Wpis z mikrobloga

Tak mnie teraz jakoś naszło, że w sumie bardzo wiele zła tego świata ma podwaliny w postaci zwykłej ignorancji. To słowo już tak zostało medialnie przemielone na miazgę, że brzmi zasadniczo jak nic dla większości, ale jest ważne. W świecie, gdzie demokratyczność jest moralnie najsensowniejsza i uchodzi za jakiś archetyp stabilności społecznej, często trzeba mierzyć się z tym, że dopuszczając całą ludność do głosu w sprawach niszowych i wymagających albo doświadczenia, albo sporej wyobraźni która pozwoli to sobie zwizualizować w głowie, lud opowiada się za głosem rozsądku, który rzadko kiedy chociażby zahacza o rozsądek.

Żyjąc w bańce społecznej, gdzie normą jest kariera, studia, wielkomiejskie podrygi, multikulti, podróże, budujemy sobie całkiem zdrowe i szerokie rozumienie ludzkich spraw, ale robimy to kosztem odcięcia się od świata życiowej przeciętności, która lubi rządzić się zupełnie innymi prawami. Jeżeli bozia da i przyjdzie nam wykluć się w zdrowej rodzinie, gdzie rodzic opanował sztukę wychowawczą, jest wyedukowany i potrafi rozświetlić drogę bobasowi, ten skazany będzie na sukces - nie karierowy, a po prostu ludzki, mentalny. Sukces w prowadzeniu zdrowego moralnie życia i spłodzeniu i wychowaniu porządnych zdrowych obywateli.

Empatia to mięsień i o ile może działać wsparta tylko o swoją przaśną intuicyjną wersję jak słodki piesek, to wykoleja się ona w obliczu bezkreśnie skomplikowanej moralności cywilizacyjnej, gdzie nawet najmniejsza ze spraw zawsze będzie polaryzować ludzi i wymagać powoływania komitetów i #!$%@? wie czego. Rodzic może Cię nauczyć dwóch ścieżek psychoanalitycznych na resztę twojego życia - albo zyskasz pokorę wobec złożoności świata i staniesz się analityczny i rozważny, albo zostanie Ci wpojona brzytwa Ockhama na wszystko co się rusza, a więc chłopski rozum. I moim zdaniem siła społeczeństwa w dobie dzisiejszego świata nie leży wcale w ekonomii, wojsku, eksporcie, złotych kiblach, a w tym czy społeczeństwu w większości bliżej do pokory, czy utrzymywania intelektualnego status quo.

Jeżeli ludzie rozpracowali jak pielęgnować zdrową empatię i psychoanalizę w swoich społecznościach, to bogactwo i standard życia same naturalnie nastąpią. Natomiast wszędzie tam na świecie, gdzie pod butem gówno, tam zawsze prym wiedzie chłopski rozum - największy rak cywilizowanego świata. Ciężko mu się dziwić, bo na pewno miał lepsze wyniki w świecie precywilizacyjnym, gdzie społeczeństwo nie liczyło więcej niż stu osobników i wszyscy jako tako się znali i rozumieli wzajemnie. Nie trzeba tam było za dużo analizy, bo sam fakt, że każdy problem tyczył się bezpośrednio albo ciebie, albo kogoś Ci bliskiego, zawsze wzbudzało to wzajemną troskę i budowało społeczne więzi. Ale gdy nasza wioska ma 40 mln ludzi to bezpośredni wpływ twojej decyzyjności na twoje życie zdaje się być marginalny. Jeżeli się do tego nie zmusisz lub nie nauczysz od rodzica, to algorytm chłopskiego rozumu nie potrafi włączyć tej rodzinnej troski wobec miliona zupełnie ci obcych ludzi, a więc zmiata wszystko pod dywan, a Twoja decyzyjność jest skupiona tylko na Twojej własnej korzyści.

Przypinanie komuś plakietki "idioty" jest samo w sobie trochę niskolotne, ale biorąc pod uwagę, że nie jest to genetyczne upośledzenie, a nabyte i pielęgnowane, myślę że można się tym słowem posłużyć tutaj. To nie są ludzie inni gatunkowo, o innej strukturze kory mózgowej czy coś. Ci ludzie rodzili się z takimi samymi biologicznymi szansami na samorozwój jak my. Ale niestety środowisko decyduje w 90% o kierunku naszego życia i naszej świadomości.

Pamiętam do teraz dzieciaki z mojej wiejskiej podstawówki - nikt nie był tłukiem, różnice w myśleniu były marginalne, wszyscy relatywnie podobnie patrzyliśmy na świat i na naszych pobratymców. W gimnazjum wpływ środowiska domowego zaczynał nabierać kształtów. Dzieci z patologicznych domów zatracały naturalną troskę, a świat przestał już być nowy i nie wymagał już tak analitycznego spojrzenia, bo rodzice zdążyli nauczyć pewnych myślowych wzorców, które spłaszczyły im świat do dwóch wymiarów. Homoseksualizm był troszkę dziwną i obcą ideą dla dziecka w podstawówce, ale z braku myślowego wzorca nabytego od rodziców, dziecko samo z siebie nigdy nie popadnie w ślepą nienawiść do gejów. Ale magicznie pojawiała się ona w okresie gimnazjalnym u moich kolegów.

Jeżeli w tym okresie na każde pytanie rodzic odpowie czarno biało, to dziecko z tego tylko i wyłącznie wyciągnie to, że w tym świecie ideowo nie ma skali szarości. Nie ma miejsca na domysły, samokrytykę, niepewność, dialog, konsensusy – wszystkie czynniki które budują zdrowego obywatela ziemi. Dziecko wchodzi w dorosłość nie z wyrafinowanym programem, a tylko dwoma bramkami logicznymi. Dlatego głupota ludzka wciąż jest żywa. 60 lat po lądowaniu na księżycu, wciąż ma się dobrze i pewnie nadal będzie nawet gdy opanujemy teleportację.

Człowiek uczy się na błędach – kolejne stwierdzenie, które też brzmi już jak zwykły szum bez treści, ale moim zdaniem jest najważniejszą lekcją jaką cywilizowany człowiek może wyciągnąć w młodości. Czasem aż ciężko uwierzyć jak bardzo ludzie potrafią upodlić swoje jestestwo mentalne. Wszyscy mamy tak samo mocne gamingowe komputery w czaszkach, tyle samo ramu, to samo CPU, ale niektórzy zainstalują win 10, niektórzy linuxa, a niektórzy niestety będą do grobowej deski siedzieć w biosie. Czy dla takiego społeczeństwa jest ratunek? Nie wiem, może.

Personalnie wierzę, że federalizacja kraju mogłaby tu bardzo pomóc w dalszym rozrachunku, ale to raczej półśrodek. Natomiast zawsze bolało mnie to jak bardzo psychologia jest zepchnięta do rowu w szkołach. Nauka, która mówi ci bezpośrednio o funkcjonowaniu gatunku ludzkiego, no kaman, to jest #!$%@? chyba najistotniejsza wiedza jaką dziecko może posiąść, nie #!$%@? daty bitew. Może matma pomaga pośrednio w rozwoju analityczności, a analiza tekstów na polaju uczy nieco spirytualności i bycia człowiekiem, ale nie w sposób naukowy, a mocno stronniczy i jednowymiarowy. Szkolnictwo absolutnie nie daje dziecku nic jeżeli chodzi o troskę o własną mentalność, którą nauka psychologii mogłaby chociaż trochę przybliżyć. Więcej Scifun, Naukowy Bełkot i Vsauce na jutubie powiedzą ci o tobie samym, niż pedagog. Także jeżeli najbliższy krąg społeczny nie nauczy cię w młodości istoty zawiłości bycia człowiekiem, to już chyba nic nie pomoże.

A co do Vsauce'a to w sumie wrzucił rok temu naprawdę dopieszczony materiał mniej więcej na ten temat właśnie i go podlinkowuję. Wiadomo, wciąż to materiał wpół rozrywkowy, ale merytorycznie stoi spokojnie na poziomie naukowego bełkotu chociażby #psychologia #bekazpodludzi #zalesie #gruparatowaniapoziomu
  • 1
@potrzebne-informacje: Ja się zawiłości bycia człowiekiem nauczyłam z kreskówek na Cartoon Network. To bardzo inteligentne kreskówki, pootwierały mi umysł na wiele zawiłości relacji międzyludzkich. Tak samo bajki Disneya te nowsze które były w 00s, może przedstawiały świat niekoniecznie realnie (dobro nie zawsze wygrywa) ale wyraźnie uczyły moralności, przyjaźni, podnoszenia się z trudności życia itd mam na myśli Króla Lwa, Mulan, Tarzana, Pocahontas itd. Jak dziecko nie ma rodziców, którzy uczą czym