Wpis z mikrobloga

Wiecie co jest najgorsze w moim życiu? To że jako odpad genetyczno- społeczny nie będzie mi dane nigdy się z wami pożegnać. Nawet nie chodzi o posiadanie dziewczyny, kogoś bliskiego, walić to. Miałem kiedyś przyjaciół, mało bo mało, dobrych kolegów, mogłem z nimi coś robić, włóczyć się, spędzać radośnie czas, odwalać jakieś akcje, pośmiać się, nawet zwykły grill, ognisko to było coś. Tak jeden wyjechał w siną dal po Polsce, drugi za granicą, a trzeciego zniszczyło życie. I nie mam z tego życia nic, kiedyś mi wystarczyło że do kogoś otworzyłem swoją gębę, że nie byłem sam. Czułem jakąś jedność, tak teraz nawet do kogo gęby otworzyć. W dupie mam jakieś stare piździska, i tak żadnej nie zapoznam jako stary 27 letni prawik, ja tylko bym chciał mieć z kimś wspólny język, dobrze się dogadywać, mieć wspólne poczucie humoru. Obecnie żyje jak ten pies, kundel, lecę na proszkach bo mam #!$%@? łeb. Umrę też jak ten pies, i pochowają mnie jak psa. nawet nikt na pogrzeb nie przyjdzie. Życie rodzinne to też ostra #!$%@?, stary mi #!$%@?ł psychę, a wcześniej mu dziadek. Stary luj ma niebieską kartę, mu załatwiłem, leczy się psychiatrycznie. Obecnie nie #!$%@?, zresztą sam taki #!$%@? będę kiedyś. Zresztą nawet nie wiem po co to pisze, jakieś wysrywy bo myślę że mi ulży. Śmiechu warte, życiowa porażka.
#przegryw #depresja
  • 5