Wpis z mikrobloga

Możecie nalać niedzielnemu kibicowi Don Perignona, albo dobrej whisky 18 letniej. Wypije duszkiem i powie, że cierpkie i jakieś mdłe. Dacie trufli to powie, że to jakiś zgniły czosnek. Zaparzycie prawdziwą, włoską kawę z dobrej, ręcznej maszyny, ze świeżo mielonych ziaren bardzo dobrej jakości, powie że jakaś mała ta kawa i w ogóle kwaśna i i dziwnie smakuje. Dlatego mnie nie dziwi, że 3/4 z was, biedaki szkaluje GRAND PRIX MONAKO. Nie dziwi mnie to, ponieważ wiem że jesteście tylko zamerykanizowanymi amatorami i całe życie tylko Las Vegas albo Jeddah. Nie znacie życia, wasz dobry smak jest wypalony od amerykańskich owali i #!$%@? torów arabskich. Na widok parkingu przed marketem pewnie skaczecie z ekscytacji i drzecie mordę jak te małpy w zoo. Nigdy nie mieliście okazji poznać smaków. Kompozycja prestiżu, ciasnych zakrętów i wąskich uliczek to jedno z najlepszych widowisk jakie można sobie wyobrazić. A co dopiero sobotnie kwalifikacje! Prawdziwa eksplozja dla wyrafinowanych smakoszy.
W cywilizowanej i rozwiniętej Europie, kiedy córka przyprowadza i przedstawia swojego wybranka rodzicom, ci wykonują test. Włączają powtórkowe Grand Prix Monako. Kiedy chłopak nie chce oglądać, albo powie że procesja, to wiadomo że pochodzi z patologicznej rodziny. Test działa z dokładnością 100% i nawet WHO i ONZ przyznali, że u rodzin w których dominuje alkoholizm, narkomaństwo i kazirodztwo zawsze pojawia się niechęć do oglądania ścigania na torze w Monte Carlo.

#f1
  • 2