszani są nie tylko politycy, ale też eksperci różnych dziedzin, prokuratorzy i wszystkie możliwe służby. Nikt do tej pory się nie wysypał? Jako ciekawostkę dodam też, że jednym z ekspertów polskiej prokuratury już za czasów pis był płk Antoni Milkiewicz. Ten sam, który za napisanie prawdy w raporcie o katastrofie Iła-62 w Lesie Kabackim zapłacił stanowiskiem naczelnego inżyniera Wojsk Lotniczych. Również i on nie stwierdził, by doszło do zamachu.

Pancerna brzoza...
Ponoć niemożliwe jest, by samolot nie dał rady ściąć brzozy skrzydłem. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że brzoza się jednak złamała po uderzeniu, to nie jest to do końca prawdą. Problem w tym, że skrzydło nie jest projektowane do ścinania drzew, nawet skrzydło "przerobionego bombowca jakim jest Tu-154". Dobitnie wskazują na to odłamki aluminium wbite w drzewo oraz odkształcone fragmenty skrzydła pod nim.

...przyczyną katastrofy
Tu powtarzane jest niekiedy, że "brzoza nie mogła spowodować katastrofy". Mało kto jednak zauważa, że każde zderzenie samolotu z czymkolwiek, prowadzące do poważnych uszkodzeń jest w sensie formalnym katastrofą, a ściślej mówiąc - wypadkiem. Zderzenie z brzozą nie było więc *przyczyną* katastrofy. Ono *było katastrofą*. Mógłbym się założyć o każde pieniądze, że nawet gdyby po zderzeniu z drzewem samolot dał radę jakimś cudem wylądować i wszyscy wyszliby z niego o własnych siłach bez najmniejszego zadrapania, zdarzenie to zostałoby zakwalifikowane jako wypadek, a komisja go badająca doszłaby do identycznych konkluzji. Zamiast brzozy zwolennicy hipotezy zamachu widzą w tym miejscu wybuchy, które zniszczyły skrzydło/samolot. Sęk w tym, że miało do nich dochodzić w miejscu, w którym ten samolot i tak nie powinien się znaleźć i na dobrą sprawę żadne wybuchy nie były potrzebne. Mało tego: gdyby istotnie doszło do wybuchu, większość szczątków samolotu prawdopodobnie leżałaby w miejscu, w którym ten wybuch nastąpił, a nie kilkaset metrów dalej.

Kontrolerzy wprowadzili w błąd pilotów/nie zamknęli lotniska
Wszystkie hipotezy o zamachu lub innym celowym działaniu mają jeden słaby punkt - jest ich więcej niż jedna i w sumie już nie wiadomo, czy chodzi o mgłę, trotyl, hel, meaconing, czy dobijanie rannych. Samych wersji o wybuchu było kilka. Wypadałoby zdecydować się na którąś i ją udowodnić zamiast chwytać się każdej możliwości. Jedyna funkcja tych hipotez to wywołanie zamieszania i podejrzeń. Fakt, praca kontrolerów mogła zostawiać wiele do życzenia. Stan samego lotniska również. Dlatego ostateczna decyzja należy zawsze do pilota kierującego maszyną, który w tej sytuacji nie miał prawa lądować, ani w ogóle nawet lecieć.

A gdzie jest wrak?
No właśnie, gdzie?