Wpis z mikrobloga

Pewnie część z was słyszała o takich pojęciach jak:
Backrooms/Liminal Spaces
Caretaker
Dead Internet
czy Corporate art style.
Przyszło do nas z zachodu więc nie ma to odpowiednika w naszym języku
który miał by jakiś sens. Każde z tych pojęć mniej więcej wyraża ten
sam lęk. Lęk ubrany przez Lovecrafta jak i Horacego. Ten drugi zdaje się
mieć na niego lek. Exegi monumentum aere perennius ! I to lek skuteczny
Jego pomnik trwalszy niż spiż nadal dumnie stoi. Zapytasz gdzie? No właśnie
tu. W twojej głowie. Wiesz o nim, on zostawił ślad. Mówi się że facet musi
w swoim życiu zbudować dom, posadzić drzewo i spłodzić syna. Zostawić trzy
ślady, zostawić coś co go przeżyje. Tą dążność do zostawieniu po sobie śladu
widzimy na każdym kroku, czy to w pracy twórczej, ukrywaniu ester eggów czy
nawet wandalizmie. Ktoś niszczący cudzą własność smarując taga nie myśli za
dużo, zapewne o 2 rzeczach, jak nie dać się złapać i zostawia ślad, przejaw
swojej egzystencji. Jak jestem przeciw niszczeniu cudzej/publicznej własności
tak gdy jadę skmką patrzę z okna na niektóre nawet 20 letnie graffiti zadaje
sobie pytanie, kto i dlaczego tak nasmarował. Ba mieszkańcy Trójmiasta wiedzą
że budynek dworca Sopot Wyścigi był pomalowany sprayem. Z tego co udało mi się
ustalić ten detal :
https://odzyskujemymiasto.files.wordpress.com/2011/12/dsc_0685.jpg
pojawił się po 2010 a znikną w 2022, gdy stacja przeszła remont, i grafiti
zastąpiono muralem. Utrata detalu symbolizującego sojusz robotniczo-inteligencki,
może wykazywać na zmianę czasów, ale jednocześnie powoduje, że całość jest jak
klopsiki ze stołówki, bezpieczne.

Zgodzisz się chyba ze mną, ze chociaż raz w życiu zrobiłeś coś by zostać
zapamiętanym, przełomowym, szokującym. Nawet jeśli efekt będzie taki jak
Lucusia z opowiadania Ostani Husarz Mrożka.
http://niniwa22.cba.pl/mrozek_ostatni_husarz.htm

Boimy się śmierci, jeszcze bardziej tego że po niej nic nie ma.
Ale ponad wszystko boimy się, że nic po nas nie zostanie. Że nikt nie zatrzyma
się nad naszym śladem, ostatnim łącznikiem i nie zada sobie pytania
"kto to gówno zrobił".

I tu trafiamy na pierwsze słowo z naszego słowniczka. Liminal space.
Są to najogólniej mówiąc miejsca przejściowe, znane nam, ale ujęte w
niestandardowy, pustawy sposób. Jeśli wrzucę korytarz losowej szkoły, każdy
rozpozna go bez problemu, wiemy jak ogólnie wygląda szpital, biuro,
centrum handlowe, targ czy dworzec kolejowy. I wiemy jak ciężko w ogólności
w takich miejscach być samemu. Zrobienie zdjęcia bez ludzi jest trudne. A ich
brak, jest zjawiskiem niepożądanym.
https://static.wikia.nocookie.net/aesthetics/images/5/58/Liminal_space.jpg/revision/latest/scale-to-width-down/1000?cb=20200614232901
Zobacz podlinkowane zdjęcie. Byłeś tam? Pewnie powiesz nie. A jak zapytam
"czy na pewno??" Zastanowisz się. Mimo że faktycznie nie mogłeś tam być.
Te miejsca są dziwne też z innego powodu. Bez ludzi są bez sensu. I tu
przechodzimy płynnie do teorii back roomów. Jeśli przez przypadek wypadniemy
z rzeczywistości, tak jak postać gry wideo (jaki to anachronizm...) wypada
z mapy, budzimy się w takim właśnie miejscu.
https://static.wikia.nocookie.net/backrooms/images/0/05/Thebackrooms.jpg/revision/latest/scale-to-width-down/640?cb=20190608093553
Nieskończenie wielkie, niekoniecznie euklidesowe, korytarze o nudnym i mdłym
odcieniu zieleni. Ta ciągnąca się przestrzeń zdaje się straszna, tak jak
straszne jest uczucie zagubienia. Na tym się jednak to nie kończy. Przestrzeń
ta mimo iż rozległa w dwóch podstawowych wymiarach i wcale nie taka płaska w
trzecim to jest zupełnie punkowa w czwartym. Można się poruszać, ale to nic
nie zmienia. W żaden sposób nie wpływamy na przestrzeń, nie gnije ona i nie
butwieje, a tylko trwa, w tym samym stanie. Będąc w takim otoczeniu szybko
zdajemy sobie sprawę, że zagubienie to nasz najmniejszy problem. Bardziej
zaczyna przerażać nas bezsilność. Nie jesteśmy w stanie w żaden sposób wpłynąć
na przestrzeń, wydrapać śladu swojego istnienia, upewnić się, że jeśli jakiś
nieszczęśnik przyjdzie po nas tu, będzie wiedział że byliśmy przed nim. Tak
jak Kaczmarski napisał w Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego, najgorszym
kręgiem piekieł jest ten w którym nie ma już nic...
Ale czy może być gorzej? Wydawać by się mogło że tak, może. Dotychczas
poruszaliśmy temat możności i niemożności zostawienia po sobie śladu. Nawet
najdrobniejszego, ale zawsze, wiemy podświadomie, że żaden ślad nie jest
wieczny i czas go prędzej czy później zetrze na proch, tak jak graffiti z
początku tego wpisu. Wspomniany sojusz robotniczo-inteligencki jednak zachował
się. Wiadomość o nim przetrwała farbę, zachował się na co najmniej jednym
zdjęciu i w świadomości co najmniej jednej osoby. Co jeśli czas nie tylko będzie
ścierał ten obraz z gnijących fotografii, usunie z pamięci komputerowych itd.
Ale dokona czegoś gorszego, spowoduje że nikt nie będzie już pamiętał o tym
detalu... Tu pojawia się postać Dozorcy (ang Caretaker). Inspirowany postacią
ze Lśnienia pseudonim artystyczny, zaprasza nas do świata hauntologi i ambientu.
Te mało popularne gatunki muzyczne skupiają się na ponownym użyciu już
istniejących utworów, tworząc mgłę nostalgii do czegoś czego nie mogliśmy
przeżyć, natomiast ambient ją tylko zagęszcza, bawiąc się naszymi zmysłami.
Muzyka ta jest w tle, daleko i tym sposobem skutecznie sączy się do naszego
mózgu. Dozorca zaczynał "ustawiając magnetofon z mikrofonem" w nawiedzonej
sali balowej. Czuć tam było silne nawiązania do filmu Lśnienie. Chciało by się
powiedzieć "Zostawcie Tytanica, nie wyciągajcie go, tam ciągle gram muzyka i
oni wciąż tam są."
https://thecaretaker.bandcamp.com/album/selected-memories-from-the-haunted-ballroom
Selected memories from the haunted ballroom, zdaje się być
dokładnie tym, nagraniem duchów z przeszłości. Pomimo upiornego tonu zdaje się
być bardziej pozytywny niż chyba najpopularniejsza płyta tego artysty.
https://thecaretaker.bandcamp.com/album/everywhere-at-the-end-of-time
Everywhere at the end of time jest gigantycznym projektem mającym symulować
demencję. Straszną chorobę gdzie połączenia nerwowe rozpadają się niczym włókna
starego żagla. Nie możemy już wydrapać nic nowego na ścianie naszej świadomości
a to co wydrapaliśmy wcześniej zdaje się zacierać, rwać i znikać.
Próbujemy z całych sił zebrać to do kupy, ale nie ma już z czego. Zbyt dużo
przekłamań, nigdy nie zanucimy ulubionej piosenki. Słuchałem tego 6 i pół godzinnego
molocha nie raz nie dwa podczas pracy, ogólnie do około 4h godziny pozwala się
nieźle skupić, potem czujesz jak rozszarpuje twoje synapsy w mak i być w stanie
klepać kod dalej trzeba zacząć od początku. A to tylko zniekształcone i zapętlone
utwory z przed stu lat, wymieszane z nic nie znaczącym szumem tu i ówdzie.
Ale nawet najstraszniejsze szumy ze stopnia szóstego, nazywanym prze
wielu bezpośrednim sygnałem z piekła jest niczym w porównaniu do kolejnego
zagadnienia. W końcu tu możemy wskazać ludzi za tym stojących. Może nie nazwiemy
z imienia i nazwiska muzyków którzy grali oryginalne utwory, może sam Dozorca
jest tylko postacią wykreowaną przez artystę. To czujemy, że są oni autentyczni
są z krwi i kości. Mają swoje wspomnienia i marzenia. Nawet wandal który pomazał
stację SKM Sopot Wyścigi, mimo że nie wiemy o nim nic jest dla nas człowiekiem.
Czujemy, że to co zrobił było szczere, dokładnie takie jak chciał, było jego.
Było zadrapaniem na murze czas, ale jego zadrapaniem. To wszystko jednak tracimy
tracimy, gdy spojrzymy na teorię Martwego Internetu. Powiesz hola hola, coraz
więcej osób ma internet, dodają oni do niego treści tak jak teraz. To o co chodzi?
Nie chodzi o same treści, a to jak powstają. Bo widzisz, zgodzimy się chyba, że
w farmach trolli pracują nadal ludzie, zużywając masę zasobów dotarlibyśmy do
wszystkich tz ruskich onuc, można by pewnie nawet dać im za to w twarz. Ale
widzisz, chodzi o to, że sama treść była oderwana od twórcy już w trakcie tworzenia.
https://www.youtube.com/watch?v=ZSONXyUhly4&list=PL1Lm9olWSvpjh7-x8zoNfgTAZYfQiqjUO&index=9&ab_channel=DobrzewieszNagrania
Nawet wpisy w #srajzwykopem są lepsze, są autentyczne, wiesz że po drugiej
stornie jest ktoś, może akurat sra, ale ktoś... a tak coraz mniej treści jest
takich, szczerych, takich za którymi widzimy człowieka, nie czujemy się jak
byśmy czytali coś wygenerowanego przez maszynę. Instynktownie czujemy, że za tymi
słowami jest ktoś kto chce nam coś przekazać, a nie ktoś kto chce tylko by go
czytać. Nasz mózg już tak działa, nienawidzi ideału, dąży do niego, chce jak
najlepiej, ale widząc że nie ma szumu, błędów, zanieczyszczeń, czuje się źle
nie ludzko. No właśnie, nie ludzko.
https://i0.wp.com/thebroadsideonline.com/wp-content/uploads/2021/02/Alegria_Hero-1.jpg?fit=1200%2C750&ssl=1
Na pierwszy rzut oka, no ludziki. Jednak bardzo szybko okazuje się, że nie możemy
się do nich przyrównać, fantazyjne proporcje i kolory mają ukazać że w końcu
każdy jest zaproszony, nie tylko wysocy blondynie o niebieskich oczach, każdy.
Ale ma to efekt odwrotny, nie umiemy się zidentyfikować w takiej scenerii.
Nie możemy powiedzieć "to jest moje stado" albo "to nie jest moje stado". Jeśli
tylko, Boże uchowaj, pozwolimy by nasz mózg przeanalizował przekaz, bo dojdzie
do nas, że to nie do nas...

I to chyba wszystko co mnie boli w tym wpisie
#przegryw #filozofia #sztuka #muzyka #caretaker #backrooms #graffiti #psychologia

Skomentuj, napisz co zrobiłem źle, nie zgodź się ze mną, pokaż że tam gdzieś
jest inny człowiek który chce zarysować mur
wytrzzeszcz - Pewnie część z was słyszała o takich pojęciach jak:
Backrooms/Liminal ...

źródło: comment_164804289291oTBBCEtyrjlUfN9WcgAe.jpg

Pobierz
  • 6
  • Odpowiedz